Wyprzedzić koła historii. Wyzwania polskiej geopolityki w latach 1788-1815 na przykładzie myśli Stanisława Staszica i Hugona Kołłątaja

Stanisław Staszic i Hugo Kołłątaj należeli do najznamienitszych polskich myślicieli politycznych czasów Sejmu Czteroletniego[1] czy – szerzej – ostatnich dekad XVIII i pierwszych dekad XIX wieku. Nie byłoby przesadą twierdzenie, że myśl ta była od początku nacechowana troską o ocalenie i wzmocnienie polskiego państwa lub – po rozbiorach – choćby jakiejś jego namiastki, dającej wszelako nadzieję na późniejszy powrót do dawnej chwały. Wprawdzie upadek Napoleona wyznaczał tej „epoce nadziei” – jednak – wyraźną cezurę, a myśl Staszica, któremu dane było dożyć czasów Królestwa Kongresowego, dobrze tę prawidłowość oddaje. Biorąc jednak pod uwagę nawet ten ostatni okres w twórczości Staszica, można zakładać, że to właśnie przywołana tu troska motywowała obydwu autorów do bardziej dogłębnego rozważenia perspektyw rozwoju – tak społecznego, jak i gospodarczego – Polski, nawet jeśli w miarę upływu lat myśl ich ujawniała coraz większą gotowość do uwzględnienia mniej przychylnych dla ich ojczyzny geopolitycznych uwarunkowań.

Proponowana tu analiza wątków ich myśli, które dotyczyły zwłaszcza wizji Polski w układzie europejskiej polityki mocarstwowej pozwoli bodaj najlepiej uchwycić wyzwania i dylematy, z jakimi musiała się zmierzyć polska refleksja geopolityczna tych czasów. Pozwoli szczególnie odtworzyć świadomość zbliżających się – wkrótce już doświadczanych przez nich – przełomów dziejowych i wielkich przewartościowań, wreszcie związane z nimi nadzieje i kompromisy. Trudno znaleźć pisarzy, którzy by bardziej przenikliwie chcieli antycypować rozwój dalszych wypadków i rozumieli skalę możliwości, których doszukiwali się najpierw w czasie Sejmu Czteroletniego, a następnie – pomimo zmiany warunków – w okresie napoleońskim. Wczytując się w treść tych rozważań, spróbujemy w zakończeniu dokonać ich ogólnej charakterystyki. Niniejsza analiza rozpocznie się od argumentów Staszica, a następnie Kołłątaja, z okresu Sejmu Czteroletniego, by w dalszej części przejść do myśli obydwu autorów w okresie napoleońskim. Całość zamknie przegląd argumentów Staszica z okresu Królestwa Kongresowego, a ostatecznie wspomniane podsumowanie.

 

1.

 

Pierwsze ważne świadectwa świadomości przełomu dziejowego znajdujemy już w pierwszym dziele Staszica, Uwagach o życiu Jana Zamoyskiego, wydanych na długo przed rozpoczęciem sejmu roku 1788 (Sejmu Czteroletniego) Zacznijmy od tego, że dzieło rozpoczyna się od wielkiego upomnienia narodu polskiego – a właściwie utożsamianego z tym narodem w pierwszym rzędzie stanu rycerskiego, i przemówienia do jego poczucia odpowiedzialności za losy państwa – w czasach, które miały zadecydować o dalszych jego losach: „Wielki narodzie! Dopokądże w tej nieczułości trwać będziesz? Czyliż tak ginąć myślisz, aby się nic więcej po tobie nie zostało, tylko niesława?”[2]; i dalej: „Upadały od dawności mocarstwa największe, ale ich sława jest nieśmiertelna, przy ich upadku męstwo na wieki uwielbi potomność”.

Takie rozumienie odpowiedzialności i potrzeby męstwa miało być udziałem Kartagińczyków. Kartagina upadła, ale przed upadkiem zjednoczyła się, uwolniła niewolników, ofiarowała swe prywatne bogactwa na cele publiczne. Do takiego biegu wydarzeń zdaje się przygotowywać polską szlachtę autor Uwag – oczywiste jednak, że za podobną retoryką kryła się wielka nadzieja, że nie jest za późno, by uratować ojczyznę. Jej niedawny rozbiór zdaje się być w tym świetle ostatnią przestrogą – taką jednak, która powinna zmusić szlachtę do działania. Co należało robić? Staszic w swym dziele przedstawiał całościowy i dogłębny program reform, które miały być konsekwentnie wdrażane przez przedstawicieli stanu szlacheckiego. Jak wiadomo, w perspektywie społecznej chodziło o poprawę losu chłopów i miast – te ostatnie miały być już wciągane w orbitę stosunków politycznych, obywatelskich, w obrębie których były przez Staszica niemal zrównywane ze stanem szlacheckim. Z wytrwałością tłumaczył on na kartach swego dzieła, że „nie masz inszego sposobu, tylko jak najprędzej chwycić się tego, co towarzystw ludzkich zgodę stanowi: że lepiej jest powiększyć wolność innych współmieszkańców dla powiększenia mocy całego kraju, niżeli lękać się noc i dzień tej okropnej godziny, w której mocniejszy oświadczy wszystkim, że są niewolnikami jego”[3].

W narracji Staszica argumenty społeczne, a ostatecznie społeczno-ekonomiczne, przeplatają się nierozerwalnie z politycznymi, a te z kolei z geopolitycznymi. Chodzi bowiem o zbudowanie nowej rzeczypospolitej – opartej o jedność szlachty i miast a w szerszym sensie – jedność całego narodu, obejmującego – potencjalnie przynajmniej – także chłopów. Chodzi o krzewienie w narodzie ideałów własności i przedsiębiorczości – nowe stosunki pozwolą oddać poniżonym dotąd stanom sprawiedliwość; stany te z kolei odwdzięczą się nowej ojczyźnie swoim przywiązaniem i ofiarnością. Członkowie narodu mają być do takiej ofiarności gotowi – w tym celu rozwija Staszic wizję szkolnictwa i pedagogiki obywatelskiej (obywatelsko-żołnierskiej): Polska ma być wszak rzecząpospolitą i jako taka musi być zdolna oprzeć się otaczającymi ją monarchiami – „drapieżnymi sąsiady, którzy dzień i noc niespokojni, jak każdy tyran być musi, chowają po kilkakroć sto tysięcy zbirów dla utwierdzenia niewoli jednych albo dla wydarcia drugim tej najpiękniejszej człowieczeństwa ozdoby: wolności (…)”[4].

Doprawdy trudno znaleźć w tym czasie autora, który by bardziej przenikliwie opisywał zagrożenie ze strony sąsiedzkich mocarstw i wyjaśniał to w perspektywie społecznej, pozbawionej wszelkich złudzeń co do intencji obcych dworów – mających się kierować jedynie pragnieniem powiększenia władzy i wpływów. Refleksję tą rozwinął Staszic w Przestrogach dla Polski[5], pisanych już po wybuchu francuskiej rewolucji. Wypływa z tych rozważań nieuchronnie taki oto wniosek: Polska nie poszła śladem ościennych monarchii, stopniowo utrwalających rządy despotyczne, wykorzystujących w tym celu napięcia i resentymenty stanowe Zamiast jednak poprawienia sytuacji warstw uciśnionych kosztem szlachty i duchowieństwa, sprowadzać mieli monarchowie jednakową niewolę na wszystkich członków narodu – niezdolnego już do oparcia się ich woli – ich żądaniom nowych podatków i rekruta. Paradoksalnie, pozostająca jeszcze w okowach feudalizmu Polska miała szansę – by tak rzec – „oszukać” bieg historii – za pomocą dokonanego rękoma szlachty wyzwolenia z niewoli stanów dotąd poniżonych i zjednania ich dla ojczyzny. W tym wszystkim powinna raczej iść drogą (jak można to było ocenić w końcu 1789 roku) Francji i Belgii[6], aniżeli pozwolić, by sąsiedzkie dwory wykorzystały sprzyjające im animozje społeczne przeciwko Polsce.

