Nota podana lordowi Palmerston przez posłannika Polski w marcu 1831 r.

Aleksander Wielopolski

Aleksander Wielopolski

Aleksander Wielopolski

(1803-1877), myśliciel i polityk konserwatywny.

Kiedy Polacy po wypadkach, które zaszły w ich kraju przy końcu listopada r. z.[1], posłali do Petersburga podane przez siebie warunki do układów, zapowiadali już wcześniej, że w razie odmówienia ich sprawiedliwych zadań, ogłoszą niepodległość swojej Ojczyzny. Odmówienie to nastąpiło i niepodległość Polski została ogłoszona. Znaczniejsze gabinety europejskie były świadkami umiarkowania, jakie naród polski okazał w pierwszych swoich krokach, o czym się one zapewniły, nie tylko z ogólnych oświadczeń doszłych do wiadomości całej Europy, ale jeszcze i ze szczególnych wezwań, przesłanych już od Rządu tymczasowego Polski, o pośrednictwo w popieraniu żądań podanych na zasadzie uroczystych traktatów. Wiedziały dobrze też gabinety, jaki miało skutek w Petersburgu ich własne wdanie się za Polakami, którym nie chciano dać innej rękojmi na zabezpieczenie należnych im praw, swobód, narodowości i samoistnienia, oprócz ponowionych obietnic; a doświadczenie piętnastoletnie już pokazało, jaką wagę do takowych obietnic przywiązywać należy. Przekonali się tedy Polacy, że główną przeszkodą dla nich do utrzymania egzystencji zaręczonej im przez Europę było połączenie Polski z Rosją, zwłaszcza gdy dwór petersburski uchylał się od wszelkich zobowiązań wskutek tegoż połączenia na siebie przyjętych, względem znaczniejszych mocarstw europejskich, a w szczególności względem Anglii. Dwór ten dostatecznie pokazał, że wszystkie przezeń podpisane obietnice na kongresie wiedeńskim były tylko sposobem użytym dla zatrzymania przy sobie dawniejszych zaborów przywłaszczonych na Polsce, a o których zwrot już się zaczęła domagać Europa, jako też dla zyskania nowego zaboru przez znaczną część Księstwa Warszawskiego.

Aleksander Wielopolski

Aleksander Wielopolski

(1803-1877), myśliciel i polityk konserwatywny.

Do ogłoszenia niepodległości Polski Sejm nie był wcale zniewolony naleganiami zagorzałego stronnictwa. Niezmierna większość narodu, Sejm, który jest jego organem, zdołały się opierać krzykom tego stronnictwa, dopóki tylko podobny krok mógł się uważać za nadto skwapliwy, gdy jeszcze wszystkie sposoby pojednania nie były wyczerpane; ale nareszcie to, co być się zdawało zrazu wymaganiem może nieroztropnym jednego stronnictwa, stało się z kolei wypadków rozsądnym życzeniem całego narodu niezachwianego w swym postanowieniu, aby i nie ustępować, i działać zawsze z umiarkowaniem.

Z prowincji zaś polskich włączonych do Cesarstwa wielka liczba mieszkańców znajdowała się w Królestwie Polskim. Ci, na mocy poruczeń, które im dali współziomkowie krajów zajętych przez wojska rosyjskie, zanieśli do Izb akt przystąpienia swojego w imieniu tych prowincji do wszystkich postanowień Sejmu warszawskiego, i ten akt został sposobem uroczystym przyjęty. Wielu znakomitych mieszkańców tychże prowincji mają od początku rewolucji czynny udział w Rządzie; takim jest nawet sam prezes niniejszego Rządu, książę Czartoryski[2], i naczelny wódz, książę Radziwiłł[3].

Wszystko teraz przywiązuje naród polski do zasady przez jego reprezentantów niedawno ogłoszonej, i odtąd ze względu na stan moralny narodu, Polska i niepodległość Polski powinny się uważać za wyłączne i nierozdzielne. Zasada niepodległości narodu nie może zginąć chyba z samymże narodem. Taki stan rzeczy w Polsce jest wypadkiem europejskim, dotyka on całą budowę towarzyską świata ucywilizowanego. Jeżeli ważną jest rzeczą dla narodu polskiego, aby ten wypadek był uważany pod swoim rzeczywistym względem, tedy nie mniej jest ważną rzeczą dla znaczniejszych gabinetów europejskich, aby dobrze rozważyły naturę tegoż wypadku, korzyści, jakie zeń można wyciągnąć dla pokoju i szczęścia narodów europejskich, tudzież niebezpieczeństwa mogące zagrozić Europie w dzisiejszym jej stanie, na koniec sposób, przez który by mogły osiągnąć korzyści, a niebezpieczeństwom zapobiec.

Aby zaś należycie zgłębić ten stan rzeczy, ze względu na dalsze wypadki, musimy zasięgnąć aż od podziału Polski.

Naród polski nauczony doświadczeniem tylu nieszczęść, podźwignął się był z poniżenia, do jakiego bezkarnie przywiedli go sąsiedzi, i na d. 3 maja 1791 nadał sobie konstytucję zastosowaną do swoich potrzeb, zgodną ze swoją przeszłością i historycznymi pamiątkami, konstytucję, która miała ustanowić szczęśliwą zgodę pomiędzy wszystkimi stanami i ich pomyślność zapewnić.

Europa z uradowaniem patrzyła na to ulepszenie, które utwierdzając byt polityczny Polski, miało uczynić ten naród podporą prawdziwej wolności i niepodległości, równie jak porządku i trwałości innych krajów. Lecz przeznaczenie mieć chciało, żeby Polska wtenczas właśnie utraciła swoją niepodległość, kiedy najwięcej uzyskała prawa do jej używania. Tenże sam zbrodniczy zamach, który pozbawił Polskę egzystencji politycznej, wprowadził Rosję do systematu państw europejskich. Stąd też nastąpiło w Europie wstrząśnienie wszystkich zasad utrzymujących porządek towarzyski. Nieszczęśliwe skutki podziału Polski jeszcze wtedy przepowiedziane od wielu przezornych polityków, a uważane przez dumną politykę za mary i strachy urojone, sprawdziły się w istocie. W żadnym innym razie wypadki do tego stopnia nie przewyższyły samychże nawet przepowiedzeń. Dziś nie potrzeba już rozumować dla okazania szkodliwości podziału Polski, dosyć opowiedzieć po prostu, jak się rzecz stała i co potem nastąpiło.

Rosja przez rozbiór Polski dowiodła, że nie zna dla siebie innej miary sprawiedliwości i niesprawiedliwości, nad własną tylko dogodność i wolę swych carów. Przychodząc do potęgi tak nadzwyczajnej, tak groźnej dla reszty Europy, pokazywała wyraźnie, że inne kraje mogą się jedynie od niej zabezpieczyć siłą, jaką by zdolne były przeciwko niej wystawić.