Wróćmy jednak do najważniejszego przekazu geopolitycznego samych Uwag. Ostatecznie przyznawał w nich Staszic, że najpilniejsze będą tu działania doraźne i taktyczne, choć one same będą zależeć od podjętych działań reformatorskich. Staszic domagał się w tym względzie, by Polska powiększyła wydatnie już teraz jej stan liczbowy – do liczby przynajmniej 100 tysięcy regularnego wojska. To jednak nie wystarczało, by uchronić kraj przed przemocą ościennych mocarstw. Należało jeszcze utwierdzić Rzeczpospolitą w układzie ówczesnych stosunków międzynarodowych – drogą zarówno wprowadzenia dziedzictwa tronu (i powierzenia go jakiejś liczącej się w Europie dynastii) oraz sojuszu z jednym z sąsiadów. Obydwie kwestie były oczywiście ściśle powiązane, bowiem wybór dynastii determinował rozstrzygnięcia sojusznicze. Najważniejsze jednak by w tym wszystkim mieć świadomość, że Polska potrzebuje pewnego, bezpiecznego dla niej sojuszu – równie korzystnego dla wszystkich jego stron. Właśnie na takim argumencie zasadzała się idea tzw. aliansu naturalnego – tj. „takiego, w którym by Polska równą była z swoim sprzymierzeńcem stroną, upadek Polski ciągnął upadek sprzymierzeńca”[7].

Właśnie w tym aspekcie swej myśli ujawniał Staszic najbardziej realistyczne podejście – bardzo odróżniające go ostatecznie od późniejszych przywódców tzw. stronnictwa patriotycznego, z Ignacym Potockim na czele. Choć pomysł tronu dziedzicznego zbliżał go do tych ostatnich – i właściwego im kompromisu ze stanowiskiem umiarkowanie monarchistycznym (i oddalał od tzw. szlacheckich republikanów, aktywnych bardziej od 1790 roku[8]), skądinąd dość ograniczonego, to w kwestii wyboru sojusznika zachowywał raczej postawę bardziej zdystansowaną. Po ostatecznym rozważeniu rysujących się przed Polską możliwości gotów był poprzeć w Uwagach wybór Prus (i Saksonii); jak wnioskował, „tylko on Polskę spod opieki moskiewskiej uwolnić może”[9]. Powtórzmy jednak, że kwestia wyboru sojuszu była warunkowana zastrzeżeniem, że bez sukcesji tronu i wzmocnienia siły militarnej państwa, czyniącej dopiero z Polski wartościowego sojusznika, każdy sojusz będzie w skutkach zgubny. Zresztą w Przestrogach, pisanych już w innych warunkach, zastrzeżenie to miał jeszcze bardziej uwydatnić. Krytykując oto pomysł zmniejszenia liczby wojska do 60 tysięcy, stwierdzał, iż Polska „zostanie więcej zawisłą od swojego alianta, niżeli aliant od niej, więc nie przestanie podlegać. Ona więcej starać się będzie musiała o uskarbienie przyjaźni swego alianta, niżeli on. A przeto będzie się mieszał często w rządy, (…) będzie się domagał różnych nagród, (…) na przykład Gdańska”[10].

Dodajmy, że w tej ostatniej kwestii był Staszic bardzo kategoryczny, odmawiając w ogóle prawa Rzeczypospolitej do zrzeczenia się jakiejkolwiek części jej ziemi, Jak pisał, „tej władzy żaden wolny naród nie ma: on tylko wymazać ze swego towarzystwa może miasto, ale go dawać w niewolę nie ma władzy”[11].

Ostatecznie nie wróżyło to dobrze idei sojuszu pruskiego. Jak można to ocenić z perspektywy czasu, podejście Staszica, jakkolwiek dość pryncypialne, cechowało się lepszą intuicją co do rzeczywistych intencji sąsiedzkich potęg i prawideł ówczesnych stosunków międzynarodowych w ogóle. Te ostatnie chciał Staszic uwzględniać ponad wszystko, bo to one miały dyktować warunki wszelkich innych rozważań politycznych, dotyczących zarówno wyboru formy rządu, polityki zewnętrznej czy podatkowo-handlowej. Zależności te przedstawiał Staszic już w Uwagach, uzasadniając potrzeby wprowadza dziedzictwa tronu i uskutecznienia władzy sejmu. Z tych także względów powinna wspierać rozwój swojego przemysłu drogą polityki protekcjonistycznej. Jak zresztą to uzasadniał, „teraz, gdy państwa są bez związku, gdy każdy na złupienie lub osłabienie sąsiada uzbrojony czatuje, nieumiarkowana handlu wolność rozwiązłością byłaby”[12].

Ogólnie biorąc, obydwa dzieła Staszica przedstawiały jedną z najszerzej zakrojonych wizji przebudowy stosunków społecznych i politycznych. Była ona oparta z jednej strony o ideę uobywatelnienia członków nieszlacheckich warstw społecznych, a z drugiej o koncepcje wspierania rozwoju przedsiębiorczości i krzewienia postaw patriotyczno-żołnierskich[13]. Reformy te miały związać z Polską szerzę niż dotąd, w pełni jej oddane i gotowe do poświęceń rzesze obywateli. Z tych powodów Staszic pragnął przestrzec polską szlachtę, przekonać ją do przejęcia odpowiedzialności za państwo i wyzbycia się ograniczeń egoizmu stanowego.

Podsumowując tę po krótką analizę myśli politycznej Staszica z czasów Sejmu Czteroletniego należy mieć na uwadze, że oprócz względów natury doktrynalnej (ich kierunki wyznaczały silne wówczas przekonania republikańskie o proweniencji nowoczesnej) zasadniczym czynnikiem rozwinięcia przez Staszica programu reform i podjęcia wysiłku pisarskiego była troska o ocalenie ojczyzny i przywrócenie jej świetności – właśnie w warunkach ówczesnej polityki mocarstwowej, które dla rzeczypospolitych – Polski w szczególności – niekorzystne. Chodziło w jakimś sensie o zadanie kłamu twierdzeniu, jakkolwiek dotąd prawdziwemu, iż pośród państw monarchicznych republiki nie przetrwają. Wprawdzie wybuch rewolucji we Francji zmieniał zdawał się wprawdzie zmieniać wydatnie te uwarunkowania[14]. Choć Staszic nie mógł jeszcze wówczas przewidzieć jej dziejowych następstw, to chciał chyba wierzyć, że dojdzie wkrótce do ważnych dla dalszych losów Europy przesileń, a w jej centrum znajdzie się kwestia praw ludu. Podejście takie znajdujemy w wielu miejscach jego dzieła – choćby w takiej oto uwadze: „Światłości! – zniszcz ciemność. Pomścij się Twojej krzywdy, albo też w nieskończonym miłosierdziu, powróć monarchom ten najszlachetniejszy Twoich stworze dar: litość. (…) Rzuć promień światła na despoty, których duma z taką pogardą depcze narody! (…)”[15].

Powtórzmy jednak, iż chciał Staszic ufać, że polska szlachta skorzysta z lekcji, jakie płynęły z Francji i pójdzie drogą sojuszu z innymi stanami.  

 

2.

 

Twórczość Hugona Kołłątaja z okresu Sejmu Czteroletniego, z Listami anonima na czele, charakteryzuje się nie mniejszą żarliwością patriotyczną i rozmachem reformatorskim. Bardziej zaangażowany podczas Sejmu Czteroletniego w dzieło reformy od Staszica, pozostającego raczej na uboczu ówczesnej polityki, miał jednak Kołłątaj rozwinąć szerzej wizję zmian porządku ustrojowego i prawnego. Ogólnie, więcej znajdujemy zbieżności w ich poglądach niż różnic. Przede wszystkim wychodzili oni z tych samych założeń: Rzeczpospolitą, której byt w świecie polityki mocarstwowej ościennych monarchii był bardzo niepewny, mogło uratować tylko pełne poświęcenie ze strony jej obywateli. Jak pisał Kołłątaj w jednym z listów części pierwszej dzieła, „Nie mamy fortec, kraj nasz na wszystkie strony otarty nie może być inaczej zasłoniony, tylko piersiami obywatelów”[16].

Ostatecznie uświadamiał Kołłątaj swym szlacheckim czytelnikom, że Rzeczpospolita potrzebowała nowych, oddanych jej w całości obywateli – tych należało poszukiwać w pierwszym rzędzie w górnej, najbardziej przedsiębiorczej warstwie mieszczan oraz – co Kołłątaj uwydatniaj bodaj jeszcze bardziej od Staszica, w późniejszej Odezwie do deputacji konstytucyjnej – w zagranicznych przybyszach, zachęconych szerokimi gwarancjami wolności i praw, jakie miała oferować zreformowana Rzeczpospolita. Jak pisał w przywołanym piśmie, „Zgoła nowy lud dałby nową Rzeczypospolitej siłę, a my przez powszechne prawodawstwa wyroki zasłużylibyśmy na powszechnej całej Europy uwielbienie, rzucilibyśmy postrach na nieprawych wolności naszej ciemiężycielów, zachęcilibyśmy z odległych krajów przyjaciół wolności, którzy nie wiedząc, gdzie się przed uciskiem schronić, idą za morze do ziemi Franklina i Waszyngtona”[17].