Tak więc Austria i Prusy, aby nie pozostały niższymi w sile od swojego nowego sąsiada, ujrzały się przymuszone pójść za jego przykładem względem Polski; co też ich wiązało do wspólnego interesu, do utrzymania popełnionego bezprawia w tym przywłaszczeniu. Udział zaś Austrii i Prus w rozbiorze Polski, jeżeli im posłużył do ułożenia swych sił w równi z siłami Rosji, uczynił ich względem reszty Europy zbyt potężnymi.

W tym stanie rzeczy powstała jeszcze inna niedogodność. Niepodobna jest żadnym nakazem zamorzyć egzystencję narodu, i nie masz takiej polityki, która by zdolną była gwałtownie zmienić naturę rzeczy, to jest zmienić prawo Boga. Jak tylko naród ma wszystkie żywioły do swojej egzystencji potrzebne, tedy żyje pomimo wyroku śmierci, jaki by na niego wydawano w traktatach i manifestach; ma egzystencję ukrytą pod zabudowaniem sztucznym, jakie wystawiono dowolnie, przypuszczając już dokonane jego ziszczenie; niezawodnie kiedyś się on wzruszy i powstanie. Tak właśnie się stało i z Polską. Zniszczona właśnie wtenczas, kiedy pierwiastki życia społecznego najwięcej w niej nabrały mocy, nie mogła się nierozdzielnie połączyć z krajami, do których różne jej części poprzyłączano. Polacy, przez wszystkie nieszczęścia, na jakie ich narażono, powzięli jeszcze mocniejsze uczucie swej narodowości; naród tedy musiał dążyć nieustannie do podźwignięcia się i zjednoczenia, że tak powiem, swoich rozszarpanych członków, co też musiało wystawiać północne kraje na gwałtowne wstrząśnienia. Mocarstwa, które podzieliły między siebie Polskę, stawały się tym więcej narażone na zewnętrzne ciosy, przez samą łatwość, z jaką można było zachwiać ich potęgę, działając na prowincje nowego zaboru. Pokazało się to w doświadczeniu, kiedy Napoleon[4] otworzył swój zawód zwycięski. Dosyć było połączyć Polaków w krajach odległych, utworzyć z nich legiony, aby tym sposobem wzmocnić silne poruszenie we wszystkich prowincjach polskich. Przez swoje więc zabory trzy mocarstwa wcieliły tylko w siebie nieodstępnego nieprzyjaciela, zyskały tylko poddanych, którzy stawali się sprzymierzeńcami każdego nowego nieprzyjaciela tychże mocarstw, i którym nawet nie można było nic zarzucić, że tak sobie poczynali.

Gdy zaś pomiędzy stanem zupełnej niepodległości Polski a jej zniszczeniem politycznym zdawało się upatrywać stan pośredni, stan półniepodległości czyli półuległości, chwycono się tego półśrodka na kongresie wiedeńskim; wzniesiono Królestwo Polskie, mające mieć oddzielną egzystencję w oddzielnych granicach, a jednak połączone z Roją; zapewniono podobną egzystencję wszystkim Polakom poddanym każdego z mocarstw, przyrzekając im, pomimo ich wcielenia, reprezentację i instytucje narodowe.

Ten nowy środek bardziej jeszcze odsłonił politykę gabinetu petersburskiego, który zupełnie tak sobie postąpił ze swobodami Polaków zostającymi pod strażą traktatów podpisanych przez całą Europę, jak dawniej postąpił w czasie podziału Polski z niepodległością narodu zostającego pod opieką prawa narodów. Wszystkie zasady, które Rosja zobowiązała się szanować w Królestwie Polskim, pomimo uroczystych przyrzeczeń i ponawianych tylokrotnie przysiąg obowiązujących gabinet petersburski do ich zachowania, poszły w zapomnienie.

Rosja nie przestała być wierną swoim widokom powiększania własnej potęgi i wpływu w Europie, które już objawiła wyraźnie od chwili swojego wnijścia w systemat państw europejskich. I jeżeli dopomogła znaczniejszym mocarstwom Europy w wojnie przeciwko Napoleonowi, wkrótce przeszła wszystkie granice i wszelką miarę, wpadając w ostateczność, a jej postawa wyrodziła się przez święte przymierze w nieprzyjaźń otwartą przeciwko wolności narodów. Natura zupełnie despotyczna państwa rosyjskiego unosić zawsze będzie gabinet petersburski ku tej ostateczności, tak, iż wszelki użytek, jaki może mieć Europa przez opozycję Rosji przeciwko anarchii, zawsze będą przeważać nadużycia samowładztwa, które to mocarstwo będzie rozszerzać lub potężnie wspierać swoją pomocą. Ta opozycja Rosji przeciwko duchowi anarchii nie będzie nigdy pochodziła ze źródła czystego, nigdy nie wypłynie z jej przywiązania do prawdziwej wolności, która dla niej jest zupełnie obcą; i będzie ona zawsze występować przeciwko nadużyciom anarchii dlatego, że sama ciągle wpada w drugą ostateczność.

Pod panowaniem cesarza Aleksandra[5], od czasu ukończonej wojny z Francją, Rosja zostawała spokojną, bo ten monarcha zachował żywe i głębokie wrażenie niebezpieczeństw ze strony Francji, które jemu i tylu innym monarchom niedawno zagrażały, które, mogąc się odnowić, zaprzątnęły całą jego uwagę. Lecz skoro po śmierci Aleksandra cesarz Mikołaj[6] wstąpił na tron, zaraz dowiódł, że polityka gabinetu petersburskiego nie przestaje dążyć do zaborów i wzrostu potęgi. Już w sprawie Grecji cesarz niniejszy widział tylko sposobność wstrząśnienia państwa tureckiego. Wkrótce i to nawet nie było dla niego dosyć, wdał się w umyślną i osobną walkę z tym mocarstwem[7]. Pobudki, które posłużyły za pretekst do tej wojny, tak wystawnie ogłaszane przez Rosję w obliczu Europy, równie jak owa szlachetność pozorna w ocaleniu państwa tureckiego, były tylko próżną igraszką. Gabinet rosyjski, gdy z jednej strony dla wystawy czynił podobne oświadczenia, sam wyznawał skrycie swoje widoki, które do tego zmierzały, aby przywieść Turcję do nicości zupełnej, poddać to rozległe państwo pod rozrządzenie Rosji i tym sposobem zapewnić sobie przewagę na wschodzie. Widoki te gabinetu petersburskiego, ukrywane w czasie swoim różnymi pozorami lub nawet zaprzeczane, są nader jasno wyjawione w piśmie urzędowym hrabiego Nesselrode[8] do w. księcia Konstantego[9] z d. 12 lutego 1830, donoszącym mu, jak się sprawa z Turcją zakończyła.