Podobnie zatem jak Staszic, domagał się Kołłątaj – już oczywiście w Listach anonima – praw politycznych dla mieszczan oraz poprawy sytuacji chłopów – można wnioskować, że przed najbardziej przedsiębiorczymi wśród nich miały się rysować perspektywy migracji do miast i tą drogą – potencjalnie – awansu obywatelskiego. Namysł Kołłątaja ujawnia jeszcze większe zainteresowanie aspektami ekonomicznymi – chodziło w gruncie rzeczy o ewolucję stosunków polskich w kierunku – jakbyśmy to określili – prokapitalistycznym i nowoczesno-republikańskim. Ten ostatni miał być wprawdzie faktycznie uzgodniony z koniecznymi, według Kołłątaja, kompromisami ze stanowiskiem królewskim (jak zatem w przypadku Staszica) – szczególnie Prawo polityczne narodu polskiego ujawniało tę ostatnią orientację.

Przejdźmy jednak do kwestii ściślej związanych z geopolityką. Otóż Kołłątaj miał ostatecznie należeć do zwolenników związku z Prusami, a nawet oddania tronu Hohenzollernom[18]. W swym najważniejszym dziele, Listach anonima, nie posunął się wprawdzie znacznie dalej poza to, co znamy już z Uwag Staszica. Kwestie sojuszu omówił Kołłątaj już w drugim liście części pierwszej dzieła. Inaczej jednak niż Staszic, nie brał w ogóle pod uwagę sojuszu z Moskwą, tłumacząc, że w obecnej sytuacji jego podpisanie groziłoby wręcz wojną domową. Wstrzymywał się jednak jeszcze od bezpośredniego poparcia innego rozwiązania, zadawalając się ogólną radą, by „co do interesów zewnętrznych, ściślej trzymać się neutralności, nie odstręczając ani dwóch cesarskich dworów, ani króla pruskiego, lecz tak jednej jak drugiej stronie wystawić należy, że póty do żadnych związków przyjść nie możemy, póki kraj nasz nie wzmoże się w przyzwoite siły, mogące odpowiadać tak szanownej sąsiadów przyjaźni”[19].

Przewidywał również autor Listów, że wojna turecka szybko się nie zakończy, „a zatem będzie jeszcze czas i dla męstwa polskiego, którym nie należy uprzedzać wzrostu sił naszych, jeżeli chcemy ubezpieczyć trwałość rządu i całość granic”[20]

Znamienne, że te same uwagi o szerokich możliwościach działania powtarzał Kołłątaj w liście ósmym, dodając jednak, iż „wojna turecka położy mu koniec, a my, jeżeli z tych momentów korzystać nie będziemy, stracimy na zawsze pomyślną dźwignienia naszego porę”[21].

Ogólnie biorąc, podobnie jak Staszic, miał Kołłątaj świadomość, że Polska musi szybko działać, by uprzedzić nieprzychylne czy wrogie jej monarchie i nie podzielić losu, jaki historia szykowała republikom. Odnotować jeszcze tu należy, że Kołłątaj zdawał się dopuszczać, że wybuch rewolucji we Francji mógł otwierać nowe perspektywy rozwoju wypadków w Europie. Przede wszystkim jednak przypadek Francji służyć miał – jak u Staszica – zarazem za przestrogę, jak i zachętę – jeśli wnioski z niej płynące zostaną przyjęte, przyniosą Polsce ocalenie. Aluzję tego rodzaju najlepiej widać w takim oto apelu, wyrażonym w Odezwie: „Śpieszmyż się wrócić ludziom, co im natura ubeśpieczyła. Oświeceni sami sobie odbiera, a nieoświeceni będą narzędziem obłudnika i despoty do wydarcia swobód naszych. Im mniej zaradzić temu w dzisiejszej rewolucji zechcemy, tym pewniejszymi być możemy, że albo my, albo nasze potomstwo stanie się ofiarą rozpaczy i zemsty ludu. (…)”[22]. Uwagę tę kończy następująca sugestia: „Alboż nie wiemy, co się stało we Francji? Ogień ten rozpala się już po tej stronie Renu, gazety roznoszą go po całej Europie, a zapał jego tam jest najpewniejszy, gdzie niewola dostarczać mu będzie obfitej materii”[23].

 

3.

 

Klęska obrońców Konstytucji 3 Maja, a następnie Powstania Kościuszkowskiego, zapowiadającego jeszcze bardziej przełomowe przemiany, budzącego nadzieję na odegranie przed Polskę bardziej aktywnej roli w stosunkach europejskich u boku republikańskiej Francji[24], przyniosła kres optymistycznym wizjom geopolitycznym. Te ostatnie zdawały się odżywać ponownie dopiero dzięki zwycięskim pochodom wojsk cesarza Francuzów, Napoleona. Nadzieje z tym związane oddawały doskonale przemyślenia Staszica, a w jeszcze większej mierze Kołłątaja, ujawniane najlepiej w wydawanych anonimowo lub pomniejszych pismach tych autorów z tego okresu. Zacznijmy naszą analizę od argumentów pierwszego autora, najlepiej wyłożonych początkowo w piśmie pt. O statystyce Polski krótki rzut wiadomości z 1807 roku. Choć Staszic miał być prywatnie sceptyczny wobec Napoleona[25], pismo to wyraża pełne poparcie dla rysującego się układu sił w Europie. Jego autor dawał w nim do zrozumienia, że Polska jest ważnym ogniwem systemu geopolitycznego – a jej interes na trwałe splótł się z interesem Francji. Przede wszystkim, czytamy, jej niedawny upadek „ściągnął za sobą wzruszenia Francji, zrobił zaród koalicji przeciwko Francji…”[26] – zatem „bez zwrócenia Polski, bez umocowania tej zapory Europa, a z nią Francja nie znajdzie stałego pokoju (…)”[27].

W swych rozważaniach szedł Staszic jednak dalej, roztaczając przed Polską znacznie szersze perspektywy: „Położona w samym środku wielkiego narodu Sławian”, (…) „oświecając się przez Francję, rozrzucałaby toż światło na te liczne ludy, jednych obyczajów i jednego języka. Wkrótce te ludy sławiańskie, jeszcze dziś tak mało ucywilizowane, postępując w cywilizacji, stawałyby się coraz godniejsze do wniścia w federację powszechną”[28].

Nie trzeba oczywiście dodawać, iż dzieło traktuje o Polsce w jej granicach przedrozbiorowych. Interesujące poza tym, że roztaczał przy tym autor Statystyki wizję gospodarczego związania obydwu państw drogą układu handlowego. Przekonywał, że będzie on bardzo korzystny dla obu stron – a sama Francja mogłaby przejąć dzięki temu „najzyskowniejszą część handlu Anglii z Moskwą”[29]

Widzimy zatem, że w dziele tym, wydanym w roku 1807, ujawniał Staszic intuicję geopolityczną nieobcą jeszcze przed ponad dekadą, choć w innych warunkach, Kościuszce. Jak wiadomo, Kościuszko nie chciał się zbliżyć do Napoleona z powodów ideowych[30]. Ostatecznie miało się okazać, że intencje Napoleona nie były istotnie wobec Polski czytelne. Pisma obydwu autorów z czasów Księstwa Warszawskiego potwierdzają mimo to wyraźnie, że obaj gotowi byli przyjąć, iż w nowej sytuacji Polacy winni udzielić Bonapartemu swego pełnego poparcia i zaufania, wolnego od jakichkolwiek kalkulacji politycznych. Najwyraźniej nowe warunki nie pozwalały na zbyt wygórowane oczekiwania i wymagały przede wszystkim działania i poświęcenia – nagroda miała przyjść później. Już zresztą przywoływane tu dzieło ujawnia tego rodzaju podejście – Staszic kończył je apelem: „Wielki narodzie” (…) Starajcie się wszyscy, by was się jak najwięcej uzbroiło, by w najgorszym nawet wypadku, jeżeli nie zupełne polityczne jestestwo, mogliście sobie przynajmniej z orężem w ręku zapewnić narodowość, własny język, narodowe prawa i urzędy. (…) Tylko nikczemny, będąc uzbrojonym, powraca w haniebną niewolę”[31].