Po wypadkach, jakie otrzymała Rosja w ostatnich wojnach z Turcją i Persją[10], nie masz już wątpliwości, że wschód stanie się głównym celem dumnych zamiarów tego mocarstwa. W nowo zabranych krajach zaprowadzony jest rząd despotyczny, zupełnie zgodny z rządem całego państwa rosyjskiego, i który szczególnie służy do podniesienia jego potęgi wojennej. Nowe skarby zbierane z opłat nałożonych na podbite kraje, użyte są ku zasileniu kapitału przeznaczonego niezmiennie na koszty wojenne.

Świeżo jeszcze w sprawie wielkiej wagi gabinet petersburski dał poznać uroszczone przez siebie prawa do panowania w Europie. Austria, Anglia i Prusy uznały co do nowego porządku rzeczy, zaprowadzonego we Francji przez zmianę dynastii[11], że z mocy służącego im prawa i dla dobra Europy nic innego im uczynić nie wypada, jak tylko położyć tamę przeciwko wszelkim zamachom najezdniczym i zaborczym, zabezpieczając niepodległość innych krajów i pokój w Europie, bez mieszania się w sprawy wewnętrzne Francji. Jednakże Rosji nie chodziło o to, aby znaczniejsze mocarstwa Europy nie oświadczyły się przeciwko Francji; gabinet petersburski usiłował je wszystkimi sposobami do tego oświadczenia się skłonić, i nawet wzbraniał się akredytować posła przy nowym królu.

Podobnież sobie postąpił dwór petersburski względem Belgii[12]. Zmusiła go jedynie rewolucja polska do odłożenia, ale nie do zaniechania zamiarów zgubnych dla wolności ludów. Świeżo wydane oświadczenia przez cesarza Rosji podczas negocjacji z Polakami dowodzą wyraźnie, że tych zamiarów nie zaniechano. Rozjątrzenie panujące we Francji przeciwko mocarstwom zagranicznym i które w tym kraju pobudza liczne stronnictwa do żądania wojny, poszło najwięcej z tej uporczywości Rosji.

Takim jest mocarstwo, które się wprowadziło do systematu państw europejskich jedynie przez zniszczenie Polski, i które się utrzymuje w tym systemacie przez to jedynie, że Polska od niego jest wyłączona; takie dla Europy skutki z rozbioru Polski wyniknęły.

Szkodliwość tych skutków już dawno uznały mocarstwa, i jeżeli na kongresie wiedeńskim zostawiono Rosję w systemacie europejskim, to nie dlatego, iżby nie widziano niebezpieczeństwa zostawienia jej w tym systemacie i nie uznawano potrzeby wprowadzenia doń na powrót Polski na miejsce Rosji; owszem przeciwnie, chciano wtedy nagrodzić niesprawiedliwość i poprawić błędy, które dawniej dały powód do ciągłych zaburzeń; przywrócenie więc Polski musiało się przedstawiać mocarstwom jako środek nie tylko sprawiedliwości, ale i zdrowej polityki. Anglia domagała się przywrócenia Polski zgodnie z życzeniami Francji. Austria ofiarowała w tym celu zwrócić swoje posiadłości z zaboru Polski. Oto są słowa księcia Metternicha[13] w nocie z 21 lutego złożonej do protokołu konferencji pięciu mocarstw:

„Sposób postępowania, jakiego się trzymał cesarz[14] w ważnych układach, które tylko co ustaliły los Księstwa Warszawskiego, nie zostawił pewnie żadnej wątpliwości mocarstwom, że nie tylko przywrócenie Królestwa Polskiego, niepodległego i oddanego rządowi narodowemu polskiemu, byłoby zupełnie zaspokoiło życzenia Jego Cesarskiej Mości, ale nawet, że byłby nie żałował największych ofiar dla dojścia do zbawiennego przymierza dawnego porządku rzeczy. To jedno bez wątpienia już dostatecznie pokazuje, że cesarz wcale nie upatruje w tym, co się ściąga do narodowości Polski żadnego powodu zazdrości lub obawy dla ogółu swojego państwa. Nigdy Austria nie widziała w wolnej niepodległej Polsce mocarstwa współzawodniczego i nieprzyjacielskiego; a zasady, które powodowały dostojnych poprzedników Jego С. M. i samegoż Cesarza J. Mci. nawet co do podziałów z 177З i 1797 zostały zaniechane jedynie dla zbiegu okoliczności przeważnych i niezależących od woli panujących w Austrii”.

Tak były powikłane interesy trzech mocarstw, że było prawie niepodobne Austrii i Prusom zwrócić zabrane przez nich części kraju polskiego, jakie im przypadły w podziale, gdyby Rosja nie miała zwrócić części tegoż kraju przez nią posiadanej; bo powód, który niegdyś skłonił Austrię i Prusy do uczestnictwa w rozbiorze Polski, miał swoje źródło w powiększonej przez ten rozbiór potędze Rosji. Ale mocarstwo, które było główną sprężyną w rozszarpaniu Polski, opierało się właśnie najmocniej onej przywróceniu; gdy zaś cesarz Aleksander posiadał tak prowincje poprzedniczo oderwane od Polski, jako też i Księstwo Warszawskie, którego żądał przyłączenia, nie mogły tu być dostatecznymi układy; trzeba było koniecznie wdać się w wojnę z Rosją, aby wymóc przywrócenie Polski, a to już trudność zdawała się być niepokonana. Nie można wprawdzie zaprzeczyć, że nawet i wtenczas mocarstwa domagające się przywrócenia Polski, gdyby były silnie obstały przy swoim żądaniu, zdołałyby osiągnąć cel tak pożądany, i stąd właśnie Lord Castlereagh[15], który tak słabo obstawał, ściągnął na siebie zarzuty stronnictwa liberalnego w Anglii.

Jeżeli tedy niebezpieczeństwa stanu rzeczy, do którego rozbiór Polski dał powód, były już uznane podczas kongresu wiedeńskiego, trudno przypuścić, aby dziś nie miały zwracać uwagi. Czyli one się jeszcze potem nie powiększyły przez widoki gabinetu petersburskiego, tak wyraźnie objawione względem Turcji i Persji, jako też względem Francji i Belgii? Powody więc, które wtedy skłaniały znaczniejsze mocarstwa do żądania przywróconej Polski, dziś jeszcze nowej nabrały mocy.