Podejście to potwierdził Staszic w całości w piśmie pt. Do Sejmu, ogłoszonym w przededniu sesji sejmu z 1809 r.[32] Rozwijał w nim jednak szerzej swe geopolityczne rozważania – nadając im bardziej historiozoficznego charakteru. W piśmie tym przedstawiał dzieje Europy w kategoriach dążeń trzech dominujących w niej „rodów”: Gaulolatynów, Germanów oraz Słowian. Podejście takie miało już towarzyszyć do końca Staszicowi – teraz oczywiście było one sprzęgnięte z kierunkiem pro napoleońskim, ujawnionym już w przytaczanym wyżej dziele. To Francji przyznawał bowiem jego autor pierwszeństwo w jednoczeniu narodów europejskich. Jak pisał, to ród Gaulolatynów „ostatecznie na krańcach Europy zatknie zwycięstwo. On nada ludom zrzeszenie, prawa, wiar zgodność, pieniądz, miarę i mowę. On te, które w wielkim zamiarze są niepotrzebne, obali, zagubi, a ludy, które będą użyteczne, potrzebne, utworzy, i znowu zawróci”[33].

Wizja ta łączyła się z pochwałą zwycięstw Napoleona i jego intencji wobec Polski: „Na czele Jego krocząc, drogą przeznaczeń, Mąż niepojęty, stanąwszy niedawno na brzegach Wisły, gdy nie zastał jestestwa Polski, uczuł potrzebę i użytek zwrotu Sarmacyi. Widział, niegdyś walne Lechitów plemię, rozszarpane, niedolą ojuczone, pod najeźdźców, a głównych Gaulo-franków nieprzyjaciół, jarzmem uległe: natychmiast skruszył z rąk naszych kajdany: Powstańcie, zawołał, „Odgłos dziejów Północy dał mi o was wiele złych uprzedzeń. Chcę, poznać czyli to jest prawdą, czyli tylko czarną waszych krzywdzicieli potwarzą. Chcę sam się przekonać, czyliście godni być narodem. (…)”[34].

Jak widać, ciągle wskazywał Staszic na powiązanie wzajemne żywotnych interesów Polski i Francji. Obarczona grzechami swej przeszłości – i złą opinią rozpowszechnianą przez zaborców – musiała jednak Polska teraz udowodnić, że nie nią zasłużyła. Narracja Staszica zdaje się jakby wyjaśniać i uzasadniać przed czytelnikami powody ograniczonego jeszcze zaufania Bonapartego do Polaków, zasadzonego wszelako na dobrej intencji – trzeba tylko potwierdzić, że jesteśmy godni własnego państwa; dalsze losy dyktowało przeznaczanie – drogi odwrotu już bowiem nie było:

„Rodacy! (…) Cofnąć się nie można. Trzeba tu wywieść, że w tym spełniającym się ludów Europy przeznaczeniu, my godni być narodem, że jesteśmy użyteczni, będziemy potrzebni, że fałszywe, złośliwe są te zarzuty, którymi potrafiono uprzedzić naszego Zbawcę, i wielki Naród jego”[35].

Krótko mówiąc, pragnął Staszic tym samym przekonać opinię publiczną – w przededniu posiedzenia sejmu 1809 roku – do większej ofiarności podatkowej i militarnej. Zwycięstwo Francji mogło przynieść pełne wskrzeszenie Polski – wszak pełniła on od wieków rolę obrończyni „wschodnich granic Europy”. Przez stulecia korzystali przede wszystkim Niemcy, by w końcu zdradzić Polskę i przyczynić się w pierwszym rzędzie do jej unicestwienia. Tworząc legiony Polacy już zdołali pokazać, że są gotowi „pomścić tę potwarz” – teraz powinni jeszcze udowodnić, iż zasługują na niepodległość – że zrozumieli błędy dawnej anarchii – że w szczególności są zdolni do „rządu i podatku” i mogą być „temu Wielkiemu Narodowi [Francji – R.L] użyteczni i potrzebni”[36]. Dodajmy jeszcze na koniec, że w wyrażanym zaufaniu wobec woli Napoleona co do ustroju Polski Staszic właściwie oddalał się już w pełni od ideałów republikańskich. Najwyraźniej nie mogły one już warunkować jego koncepcji politycznych.

 

4.

 

Jak wiadomo, wraz z upadkiem powstania kościuszkowskiego Kołłątajowi nie dane było odgrywać pierwszoplanowej roli w polskiej polityce. Choć pracował w tym okresie nad dziełami, które miały zwieńczyć jego dorobek pisarski (na czele z Porządkiem fizyczno-moralnymRozbiorem krytycznym rodu zasad historii początkowej wszystkich ludów, mającej być częścią szerszego zamierzenia piśmienniczego), również on nie pozostawił po sobie pracy, która przedstawiałaby w sposób systematyczny analizę przemian czasów Rewolucji i okresu napoleońskiego. Dotyczy to także perspektyw, jakie czasy te miały otworzyć przed sprawą polską. Poglądy ujawnione w pomniejszych pracach, skądinąd niewydanych lub anonimowych, ukazują jednak, iż Kołłątaj miał świadomość doniosłości tej epoki – z tego, że przeobraża ona całkowicie dotychczasowe układy stosunków, tak społecznych, jak i politycznych (geopolitycznych).

W szkicu opatrzonym tytułem Dzieje Europy za naszych czasów od roku 1750 do roku 1794 znajdował, że czas ten „odmienił całą Europy postać, wywrócił tyle ołtarzów, tronów, zatracił imion tylu narodów (…)”[37]. Obserwował, że w czasie Rewolucji w Europie zmagały się ze sobą dwie siły – demokracji, przywracającej ludowi „prawa człowieka i samowładność narodową”, oraz despotyzmu, powiększającego władzę europejskich „jedynowładców”. Choć Kołłątaj zdawał sobie sprawę z wynaturzeń i ekscesów rewolucji, to był gotów zrozumieć dlaczego doszło – musiało do nich dojść: „zrywając swe kajdany, przejęty uczuciem krzywd sobie wyrządzonych, dopuścił się najokrutniejszej zemsty, nie znając miary w swej zawziętości, która obok rzetelnych pożytków przyniosła nie nad grodzone wiekami szkody”[38].

Zmiany, które przyniosła rewolucja uznawał raczej Kołłątaj za historyczną konieczność. Jak wyjawiał w tym piśmie, „gotowała się do nich Europa przez wiele wieków. Były one nieuchronnym wypadkiem tych przyczyn, których początku należy szukać w odległej przeszłości”[39].

Ogólnie jednak Kołłątaj zdawał się w całości popierać ducha tych przemian, a przynajmniej nie go nie potępiał – więcej nawet, z jego narracji, rzuconych tu i ówdzie uwag, można wnioskować, że ostatecznie chodziło w ostatnich latach o walkę „oświecenia” czy „wolności” z „despotyzmem” – „rozumu z omamieniem”. Co jednak najważniejsze z punktu widzenia rozważań geopolitycznych, przyjmował Kołłątaj, że mocarstwa przeciwne duchowi tych czasów były skazane na porażkę. Pomimo pragnienia jego powstrzymania, sojusz przeciwnych sobie mocarstw nie mógł przetrwać próby czasu, bowiem „despoci zaślepieni własnym łakomstwem pomagali nowości. Chcąc przejść i rozszarpać kraje słabe wprawdzie, lecz spokojne i dobrze rządzone, poczęli się nawzajem oszukiwać (…)”[40] – musieli przy tym mieć się na ostrożności, aby z jej [demokracji – RL] upadkiem nie zepsuła się równowaga między nimi przez zbytnie powiększenie sił jednego”[41].

Toteż demokracja musiała zwyciężyć – a „gdzie nie mogła jeszcze wziąć góry do tego stopnia, aby pod jej zemstą upadły trony i ołtarze, zakorzeniła się przynajmniej w sercach i umysłach ludu czekającego spokojnie zręcznej pory do powstania”[42].