A co do prawa, jakie mają te mocarstwa do uchylenia się od ostatnich traktatów względem kraju polskiego i na ich miejsce zawarcia nowych układów, nie może w tym zachodzić żadna wątpliwość. Rosja pierwsza złamała traktaty, nie dotrzymując warunków, które w nich były zastrzeżone, nie tylko na korzyść Polaków, mieszkańców nowego Królestwa, ale i mieszkańców prowincji polskich włączonych do Rosji; co też Polaków, równie jak i mocarstwa w tym zainteresowane, aby spełniono owe zaręczenia, upoważnia do wyjścia z obrębu zakreślonego traktatem wiedeńskim. Do podobnego właśnie przypadku stosują się słowa Grocjusza[16]: „każdej umowy punkty pojedyncze zdają się być jedne

w drugich zawarte, a to z powodu domyślnego warunku

i niby zastrzeżenia, że ja dotrzymam moich zobowiązań, jeżeli i drugi uczyni, co przyrzekł” (De iure bel. ас pac. lib. III, cap 19. §: 14). Vattel[17] w tym względzie nie mniej wyraźnie tłumaczy swoją opinię: „Traktaty zawierają w sobie przyrzeczenia zupełne (parfaite) i wzajemne. Jeżeli jeden ze sprzymierzeńców uchybia swym zobowiązaniom, drugi może go przymusić do ich dopełnienia; prawo to jest wypływem przyrzeczenia zupełnego. Lecz jeżeli nie może inaczej, jak tylko orężem zmusić sprzymierzeńca do dotrzymania danego słowa, bywa mu czasem dogodniej uwolnić się także od swoich przyrzeczeń i zerwać traktat; ma on niewątpliwie prawo tak sobie postąpić, bo sam się zobowiązał jedynie pod warunkiem, że jego sprzymierzeńcy dopełnią ze swojej strony wszystkich swoich zobowiązań. Sprzymierzeniec tedy, w razie naruszonej lub niedotrzymanej przez drugą stronę umowy, może uczynić jedno z dwojga, albo zmusić osobę nierzetelną do wypełnienia przyjętych na siebie zobowiązań, albo oświadczyć, że już traktat zerwany dla zaszłego już w nim nadwerężenia. Roztropność i zdrowa polityka wskaże mu, co ma w takim razie uczynić; a jak wszystkie narody są zainteresowane w utrzymaniu wiary traktatów, uważając ją za nietykalną i świętą, tak też mają prawo połączyć się dla powściągnięcia tego, który okazuje dla niej wzgardę, czyni z niej sobie wyraźną igraszkę, gwałci ją i poniewiera. Jest to nieprzyjaciel publiczny, który podkopuje zasady spokojności i wspólnego bezpieczeństwa ludów” (Droit des gens. liv: II. chap: 15. § 200. 222).

Obok tego wszystkiego, przeszkody, które się przedstawiały podczas kongresu wiedeńskiego widokom dla nas przychylnych mocarstw, zniknęły po większej części. Jak się wyżej powiedziało, największa trudność zachodziła w tym, że kraj był zajmowany przez Rosję. Ale teraz już Polska ma Rząd Narodowy, który ogłosił niepodległość kraju. Ludność czterech milionów mieszkańców uzbrojona jest na utrzymanie tego postanowienia i już pierwsze usiłowania wojsk regularnych pomyślnym skutkiem niedawno uwieńczone zostały. Wkrótce oddziały wojska polskiego mają się posunąć do innych prowincji, w których powstanie się przygotowuje. Jeżeli więc podczas kongresu wiedeńskiego byłyby musiały koniecznie mocarstwa dla przywrócenia Polski wdać się w wojnę i przyjąć na siebie wszystkie jej ciężary, dziś Polacy sami podjęli cały ciężar, a mocarstwom, które wtenczas tak gorąco pragnęły przywrócenia tego kraju, dosyć jest utrzymywać ich i wspierać postawę, jaką sami przybrać zdołali. Nigdy jeszcze, odkąd w całej Europie uznano skutki nieszczęśliwe rozbioru Polski, nie podaje się sposobność tak przyjazna do jej przywrócenia, z tak małym kosztem i usiłowaniem; nigdy też sposobność ta, raz pominięta, więcej się nie poda.

Ani by przyszło daleko szukać układów, przez które by wypadało zastąpić ostatnie kombinacje polityczne już zniweczone tak prawnym Polaków powstaniem; plan tych układów jest całkiem skreślony w samychże aktach kongresu wiedeńskiego. Gdy doświadczenie pokazało niepodobieństwo utrzymania punktów ugody na kongresie zapadłej względem losu Polski, które tak długich i trudnych sporów były przedmiotem, najlepiej by było na nowo wziąć się do planów poniewolnie wtenczas zaniechanych.

A naprzód przychylność, na jaką już wtenczas sprawa ta zasługiwała, i która dziś sprawiedliwie się jeszcze wzmogła i powiększyła, powinna by stać się pobudką do dania Polakom wszelkiej pomocy, bez wdawania się w otwartą wojnę z Rosją. Taką przyniosłyby pomoc oświadczenia publiczne wynurzające współczucie dla sprawy Polaków, i ułatwienie im związku z innymi krajami europejskimi, tak co do osób szczególnych, jako też i co do przewozu broni i zapasów wojennych, na koniec zasiłków i pożyczek pieniężnych.

Przez takowe ułatwienia Polacy mogliby stawić silny opór swym nieprzyjaciołom i być pewnymi szczęśliwych powodzeń.

Wtenczas by właśnie zaszła takowa okoliczność, w której Austria oświadczała swoją gotowość poniesienia największych ofiar, chcąc się przyłożyć do przywrócenia Polski. Nie zdaje się, iżby teraz dopełnienie tego oświadczenia ze strony Austrii podlegać miało innym warunkom niż dawniej.

Jeżeli zaś, jak się wyżej pokazało, Europa od epoki kongresu wiedeńskiego ma nowe powody obawiania się potęgi Rosji, tedy szczególnie Austria ma je największe, a obawę, którą wzbudziła w Europie polityka cesarza Mikołaja względem Turcji, równie żywo czuł i dwór wiedeński.

Zdawałoby się, iż Prusy nie powinny by się także wzbraniać zwrotu zabranych prowincji polskich. Musimy wszakże wyznać, iż ze strony tego mocarstwa nie masz wyraźnych oświadczeń gotowości w tym względzie, jakie były uczynione przez gabinet wiedeński w ciągu układów z roku 1814-1815. Można się więc spodziewać niejakich trudności ze strony dworu berlińskiego.