Swe pełne poglądy geopolityczne, odnoszące się bezpośrednio do kwestii polskiej, ujawnił natomiast Kołłątaj w większych rozmiarów dziele wydanym anonimowo pt. Uwagi nad położeniem Księstwa Warszawskiego, rozpowszechnianym przez republikanów w związku z pierwszym posiedzeniem sejmu z roku 1709[43]. Choć sam Kołłątaj miał faktycznie mieć mniej entuzjastyczny stosunek do Napoleona[44], wyraża ono pełne poparcie – jak w przypadku Staszica – dla jego działań i idei sojuszu polsko– francuskiego. Nie omawiając szczegółów ujęcia Kołłątaja, zwróćmy uwagę na najważniejsze jego punkty. Trzeba powiedzieć przede wszystkim, że autor pisma chciał widzieć w powstającym, niewielkim księstwie zalążek przyszłej państwowości polskiej – tak jakby uzasadniając przed czytelnikami potrzebę pełnego zaufania intencjom Napoleona. Jak pisał, „Małe to księstwo, rzucone jak gdyby przypadkiem wśród najogromniejsze macarstwa, jest początkiem tak obszernego dzieła. Nie darmo się nim tyle opiekuje, nie darmo zasłania go zwycięskim Francuzów wojskiem”[45], i zaraz dodawał: „Upadły jedne mocarstwa, zostały poniżone drugie. Polska musi powstać i wrócić do swej dawnej wielkości: bo oto potrzeba Europy woła na prawodawcę tylu narodów, bo go wzywa do litości tak wielka polskiego ludu krzywda, bo go z nagła do sprawiedliwości tak gorsząca nieprawość, której się dopuścili nasi sąsiedzi”[46].   

Podobnie zresztą jak Staszic, Kołłątaj do końca nie przestawał potępiać zaborców za dokonane przez nich pogwałcenia praw narodu polskiego. Powoływał się wszelako na „potrzebę Europy” – dając najwyraźniej do zrozumienia, że tylko wskrzeszenie wielkiego państwa polskiego zapewni kontynentowi pokój i właściwą równowagę – a dziełu Francji trwałość. Zapewne chciał jeszcze wierzyć, że Napoleon będzie gotów Polsce pomóc – że powinna się ona stać ważnym elementem planów mocarstwowych Francji.

Należy w tym miejscu podkreślić, że odrodzona Polska miała na zachodzie oprzeć się o Odrę, uzyskując Śląsk, ziemie Nowej Marchii, Pomorze i Prusy, uznawane zresztą za etnicznie słowiańskie czy wręcz polskie[47]. Wizja zachodnich granic Polski mogła już oddawać nowe podejście Kołłątaja do kwestii narodu, w którym akcent był już kładziony coraz wyraźniej na więzach etnicznych (czy nawet etniczno-historycznych) i raczej bardziej jednorodnej tożsamości, opartej zwłaszcza o język. Jak wnioskował Kołłątaj, „jeżeli więc Polska, wskrzeszona wielowładną Napoleona ręką, powstanie z swych popiołów, będzie to naród złożony zupełnie z samych jednorodnych części, w którym wszystkie ludy rozumiej się w mowie ojczystej, mają jedne obyczaje (…)”[48].

Nie znaczy to oczywiście, że Kołłątaj chciał ograniczenia Polski na wschodzie. Faktycznie bowiem chciał, by jej granice były oparte o Dźwinę i Dniepr, a nawet sięgały brzegów Morza Czarnego[49]. Przede wszystkim jednak w ujęciu przyszłych granic Polski dawał Kołłątaj wyraz swej dalekosiężnej (i optymistycznej) wizji roli Polski w budowie nowego ładu mocarstwowego pod patronatem Francji. W jego zamyśle Polska miała stać się najbardziej na wschód wysuniętą częścią Zachodniego Imperium. Oddzielone od Francji jedynie ziemiami podporządkowanego jej Związku Reńskiego, miały „kraje polskie, jako przeznaczone służyć za przedmurze całemu Zachodniemu Imperium” i jako takie – dodajmy – „powinny zostać pod berłem jednego króla, który by był zdolny odpowiedzieć swemu wielkiemu przeznaczeniu”[50].

W podobnych poglądach można się oczywiście doszukać echa niedawnych ambicji – bliskich jeszcze inicjatorom insurekcji kościuszkowskiej – uczynienia z Polski ważnego sojusznika Francji w dziele utrwalania zdobyczy rewolucji na kontynencie europejskim. Odnosi się mimo to wrażenie, że pomimo nowych ambicji terytorialnych teraz nadzieje te były skromniejsze – obarczone świadomością porażki dzieła reformy państwa i ocalenia jego niepodległości, i zapewne świadomością decydującego zdania samego Napoleona. Zrozumiałe raczej w tym kontekście, że pismo wyrażało pełne zaufanie dla planów cesarza Francuzów w przedmiocie porządku konstytucyjno-prawnego powstającego księstwa, ujawniając także pełną aprobatę zmian, jakie zaszły w dziedzinie stosunków społecznych pod jego wpływem. Reformy Napoleona przynosiły faktyczny kres „niewoli legalnej” i panowanie wolności osobistej oraz równości wszystkich obywateli wobec prawa. Kruszyły tym samym pozostałości potępianych przez Kołłątaja „ustaw feudalnych”, pozostawiając tytuły szlacheckie w mocy, ale jedynie jako formę koniecznej gratyfikacji najlepszych obywateli. Konstytucja jaką Napoleon przepisał Polakom miała wprowadzać ustrój, który najbardziej im służył, tj., ustrój monarchiczny z silną jeszcze, choć – jak można to określić – zracjonalizowaną rolą parlamentu – w nowych warunkach Kołłątaj unikał dawnego republikanizmu a po przemianach ustrojowych okresu napoleońskiego miał się wręcz spodziewać umocnienia tendencji centralistycznych, które uznawał za pożądane[51]. Ogólnie biorąc, oczekiwania autora tego pisma odnośnie reform ustrojowych ograniczyły się właściwie do pełnego poparcia idei „nadania wolności naszym rolnikom” i „przywrócenia im równości w obliczu prawa”, uznawanych z „zasadę kontraktu społecznego”[52]. Zwykły więc czas „despotyzmu jednego przepotężnego szlacheckiego stanu”[53].

Resumując, intencją Kołłątaja było, by Polska, oparta już na nowych stosunkach obywatelskich, przyjmująca formę scentralizowanej monarchii konstytucyjnej, odegrała ważną rolę w planach mocarstwowych Napoleona. Choć narracja Kołłątaja ujawniała już świadomość wtórnej roli Polski, to zarazem myśli tego pisarza nie sposób odmówić rozmachu i optymizmu – pragnienia wykorzystania nowych warunków do budowania możliwie najbardziej czynnej roli tego państwa w układzie stosunków europejskich. Prym w im oddawać należało w całości i bezwarunkowo Napoleonowi, lecz trzeba było zarazem liczyć – choćby wbrew temu, co mogło już dyktować rozpoznanie jego intencji, lepsze znacznie u Kościuszki – że postawa i racje Polski zostaną w końcu przez niego dostrzeżone i stanie się ona ważnym, lojalnym wobec Francji – i zapewne jakoś przez nią protegowanym – czynnikiem kształtowania stosunków europejskich. W tych oczekiwaniach poszedł zatem Kołłątaj dalej niż Staszic. Jednak Kołłątajowi również nie było obce przekonanie, że sama Polska musi dopiero udowodnić rację swego posłannictwa czy wręcz egzystencji – pokazać, że nie zasłużyła na oszczerstwa, jakie pod jej adresem po jej upadku ciskali przeciw niej „zakupieni od naszych przywłaścicielów pisarze[54] – choć świadoma „wstydu, że (…) sprawiedliwość [jej] ludowi oddał dopiero powszechny Europy prawodawca”[55].

 

5.

 

Kołłątajowi nie było dane dożyć klęski Napoleona i powstania Królestwa Kongresowego, otwierających kolejny rozdział w dziejach porozbiorowej Polski. Inaczej było w przypadku Staszica. Prześledźmy zatem ten ostatni etap ewolucji jego stanowiska geopolitycznego i – szerzej – wizji Polski w Europie. Zacznijmy od tego, że podobnie jak w czasach Księstwa Warszawskiego, także teraz miał się Staszic włączyć aktywnie w pracę na rzecz budowy jego struktur naukowych i rozwoju przemysłu. Jak zobaczymy, nie tylko godził się on w pełni z nowymi uwarunkowaniami politycznymi powstającego Królestwa Polskiego, ale pragnął je sprzęgnąć bardziej z wizją – tym razem – mocarstwowej polityki Rosji. Najważniejsze ustalenia w tym względzie poczynił Staszic już w pracy pt. Myśli o równowadze politycznej w Europie, wygłoszonej na posiedzeniu warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk w 1815 roku. Ostatecznie rozwinął swą koncepcję w ostatniej księdze wieńczącego jego dorobek poematu pt. Ród ludzki (wydanego w latach 1819-20), a zwłaszcza zamykających go Uwagach. Zacznijmy zatem od Myśli, by po charakterystyce przejść od razu do Uwag.