W takim stanie rzeczy rząd Króla JMci Ang. mógłby przyjąć sposób postępowania następujący: Jak tylko już wypadki wzięły taki obrót, niechby ten gabinet zgodnie z gabinetem wiedeńskim uznał niepodległość Polski, i niechby Austria zwróciła swoje zabory na Polsce. Zaraz można by wezwać dwór berliński do podobnego uznania i zwrotu. Dwór ten, gdyby się przychylił do wezwania, tedy by niepodległość Polski już była uznaną i rozciągałaby się na całą przestrzeń krajów polskich. W razie zaś odmówienia, uznanie to byłoby jedynie ze strony Anglii i Austrii, i ściągałoby się do krajów posiadanych tylko przez Prusy i Rosję. Francję, Portę Ottomańską, Szwecję i wszystkie inne mocarstwa europejskie można by wezwać, aby przystąpiły do tegoż uznania, zawiadomić o tym Rosję i wezwać ją do zaprzestania kroków nieprzyjacielskich przeciwko Polsce. Anglia, Austria i Turcja stanowiłyby naówczas z Polską przymierze odporne, i w razie gdyby Rosja nie chciała zaprzestać kroków nieprzyjacielskich przeciwko Polsce, mocarstwa te posłałyby posiłki Polakom, a zwłaszcza Anglia swoje floty obróciłaby przeciwko Rosji albo na Morzu Bałtyckim, albo też na Morzu Czarnym, gdzie współdziałanie Porty mogłoby bardzo być korzystnym.

Wkrótce Rosja musiałaby zaniechać walki. Straciłaby miejsce, które sobie dawniej przywłaszczyła przez zagładę polityczną Polski, i odzyskałaby dawne może położenie najwłaściwsze dla siebie i równie odpowiedne jej interesowi dobrze zrozumianemu, jak interesowi całej Europy; zaczęłaby ona starać się o zwrot swojej potęgi przez ulepszenia wewnętrzne, przez rozwijanie powolne i stopniowe miejscowych zapasów, nie zaś jak teraz przez najazdy i zabory. Polska dawna, Polska w granicach za króla Jana Sobieskiego18 oznaczonych, na dniu 3 maja 1791 r. odzyskując swe miejsce pomiędzy mocarstwami, stałaby się, podług myśli objawionej przez Lorda Castlereagh, mocarstwem środkującym pomiędzy Rosją, Austrią i Prusami. Nie byłaby ona groźną żadnemu z tych krajów, a byłaby dostatecznie silną do utrzymania równowagi pomiędzy nimi. Stosunki wzajemne Austrii z Prusami wróciłyby na nowo do stanu, w jakim były przed rozbiorem Polski, a położenie tych mocarstw względem innych krajów pogranicznych nie byłoby pogorszone, bo by jeszcze miały dostateczną rozległość, zdolną im zabezpieczyć wpływ należyty.

Mógłby kto zarzucić, że Austria zapewne nie będzie upatrywała w swoim położeniu względem państwa rosyjskiego żadnej przeszkody do wykonania oświadczeń uczynionych na kongresie wiedeńskim; lecz jak tylko Prusy nie zechcą się zgodzić na zupełne przywrócenie Polski, może stąd powstać trudność nieprzeparta, bo Austria nie zezwoliłaby na zmniejszenie swojej siły stosunkowej względem Prus. Ale nie jestże widoczną rzeczą, iż skoro Polska zostanie przywrócona co do krajów posiadanych dotąd przez Rosję i Austrię, tedy posiadanie W. Księstwa Poznańskiego będzie tylko doczasowe, a zwrot jego do składu krajów polskich prędko i niezawodnie się uskuteczni przez użycie sił samejże Polski. W razie, gdyby Prusy wzbraniały się przystępować do układów przyjętych przez Anglię i Austrię, Austria mogłaby oświadczyć, że zrzekając się sama swoich zaborów na Polsce, nie stawi żadnej rękojmi zaborom pruskim jako pochodzącym z tegoż samego źródła.

Kroki nieprzyjacielskie, których by Anglia podług planu powyżej skreślonego musiała się chwycić, dla wstrzymania nieprzyjacielskich działań Rosji przeciwko Polsce, nie mogłyby w żaden sposób zbyt uciążliwymi być dla Anglii. Siła zbrojna Polski byłaby już niezmiernie powiększoną przez przyłączenie Galicji. Szwecja i Turcja wezwane, aby przystąpiły do uznania Polski i do związku, który by miał na celu wesprzeć jej niepodległość, chętnie by popierały usilne starania Anglii. I Persja podług wszelkiego podobieństwa nie zaniedbałaby ze swojej strony też sprawę popierać. Ani tu zachodzi obawa, iżby mocarstwa wspomniane, wdając się tym sposobem w sprawę Polski przeciwko Rosji, nie zostały z drugiej strony w nowy kłopot zawikłane. Francję można by wezwać do uczestnictwa w tych układach, i niewątpliwie by ona przyjęła z największą chęcią wezwanie; jej uwaga byłaby w tę samą stronę zwrócona, a opinia publiczna we Francji nie pozwoliłaby rządowi zawikływać w czymkolwiek i utrudniać działania mające na celu ustalenie niepodległości Polski, zresztą ani Anglia, ani Austria nie byłyby tak zatrudnione w tej sprawie, iżby miały stracić spokojną postawę, przez którą by zdołały bronić się przeciwko wszelkiej napaści, skądkolwiek by ta wypadła.

Ci, dla których niniejszy stan Francji jest przedmiotem obawy, mogliby jeszcze zarzucić planowi przez nas podanemu, pod względem stanu powszechnego interesów Europy, że byłoby niebezpiecznie wprowadzać tak wielką zmianę w dzisiejszy skład tego ciała politycznego, gdy właśnie mu potrzeba całej siły dla oparcia się nowym przywłaszczeniom; że nade wszystko byłoby nieroztropnością zmniejszać potęgę Rosji, Austrii i Prus, stanowiących na stałym lądzie kamień węgielny tej budowy, którą znowu chcą zachwiać, że na koniec ta uwaga najwięcej mówi za Rosją, bo właśnie Rosja tak silne dała wsparcie Europie w okolicznościach podobnych tym, jakie lada dzień mogą jeszcze nastąpić.

Na ten zarzut łatwo odpowiedzieć. A naprzód uważmy, że ten zarzut oparty jest na zasadach, które sprowadziły ostatni rozbiór Polski. Wtenczas wszystkie dwory połączone przeciwko Francji zgodziły się na jedno, że dla wzmocnienia ich sił w tej wspólnej walce potrzebny jest rozbiór Polski, a pobudka z potrzeby chwilowej wynikająca, nie zdołała osłabić wrażenia, jakie miał w sobie tak nienawistny układ, i odwrócić zgubnych jego skutków, któreśmy powyżej wyszczególnili. Dopuścić na nowo, aby upadła Polska, zaledwie podźwignięta z upadku, sprzyjać jej zniszczeniu dla wzmocnienia potęgi trzech dworów, na przypadek walki, która może nawet nie nastąpi, byłby to krok tym niedorzeczniejszy, że już znana jest opinia ludów co do pierwszego rozbioru Polski. Ostrzega nas także doświadczenie, jak szkodliwe pociągnęłaby za sobą skutki zagłada tego narodu. Można by samochcąc utrwalać te szkodliwe skutki, odkładając na czas nieograniczony użycie lekarstwa dzisiaj tak łatwego.

A do tego nie zdaje się, iżby można sprawiedliwie utrzymywać, że chcieć przytłumić poruszenie, które niedawno zrobiło się w Polsce i utrzymywać nadal zniszczenie polityczne tego narodu, byłoby to pomnażać siłę stosunkową trzech dworów względem Francji. Rozbiór Polski sprawił, że Polacy w pierwszej zaraz wojnie byli gotowymi i najwierniejszymi sprzymierzeńcami Francuzów. To samo by się zdarzyło dzisiaj nawet w wyższym stopniu, bo powtórny zamach na zniszczenie Polski powiększyłby w Polakach dawne ich przywiązanie do Francji.

Ale możemy jeszcze powiedzieć, że przez przywrócenie Polski sposobem wyżej podanym nie tylko trzy mocarstwa utraciłyby część swoich sił materialnych, które w razie potrzeby ich użycia więcej by tym mocarstwom przyniosły kłopotu niżeli pomocy, ale nawet znikłyby razem lub znacznie się zmniejszyły niebezpieczeństwa, dające powód do uzbrajania się tymże mocarstwom.

To pewna, że stronnictwo we Francji, które chce wojny, jest dziś bardzo liczne, i zdaje się rzecz niewątpliwą, że gdyby wszystko w Europie zostało na dzisiejszej stopie, Francja rozpoczęłaby wojnę. Ale uważmy rzecz z bliska. Stronnictwo, o którym mowa, nie jest jednorodne w swym składzie i powodują nim rozmaite pobudki mniej więcej marne, z których te właśnie, co są najpozorniejsze i największej wagi, można by usunąć.

Niektóre z tych pobudek wspólne są wszystkim żądającym wojny, a najmocniejszą, i że tak powiem, panującą pobudką jest obawa, jaką zawsze wzbudza święte przymierze. Ale gdyby się udało urządzić sprawy Polski sposobem wyżej podanym, już by nie było świętego przymierza. Jeden sławny polityk Polskę po jej rozbiorze nazwał zakrwawioną kolebką świętego przymierza. Za przywróceniem Polski ten święty związek zniknąłby na zawsze. Pierwszą myśl do świętego przymierza podała Rosja, ona to stanowi jego kamień węgielny, skoro więc przez przywrócenie Polski ten kamień węgielny zostanie wzruszony, zaraz cała budowa d. 26 września 1815 r. wzniesiona, w której nigdy nie było miejsca dla Anglii, upadnie.

Wszystko, cośmy powyżej przytoczyli względem zamiarów Rosji przeciwko Francji i Belgii, dowodzi najwyraźniej, że wojska polskie nie czym innym są, jak tylko przednią strażą wojsk francuskich, i że za pobiciem Polaków, Rosjanie stanęliby wkrótce nad Renem. Muszą tedy Francuzi dla własnej swojej obrony przyjść na pomoc Polakom, zwłaszcza że te dwa narody łączy tyle pamiątek, które są zarówno dla nich obu drogie. Skoro zaś Polska przywróconą zostanie sposobem wyżej podanym, zaraz zniknie ten powód do wojny. Francuzi radzi ujrzą Polaków niepodległych i szczęśliwych, i obawy Francji będą uśmierzone, jak tylko przez przywrócenie Polski stanie gotowa zapora przeciwko Rosji.

Inne pobudki do wojny, zostające jeszcze do uważenia, jako to zdobycia i panowanie powszechne w Europie, są widocznie przesadzone. Stronnictwo, które je przyjęło, jest bardzo nieliczne i nie zdołałoby nigdy wziąć przewagi na obradach narodu francuskiego. Lecz przypuściwszy nawet, iżby to stronnictwo przemogło, jakżeby wielka była różnica co do przyszłych powodzeń między wojną przedsięwziętą dla zabezpieczenia się od Rosji daniem pomocy Polsce, a wojną przedsięwziętą jedynie w celu zdobywania i burzenia? Pierwsza pobudka do wojny jako słuszna i sprawiedliwa miałaby za sobą opinię publiczną, bez której dziś choćby największa potęga staje się bezsilną. Opór stawiany Francji przychodzącej na pomoc Polsce byłby najprzeciwniejszy duchowi panującemu w Europie, gdy tymczasem wojna zdobywcza Francji miałaby wyraźnie opinię publiczną przeciwko sobie. Austrii i Prusom przybyłoby prawdziwej siły przez poszanowanie, jakie by sobie zjednały, stojąc w obronie dobrej sprawy przeciwko przywłaszczeniom Francji; co dałoby tym obu mocarstwom postawę i wejrzenie całe odmienne w oczach narodów i samejże nawet Francji; nie byłyby one już uważane jako ciągle nieprzyjazne sprawie wolności, przeciwko którym zawsze jest korzystnie bój wszczynać i nie dawać im pokoju, chyba wtenczas, kiedy nie ma sposobu prowadzenia wojny. A do tego, gdyby Austria i Prusy na podanie Anglii przyjęły taki układ względem Polski, przez który by Francja zyskała dla swych instytucji liberalnych zaporę przeciwko Rosji, tedy by te dwa mocarstwa, przypuszczając Francję do uczestnictwa układów zajść mogących w tym względzie, łatwo by zyskały nowe zaręczenia ze strony Francji dla bezpieczeństwa swych krajów z nią graniczących oraz uroczyste zatwierdzenie dawniejszych traktatów. Tę nawet uwagę można by silnie przełożyć gabinetowi berlińskiemu dla skłonienia go do zwrotu krajów oderwanych od Polski. Ani się powątpiewać godzi, że opinia publiczna we Francji popierać będzie układy, które by miały równie na celu wolność, jako też i zabezpieczenie wzajemne krajów i narodów europejskich.