Rozwijał mianowicie Staszic w tych pozycjach pełną koncepcję panslawistyczną, akcentującą szczególną rolę Rosji w dziele jednoczenia Słowian i – ostatecznie, wobec słabości czy niepowodzeń Teutonów i Gaulolatynów – Europy. W porównaniu z poprzednio głoszonymi poglądami można się w nowych ujęciach Staszica oczywiście doszukiwać gwałtownego zwrotu politycznego, wywołanego zmienionymi warunkami politycznymi. Jednak w kontekście wcześniejszych przebłysków słowianofilskich jego myśli, korespondujących zresztą z coraz bardziej etnicznym rozumieniem narodu polskiego[56], kierunek jaki w ostatnich latach życia obrał Staszic nie musi być uznawany za paradoksalny. W jakimś też sensie Staszic dochodził do tego stanowiska w sposób ewolucyjny. Już w Uwagach gotów był rozważyć myśl o sojuszu z Moskwą, choć ostatecznie wnioskował – raczej niechętnie (zwłaszcza wobec z kolei potępienia pierwszych poczynań Prus na ziemiach przez nie anektowanych) – że podobny sojusz był wówczas nierealny[57]. W okresie napoleońskim kreślił Staszic z kolei wizję przywódczej roli Polski wobec wschodnich narodów słowiańskich – niemniej także w tym czasie ujawniał tendencje słowianofilskie. Znamienne, że już w Statystyce posłużył się Staszic pojęciem „narodu Sławian”. Dzięki oczekiwanemu poparciu Napoleona Polska miała być tylko jego głównym czynnikiem, powołanym do „oświecenia” jego wschodnich pobratymców – zanim jeszcze będą mogli przystąpić do federacji zrzeszającej, pod auspicjami Francji, wszystkie narody Europy. W nowych warunkach roku 1815 to Rosji przyznawał Staszic rolę analogiczną do tej, którą poprzednio chciał przypisać Francji. Wyzwanie to uzasadniał drogą takiego oto apelu do Rosjan: „Wielki Rosjan narodzie! Czyli Polacy, czyli Rosjanie mają oswobodzić Sławiańskie plemię i wyprowadzić je na drogę przeznaczenia jego, od wieków wyrzekła opatrzność, wam nadając za siedzibę ziemię z przodu trudno dostępną, z tyłu wcale nietykalną. Później za naszych czasów, rozstrzygnęła toż zapytanie na waszą stronę cała Europa”[58].

Zachęcając naród Rosjan do przyjęcia narodu polskiego – przy zachowaniu właściwej mu konstytucji i praw, przekonywał, że Polacy „są nieudolni być [ich] niewolnikami, ale są przygotowani być [ich] braćmi”[59]. Nie wahał się przy tym określić Polski mianem „starszego Rosjan pobratymcy”. Uzasadniając konieczny teraz sojusz Polski z Rosją powracał zresztą w jakimś sensie Staszic do pojęcia aliansu naturalnego, apelując do Polaków: „Szukajcież związków naturalnych, związków waszej krwi, związków jednorodnego pokolenia tam, gdzie od wieków już samo przyrodzenie dla was i dla nas ułożyło. To połączenie, co już natura przez usadowienie pokolenia Sławian na jednej niczym nieprzerwnej, ciągle się stykającej ziemi udziałała, to połączenie, idąż za tąż przez naturę wskazaną jednoczenia się nam drogą, wy dopełnicie przez polityczny związek”[60].

Przede wszystkim jednak przekonywał, że w porównaniu z polityką innych zaborców panowanie Rosji okazało się najmniej szkodliwe dla polskich czynników narodowych. Na przejętych ziemiach polskich Rosja miała bowiem pozwolić narodowi polskiemu na zachowanie „znacznej części jego narodowości” – jego instytucji, prawa i języka[61]. Polityka Rosji już wcześniej kontrastowała z polityką państw niemieckich, w których „tak wszystko przypomina nieustannie Polakom, że nie są królów, cesarzów, ale Niemców poddanymi”[62].

W podobnym podejściu Staszic zdwał się rozumieć potrzebę ograniczenia postulatów niepodległościowych do minimum – do samej idei przetrwania narodowości polskiej – z jej kulturą i językiem – jako takiej. Można się w nim doszukiwać swoistej kapitulacji – zrozumienia zarzucenia po 1815 roku myśli o budowie niezależnej państwowości polskiej. Można też spekulować, że w tym wszystkim starał się Staszic pozyskać przychylność Rosji choćby dla zachowania odrębności polskiej narodowości w czasie, w którym wydawała się ona stawać w obliczu największego od 1795 roku zagrożenia. A jednak w ujęciu Staszica znajdujemy coś więcej – rozwiniętą koncepcję historiozoficzną, opartą na szczerym, mocnym przekonaniu o szczególnym posłannictwie Rosji w dziejach Europy. Powtórzmy, Rosja miała uosabiać tendencję zjednoczeniową całej Europy i być głównym czynnikiem uniwersalnego programu pokoju powszechnego, któremu w Rodzie ludzkim ­­– księdze XVIII i rozdziale 72 Uwag do Rodu ludzkiego – przydał Staszic nazwę „zrzeszenia narodów”[63]. Połączenie Polski z Rosją miało być dopiero początkiem szerszego, koniecznego procesu zjednoczeniowego, dokonywanego pod sztandarami Rosji jako zwyciężczyni dotychczasowej rywalizacji trzech wielkich „rodów” („narodów”) Europy. Już w omawianej tu odezwie nadał tej koncepcji bardzo czytelny, profetyczno-prowidencjalistyczny wyraz: „Takie połączenie się narodów jednego pokolenia jest w ciagłym usiłowaniu przyrodzenia, jest w zamiarch Stwórcy końcem zmniejszenia wojen, razem i końcem zbliżenia ludzi do pokoju. Ród, który się takowemu połączeniu sprzeciwa, który go rozrywa, który rodziny swego pokolenia odrzuca i obcym oddaje, działa przeciw naturze, przeciw odwiecznym Stwórcy ustawom”[64].

Jak już zasygnalizowano, myśl ta znajdowała pełne potwierdzenie i rozwinięcie w największym dziele Staszica, Rodzie ludzkim­, a zwłaszcza w Uwagach do tego dzieła. W tych ostatnich wyjaśniał Staszic zwłaszcza, że chodziło w tym wszystkim o poskromienie – raz na zawsze – „ducha wyłącznictwa”, prowadzącego nieustannie do wzajemnych wrogości niszczących ludzką rodzinę. Wraz z nadejściem epoki zrzeszenia się ludów, „dopiero zaginą te nieustanne wzajemne sobie zagrażania i wzajemne się wojsk licznością przemaganie. Z tą ustawą tylko mogą ustać wojny, pochodzące jedynie z ducha wojarstwa, z namiętnych burzliwości, z dumy, z żądzy panowania i z osobistych widoków”[65].

Dodajmy, że w dziele tym przedstawiał Staszic wizję przyszłej federacji europejskiej. Nie będziemy jednak wchodzić w dalsze szczegóły tej koncepcji[66], zradzającej bodaj najbardziej profetyczne – właściwie utopistyczne, najbliższe może duchowi epoki oświecenia – podejście jego autora. Jako takie traciło ono raczej cechy geopolitycznego realizmu, tak silnie charakteryzującego jego wcześniejszą narrację. Co dla nas najbardziej istotne, rozważania dotyczące zrzeszenia narodów pozwoliły rozwinąć Staszicowi ocenę Polski – uzasadniającą przyczyny jej klęski i – jak należy wnioskować – powody oddania wielkiej misji zjednoczeniowej i cywilizacyjnej cesarstwu rosyjskiemu. Krótko mówiąc, w ujęciu Staszica Polska upadła, ponieważ poddała duchowi wyłącznictwa – od czasów wygaśnięcia linii jagiellońskiej po Konstytucję 3 Maja dzieje Polski był już nie „historią narodu”, ale dziejami „dwóch stanów” – „wyłączności stanu duchowieństwa, wyłączności stanu szlachty” – „kłócących, niszczących się wspólnie przemożnych domów” – dziejami, w których zatracono wszelką „względność na „zewnętrzne stosunki nardów”[67]. W konsekwencji tych zaniedbań miały się odsunąć od Polski „ludy pobratymskie”, które „nieustannie zrażane i wszystkimi gwałtu i wzgardy środkami zmuszane były przechodzić do narodów nieprzyjaznych, do ludów nawet innego pokolenia i innego języka”[68].