Nareszcie, byłoby najopaczniej utrzymywać, że Polska wróciwszy do rzędu krajów niepodległych, nie zgodzi się z porządkiem powszechnym narodów europejskich, albo że gdy jej dążenia są niepewne, niepodobna jest wymiarkować, jak ona wejdzie do tego społeczeństwa. Wszakże wielkie poruszenie, jakie niedawno zdziałało się w Polsce, nie dąży wcale do uformowania z niej nowego ciała politycznego, którego by własności, że tak powiem, były nieznane, którego by niewiadoma była ciężkość gatunkowa, rozmaite powinowactwa i różne stopnie przystawania do innych ciał tegoż samego systematu, tudzież sposób ciążenia do wspólnego środka. Rewolucja niedawno zaszła w Polsce jest też wprawdzie przywróceniem dawnego porządku, naród ma tylko wrócić do swojej dawnej egzystencji, zbogacony doświadczeniem przeszło pół wieku nieszczęść. Jego rząd nie jest rządem wczorajszym, który by się czuł odosobnionym od wszystkich innych rządów, który by zostawał w przeciwieństwie z porządkiem rzeczy wieki trwającym, i który by w swoim postępie zawadzał o wszystko, co z nim sąsiaduje. Jest to przeciwnie naród współczesny najdawniejszym narodom europejskim i który ma zająć na powrót miejsce pomiędzy innymi. Polska ma swoje podania i pamiątki historyczne, ma barwę narodowości w swoich instytucjach, barwę żywą i wyraźną, której nigdy nie zdołano zatrzeć. Ten zasób narodowości był ciągle przedmiotem jej przywiązania i troskliwości. Polacy w swoich urządzeniach wewnętrznych nigdy nie zbaczali z drogi stopniowego ulepszenia. Nigdy się oni nie dawali unosić wyobrażeniami oderwanymi, które gdzie indziej były nieraz przyczyną zaburzeń. Ta ich nierozdzielność z przeszłością, z podaniami i wiarą przodków, jako też z miejscowością swojego kraju, tak się wzmocniły w tym narodzie pomimo kolei, przez jakie przeszedł, i Napoleon sam, dla którego Polacy tyle mieli obowiązków, i który miał tak wielką przewagę nad ich umysłami, widział się przymuszonym w nadanych im przez siebie instytucjach szanować ich narodowość, w wielu punktach nawet wprost przeciwnych zasadom, których się trzymał, dążąc stale do urządzenia krajów i narodów na jedną ogólną formę, którą sobie ułożył, i której wszelkie względy miejscowości poświęcał.

Dzieje narodu polskiego przedstawiają rozwiązanie wielu ważnych wątpliwości, jakie by dziś rzucić można względem sposobu jego połączenia się z innymi narodami europejskimi. Gdyby kto chciał wiedzieć, czy projekty przywłaszczeń, zaborów i monarchii powszechnej znalazłyby silne poparcie w Polsce, zaraz by jej przeszłość stanęła z odpowiedzią, że przez całe wieki ten naród był przedmiotem Europy przeciwko najazdom Moskalów i Tatarów, że był wiernym sprzymierzeńcem Austrii, ocalając tę monarchię pod murami jej stolicy od zguby, którą zagrażali jej barbarzyńcy; że ostatnie koleje, przez które przeszła Polska, dały jej poczuć całą wagę i świętość zasady niepodległości narodowej; że jeżeli za czasów Napoleona Polacy wierni byli jego sztandarom, to nie dlatego, iżby mieli podzielać wszystkie jego widoki i zasady, ale że w nim upatrywali swego wybawcę i mściciela krzywd, jakie względem nich popełniły mocarstwa europejskie lub dozwoliły popełnić. Nie myśleli oni, że zbyt drogo okupili słaby promyk nadziei, którym gwiazda tego wielkiego człowieka oświeciła ich niedolę, okupując go krwią swoją.

Pod wieloma innymi względami Polska w nowych swoich związkach zastosowałaby się do sposobu, jakim by względem niej teraz postępowały mocarstwa. Dawne pamiątki przyjaźni, wdzięczność dla Anglii za stale wyznawane przez nią zasady względem Polski, miłość wolności, równa u tych obu narodów, i która w nich wyprzedziła nawet nowe postępy instytucji liberalnych, zaprowadzają już związek bardzo ścisły pomiędzy Anglią a Polską. Co do Austrii, przypominają sobie w Polsce, że to mocarstwo było prawie po niewolnie wciągnięte do uczestnictwa w rozbiorze tego kraju, przypominają sobie oświadczenia gabinetu wiedeńskiego na kongresie sprzyjające przywróceniu Polski, a stąd mają wszyscy głębokie przekonanie, że teraz Austria pokaże się wierną swoim oświadczeniom. Porta nareszcie jest dawną sprzymierzoną Polski, i równie jak Polska nieprzyjaciółką naturalną Rosji; ona ogłosiła się uroczyście przeciwko rozbiorowi Polski, przez co zobowiązała sobie Polaków. Jeżeliby więc teraz przez głośny czyn sprawiedliwości, na silne przełożenie Anglii, spełniony przez Austrię i poparty w swoich skutkach przez te oba mocarstwa, zgodnie działające z Portą, Polska była im w części winna swoje przywrócenie, tedy by jej związki z tymi krajami były jeszcze ściślejsze. To samo nastąpiłoby i względem Szwecji, jeżeliby ta poparła sprawę polską sposobem powyżej wskazanym.

Oprócz tego mocarstwa, które by teraz dopomogły Polsce, miałyby sposobność zawarcia z nią wszelkich traktatów mających za cel zabezpieczenie sobie wzajemnej pomocy w razie potrzeby.

A co do Anglii w szczególności, Polska przez swoje położenie geograficzne i statystyczne, równie też jako kraj rolniczy jest jej sprzymierzenką naturalną. Anglia znalazłaby w tym kraju korzystny odbyt na swoje produkty, i nawzajem mogłaby ofiarować Polsce sposobność do odbytu na zboże wychodzące z Polski; gdyż w podobnym stanie rzeczy i prawodawstwa angielskie mogłyby w tym przedmiocie przyjąć modyfikacje zarówno korzystne dla handlu obydwóm krajom.

Nawet wybór panującego, mający dopiero się odbyć w Polsce, mógłby taki nastąpić, iżby połączył interesy szczególne Polski z interesami ogólnymi systematu europejskiego i interesami mocarstw, których utrzymanie tego porządku może najwięcej dotykać.

Wszystkie te uwagi pokazują, że przywrócenie Polski dokonane sposobem podanym w naszym piśmie nie tylko by nie naruszyło porządku zaprowadzonego w Europie, ale by go jeszcze wzmocniło.