Jak widać uwarunkowania roku 1815, idące w parze z kategorycznym krytycyzmem w ocenie dawnej, szlacheckiej Polski, doprowadzał Staszica do całkowitego właściwie zarzucenia myśli o bardziej czynnej roli geopolitycznej jego ojczyzny w Europie. Można wnioskować, że w ocenie Staszica sytuację Polski mogły zmieniać w tym względzie ostatnie wysiłki reformatorskie Sejmu Czteroletniego – z Konstytucją 3 Maja na czele, torując drogę przyszłym inspiracjom. Nie powracał on już jednak do rozważań o przyszłej, sprawiedliwej Polsce – budowanej własnymi rękoma. Jak należy wnioskować, teraz misja reformy stosunków społecznych – w tym nadania Konstytucji i instytucji – ustaw kształtujących podstawy ładu społecznego, z gwarancjami „jednorządztwa”, sprawiedliwości, rozwoju rolnictwa, rzemiosł i handlu, obrony zewnętrznej, wreszcie ogólnego „postępu obywatelnienia”, musiały spoczywać w rękach Rosji. Podkreślmy, że zaufanie Staszica wobec tej ostatniej było całkowite i nie prowokowało dalszych pytań.

 

***

Analiza przywołanych fragmentów wybranych pism Staszica i Kołłątaja z różnych okresów ich życia utwierdza chyba w przekonaniu, że polska myśl polityczna ostatnich dekad XVIII i pierwszych XIX wieku stanęła przed wyjątkowo trudnymi wyzwaniami geopolitycznymi. W wyborze sojuszników i sprzymierzeńców kierowali się obaj autorzy troską o możliwie najlepsze zabezpieczenie interesów polskich, związanie ich z najsilniejszym w ich przekonaniu kierunkiem geopolitycznym, gotowi poprzeć w różnych momentach Prusy, Francję czy nawet – w przypadku Staszica – Rosję. Choć kierowali się w swych rozważaniach pryncypiami ideowymi, to uwzględniali przy tym uwarunkowania i byli gotowi na kompromisy z nieprzychylną Polsce rzeczywistością europejskiej polityki mocarstwowej. Te ostatnie wydawały się większe w okresie napoleońskim, w warunkach odzyskiwania utraconej ponad dekadę wcześniej państwowości polskiej. Ostatecznie dochodzą do szczytu w twórczości Staszica po 1815 rok, w warunkach dla Polski najmniej sprzyjających. Jakkolwiek rozstrzygnięcia zewnętrzne wyznaczały możliwości i granice swobodnego działania, obaj pisarze – reformatorzy chcieli je wykorzystać z możliwie najlepszym skutkiem dla Polski – sprawy polskiej. Nie można im odmówić tego, że szukali nierzadko bardzo twórczych rozwiązań. W czasie Sejmu Czteroletniego łączyło ich przekonanie, że należy aktywnie działać na rzecz dogłębnej reformy państwa, zarówno bieżącej jak i długofalowej. Trzeba tu stwierdzić dobitnie, że świadomi ogromu trudności i wyzwań, także zewnętrznych, nie bali się roztaczać wizji, zwłaszcza społecznych, które zdawały się wyprzedzać ich czasy o całe pokolenia. Czynili to ze względów doktrynalnych, ideowych, ale też celem zapewnienia Polsce trwałej pozycji w układzie europejskim a w perspektywie – świetności i chwały. Ich podejście było wówczas maksymalistyczne. Zwycięstwa Napoleona zdają się przywracać zaprzepaszczone dopiero co nadzieje. Musiały być one wprawdzie mitygowane świadomością wtórnej raczej roli odradzającego się, zalążkowego jedynie państwa polskiego. Jak wiadomo, na współpracę z Napoleonem nie zdecydował się Kościuszko. Z innych jeszcze powodów nie ufali mu inni działający aktywnie na rzecz sprawy polskiej. Tymczasem pomimo mniejszego lub większego sceptycyzmu, Staszic, działający tym razem w strukturach państwa, i Kołłątaj, odsunięty z kolei teraz od wpływów politycznych, chcieli zabiegać o jak najlepszy los państwowości polskiej pod patronem Francji. Przywołane tu pisma w każdym razie ujawniały głębokie zaufanie względem intencji Napoleona, doskonale reprezentując, pomimo sygnalizowanych tu osobistych zastrzeżeń ich autorów, pronapoleoński kierunek polskiej polityki.

Ogólnie biorąc, zaskakujące doprawdy, jak wiele łączyło Staszica i Kołłątaja. Różnice dotyczyły właściwie kwestii taktyki, bardziej nawet bieżącej niż długofalowej. W okresie Sejmu Czteroletniego Staszic pokładał faktycznie mniejszą ufność w polityce Prus, zaś w okresie napoleońskim zdawał się być nieco bardziej świadomy ograniczonych możliwości działania. Jednak nawet Kołłątaj, doszukujący się m.in. szansy odzyskania Śląska i oparcia granic o Odrę, Bałtyk, Dźwinę, Dniepr i Morze Czarne, musiał zdawać sobie sprawę z zaledwie pośredniej roli Polski – i tego, że będzie musiała udowodnić jeszcze swą przydatność sojusznikowi. Ostatnia część niniejszego artykułu przedstawia dalszy ciąg tej historii, dotyczącej już tylko Staszica. Otóż ukazuje ona jeszcze większą gotowość pogodzenia się przez tego wielkiego reformatora z warunkami międzynarodowymi i świadomą już rezygnację z wszelkich planów odrodzenia odrębnej państwowości polskiej. Paradoksalne, że w tym ostatnim okresie realistyczna, wręcz pesymistyczna ocena możliwości Polski po 1815 r., mieszała się u Staszica z bodaj najbardziej w tym czasie utopistyczną wizją stosunków europejskich i – trudnej zapewne do zrozumienia przez jego czytelników – roli cesarstwa rosyjskiego.

Zestawienie kolejnych etapów namysłu tych pisarzy, wypracowanych w ciągu kilkudziesięciu lat, uprawnia do mówienia o ewolucji ich poglądów geopolitycznych, warunkowanych różną oceną możliwości rozwoju polskiej państwowości. Tym bardziej zasługuje na uwagę to, co przez te lata pozostało niezmienne w ich refleksji. Sądzę, że najbardziej trwałych przekonań należy poszukiwać w ich podejściu do kwestii społecznych. Jak już to uwydatniono, zmieniały się w ich namyśle koncepcje sojuszu i roli Polski w stosunkach europejskich. Mogliśmy również zaobserwować – ogólnie wprawdzie – jak zmieniały się także ich preferencje ustrojowe: obaj pisarze odchodzili od republikanizmu, pokładając przy tym coraz większe zaufanie w instytucjach władzy centralnej i wykonawczej. Nie zmieniała się natomiast ocena ustroju feudalnego i właściwych dla niego praktyk wyłączności – w warunkach polskich – stanu szlacheckiego. Jak już powiedziano, w późniejszym namyśle Staszica krytyka „wyłącznictwa” krzyżowała się z pochwałą pokoju i nadzieją, że droga do niego wiedzie przez ostateczne zwycięstwo cesarstwa rosyjskiego. Kończąc możemy chyba zasugerować w sposób obrazowy, że ostatnie poglądy Staszica ukazują swoistą kapitulację jego marzeń o odzyskaniu przez Polskę dawnej świetności – tak jakby potwierdzając, że biegu historii wyprzedzić nie sposób – że być może nastał teraz czas największych wyrzeczeń i skupienia sił narodowych na cierpliwej i pokornej pracy – by użyć określenia z późniejszego okresu – u podstaw. Przedstawione tu rozważania dwóch bodaj najwybitniejszych myślicieli polskich tego okresu, zresztą ukazane na wybranych, choć bardzo ważnych przykładach ich twórczości, stanowią oczywiście jedynie pewien fragment bogatej, bardzo różnorodnej panoramy ówczesnej polskiej myśli geopolitycznej. Ilustrują jednak doskonale jej największe nadzieje i porażki, wyzwania i przeszkody. Polsce nie udało się w tym czasie „wyprzedzić kół historii” – wygrać ze splotem najgorszych uwarunkowań polityki mocarstwowej, jednak ukazane tu koncepcje pokazują, że wizje przekroczenia ograniczeń epoki, wiążące się ściśle ze śmiałymi ambicjami geopolitycznymi, nie były polskiej myśli obce.

 

***

Tekst powstał w ramach projektu Geopolityka i niepodległość – zadanie publiczne współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018”. Publikacja wyraża jedynie poglądy autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Tekst jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Ośrodka Myśli Politycznej. Utwór powstał w ramach konkursu Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosownej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018.

 

 

 

 

[1] Przedstawione tu interpretacje, dotyczące zwłaszcza kwestii społeczno-politycznych myśli tych autorów z tego okresu, rozwijam szeroko w innych pracach, w tym zwłaszcza: W poszukiwaniu prawdziwej rzeczypospolitej. Główne nurty myśli politycznej Sejmu Czteroletniego, Kraków 2015 oraz Republicanism of the Four Year Seym at a doctrinal crossroads (“History of European Ideas”, vol. 43, 2017, s. 69– 92).

[2] S. Staszic, Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego, oprac. S. Czarnowski, Wrocław 2005, s. 5.

[3] Tamże, s. 9.

[4] Tamże, s. 32.

[5] Zob. zwłaszcza S. Staszic, Przestrogi dla Polski, oprac. S. Czarnowski, Wrocław 2003, s. 68n, 72n, 222n.

[6] Zob. tamże, s. 60-61, 247.

[7] S. Staszic, Uwagi…, s. 113.

[8] Dodać należy, że inspirujący tych ostatnich J. J. Rousseau, autor Uwag o rządzie polskim, odradzał ten pomysł jako sprzeczny z wolnością. Znamienne, że czynił to wbrew licznym w dobie Oświecenia krytykom ustroju Polski; zob. np. R. Lis, W poszukiwaniu…, s. 78.

[9] Tamże, s. 115.

[10] S. Staszic, Przestrogi…, s. 246.

[11] Tamże, s. 247.

[12] S. Staszic, Uwagi…, s. 146.

[13] Szerzej na ten temat zob. R. Lis, W poszukiwaniu…, s. 138n.

[14] Na ogólny wpływ rewolucji na narrację Staszica zwracał uwagę zwłaszcza J. Michalski, Republikanizm Stanisława Staszica, w: tenże, Studia historyczne z XVIII i XIX wieku, t. 2: Ideologia, nauka, historiografia, Warszawa 2007, s. 129.

[15] S. Staszic, Przestrogi.., s. 46.

[16] H. Kołłątaj, Listy anonima, w: tenże, Listy anonima i prawo polityczne narodu polskiego, oprac. B. Leśnodorski, Warszawa 1954, t. 1, s. 245

[17] H. Kołłątaj, Odezwa do deputacji, w: tenże, Listy anonima i prawo polityczne narodu polskiego, oprac. B. Leśnodorski, Warszawa 1954, t. 2, 180.

[18] Zob. B. Leśnodorski, Hugo Kołłątaj, w: Polski Słownik Biograficzny, t. XIII/1, z. 56, Wrocław-Warszawa-Kraków 1967, s. 339.

[19] H. Kołłątaj, Listy anonima, w: tenże, Listy anonima i prawo polityczne narodu polskiego, t. 2, s. 177.

[20] Tamże, s. 178.

[21] Tamże, s. 242.

[22] H. Kołłątaj, Do deputacji…, s. 175-176.

[23] Tamże, s. 176.

[24] Dla potwierdzenia tej tezy przytoczmy tu tylko fragment memoriału z 1793 roku wręczonego przez inicjatorów powstania francuskiemu ministrowi Le Brunowi: „taka rewolucja w Polsce wiązałaby naród, który przez swoje położenie topograficzne, przez pokrewieństwo pochodzenia, obyczajów i języka, przez siłę zbrojną, którą by mógł rozporządzać, byłby jedynym zdolnym do szybkiego szerzenia republikanizmu w Rosji, do zasadzenia drzewa wolności nawet wśród lodów Petersburga. Nie ma wątpliwości, że Rzplta francuska będzie narażona na ciągłe niebezpieczeństwo zburzenia swego pokoju wewnętrznego przez intrygi obce i ulegać będzie ustawicznym agitacjom, póki n brzegach Newy będzie się znajdował potężny despota, nie zwalczony może innymi środkami prócz tych, które by łącznie z Polską zastosować można (T. Kościuszko, Pisma, oprac. H. Mościcki, Warszawa 1947, s. 71).

[25] Zob. M. Czeppe, Z.J. Wójcik, Stanisław Wawrzyniec Staszic, w: Polski Słownik Biograficzny, t. XLII/1, z. 172, Warszawa-Kraków 2003, s. 544.

[26] S. Staszic, O statystyce Polski krótki rzut wiadomości, w: tenże, Pisma filozoficzne i społeczne, oprac. B. Suchodolski, Warszawa 1954, t. 2, s. 298.

[27] Tamże, s. 299.

[28] Tamże.

[29] Tamże, s. 300.

[30] Zob. zwłaszcza A. Walicki, Idea narodu w polskiej myśli oświeceniowej, Warszaw 2000, s. 119.

[31] S. Staszic, O statystyce…, s. 300.

[32] Zob. M. Czeppe, Z. J. Wójcik, Stanisław Wawrzyniec Staszic, s. 545.

[33] S. Staszic, Do Sejmu. Co się z nami stanie? Co nam we wszystkich działaniach na pierwszej uwadze mieć należy, bmw [1809], s.12.

[34] Tamże, s. 12-13.

[35] Tamże, s. 13.

[36] Tamże, s. 31.

[37] H. Kołłątaj, Dzieje Europy za naszych czasów od roku 1750 do roku 1794 (Wstęp do rzeczy), w: tenże, Wybór pism naukowych, oprac. K. Opałek, Warszawa 1953, s. 408.

[38] Tamże, s. 409.

[39] Tamże, s. 410.

[40] Tamże, s. 409.

[41] Tamże, s. 409-410.

[42] Tamże, s. 410.

[43] Zob. B. Leśnodorski, Hugo Kołłątaj, s. 342.

[44] Zob. tamże.

[45] H. Kołłątaj, Uwagi nad położeniem Księstwa Warszawskiego, w: tenże, Wybór pism politycznych, oprac. B. Leśnodorski, Wrocław 1952, s. 312.

[46] Tamże.

[47] Interesujące, że twierdził przy tej okazji Kołłątaj, że – przykładowo – we Wrocławiu „mowa niemiecka i polska są wspólne mieszkańcom tak dalece, że nabożeństwo nawet odprawia się w oby językach dla wszystkich wyznań” (tamże, s. 311).

[48] Tamże, s. 311-312. Szerzej na temat etnicznego ujęcia narodu w ostatnich pismach Kołłątaja zob. A. Walicki, Idea narodu…, s. 104-105.

[49] Zob. [H. Kołłątaj], Uwagi nad teraźniejszym położeniem tej części ziemi polskiej, którą od pokoju tylżyckiego zaczęto zwać Księstwem Warszawskim. Nil Desperandum!, Lipsk 1808, s. 153n.

[50] H. Kołłątaj, Uwagi…, w: tenże, Wybór pism politycznych, s. 311.

[51] Zob. A. Walicki, Idea narodu…, s. 105.

[52] H. Kołłątaj, Uwagi…, w: tenże, Wybór pism politycznych, s. 313.

[53] Tamże, s. 312.

[54] Tamże, s. 312.

[55] Tamże, s. 315.

[56] Zob. A. Walicki, Idea narodu…, s. 79.

[57] Jak pisał w pierwszej wersji tego dzieła, „Wiem, że na samo wspomnienie „Moskal” słusznie drży z gniewu Polak. Ale proszę, tylko zimno bierzmy rzeczy”, by wkrótce dodać, że „Naród polski jest oświeceńszym od Rusinów” (S. Staszic, Uwagi nad życiem Jana Zamoyskiego, s. 114).

[58] S. Staszic, Myśli o równowadze politycznej w Europie, czytane w Wydziale Literatury Towarzystwa Przyjaciół Nauk w roku 1815 w miesiącu sierpniu, w: tenże, Pisma filozoficzne i społeczne, t. 2, s. 317.

[59] Tamże, s. 318.

[60] Tamże.

[61] Tamże, s. 319.

[62] Tamże, s. 320.

[63] Zob. S. Staszic, Dzieła, Warszawa 1816-1820, t. 9, 189n; 258n.

[64] S. Staszic, Myśli o równowadze, s. 320.

[65] S. Staszic, Uwagi do rodu ludzkiego, w: tenże, Pisma filozoficzne i społeczne, t. 2, s. 217.

[66] Na ten temat zob. A. Walicki, Idea narodu…, s. 81.

[67] S. Staszic, Uwagi do rodu ludzkiego, s. 210.

[68] Tamże.