Polska będzie niepodległą, bo ma w sobie wszystkie żywioły stanowiące naród, a naród wielki, niezestarzały i pełen czerstwości. Zadziwiające wypadki, które niedawno zaszły w tym kraju, są nowym dowodem, że ten naród nie może ulec zniszczeniu. Wszystkie wahania się i wykręty polityki, które nie chciały dotąd uznać tej prawdy, na nic się nie przydały. Walka Polski z despotyzmem, któremu od sześćdziesięciu lat już kilkakrotnie ją poświęcają, musi nareszcie się skończyć. Europa niezawodnie przyjdzie jej na pomoc, to zaś może dwojako nastąpić. Albo Polska otrzyma silną pomoc przez współdziałanie dobrowolne wszystkich narodów, których wielka jej sprawa szczególnie dotyka, co by zarazem utwierdziło porządek rzeczy w Europie; albo też otrzyma pomoc od samej Francji, przymuszonej podnieść wojnę przeciwko całej Europie, lub raczej przeciwko wszystkim panującym, co by mogło na nowo zaburzyć całą Europę. Kroki nieprzyjacielskie przeciwko Rosji, które by nieuchronnie nastąpić musiały ze strony Anglii dla poparcia uznania niepodległości Polski, miałyby ten skutek, iż odwróciłyby wojnę krwawą i nieuchronną w przypadku, gdyby Polska była zmuszona szukać pomocy gdzie indziej niżeli w szlachetnych widokach gabinetu londyńskiego, tudzież w sprawiedliwości gabinetów wiedeńskiego i berlińskiego.

 

*  *  *

Aleksander Wielopolski (1803-1877), myśliciel i polityk konserwatywny. Urodził się 13 marca 1803 r. w Sędziejowicach koło Pińczowa. W czasie powstania listopadowego zasiadał w sejmie, udał się też z misją dyplomatyczną w imieniu Rządu Narodowego do Anglii, bezskutecznie próbując przekonać jej elity do wsparcia insurekcji. W 1833 r. współtworzył memoriał w obronie autonomii Uniwersytetu Jagiellońskiego. W latach 1835-1836 współpracował z Antonim Zygmuntem Helclem przy redagowaniu „Kwartalnika Naukowego”. Po rzezi galicyjskiej wystąpił z listem otwartym do księcia Metternicha (Lettre d’un gentilhomme polonais sur les massacres de Galicie adressée au Prince de Metternich. A l’occasion de sa dépeche du 7 mars 1846), w którym oskarżył biurokrację austriacką o przyczynienie się do tych krwawych zdarzeń i opowiedział za współpracą z Rosją. W 1861 r. car Aleksander II uczynił go dyrektorem Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Przeprowadził zniesienie pańszczyzny i doprowadził do rozwiązania Towarzystwa Rolniczego, co znacznie pogorszyło i bez tego niełatwe stosunki Wielopolskiego z „białymi”. Na znak protestu przeciwko działalności namiestnika carskiego gen. Lüdersa, margrabia podał się w październiku 1861 r. do dymisji, ale już w czerwcu 1862 r. został naczelnikiem rządu cywilnego Królestwa Polskiego. Wybuch powstania styczniowego i wymknięcie się sytuacji na ziemiach zaboru rosyjskiego spod kontroli – także wskutek błędów popełnionych przez Wielopolskiego – przesądziły o jego politycznym losie: został zdymisjonowany i opuścił w lipcu 1863 r. Warszawę. Resztę życia spędził na emigracji. Zmarł w Dreźnie 30 grudnia 1877 r.

Przedruk za: Nota podana lordowi Palmerston S. S. J. K. M. króla angielskiego przez margrabiego Wielopolskiego posłannika Polski w marcu 1831, Warszawa 1831.

*  *  *

Tekst opracowany w ramach projektu: Geopolityka i niepodległość – zadanie publiczne współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018”. Publikacja wyraża jedynie poglądy autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Tekst jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Ośrodka Myśli Politycznej. Utwór powstał w ramach konkursu Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosownej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018.

 

[1] Tj. po wybuchu powstania listopadowego. Wielopolski wyruszył do Wielkiej Brytanii z misją w imieniu Rządu Narodowego, której celem było pozyskanie wsparcia dla sprawy polskiej tamtejszych kręgów politycznych. W tym celu m.in. spotykał się z ówczesnym ministrem spraw zagranicznych lordem Palmerston i przedłożył mu niniejszą notę. Misja – której założenia Wielopolski wypracowywał wraz z księciem Adamem Jerzym Czartoryskim – nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Henry John Temple, wicehrabia Palmerston (1784-1865) był angielskim politykiem, związanym początkowo z torysami, następnie z wigami, wielokrotnym ministrem (m.in. spraw wewnętrznych i spraw zagranicznych), premierem Wielkiej Brytanii (1855-1858, 1859-1865).

[2] Adam Jerzy Czartoryski (1770-1861) – polski arystokrata, książę, dyplomata, myśliciel polityczny. W młodości przyjaźnił się z carem Aleksandrem I i z jego woli kierował rosyjską dyplomacją. W trakcie powstania listopadowego stał na czele Rządu Narodowego. Po klęsce insurekcji osiadł w Paryżu, gdzie stworzył prężny ośrodek polityczny, znany od nazwy jego siedziby jako Hotel Lambert, aktywnie zabiegający o sprawę polską na arenie międzynarodowej i w prasie.

[3] Michał Gedeon Hieronim Radziwiłł (1778-1850) – generał wojska polskiego, senator Królestwa Polskiego, uczestnik powstania kościuszkowskiego, kampanii napoleońskich i powstania listopadowego, w tym ostatnim od 20 stycznia do 26 lutego 1831 r. był naczelnym wodzem wojsk powstańczych, po upadku insurekcji więziony przez Rosjan (do 1836 r.).

[4] Napoleon I Bonaparte (1769-1821) – francuski wojskowy i polityk. Po zamachu dokonanym 9 listopada 1799 r., obalającym rządy dyrektoriatu, objął władzę jako konsul. W 1804 r. koronował się na cesarza. Po serii wojen, związanych z jego zaborczą polityką, został pokonany przez koalicję, w której prym wiodły Anglia i Rosja. Został zesłany na Wyspę św. Heleny, na której zmarł.

[5] Aleksander I Romanow (1777-1825) – car Rosji od 1801 r. Odegrał ważną rolę w wojnach z Napoleonem, a po nich należał do kluczowych graczy w tworzeniu nowego porządku politycznego Europy. W początkach panowania – gdy jednym z jego najbliższych współpracowników i przyjaciół był książę Adam Jerzy Czartoryski – sądzono, że może skierować cesarstwo na bardziej liberalny kurs polityki. Również część polskich elit politycznych wiązała nadzieje z carem, zwłaszcza po ustanowieniu na kongresie wiedeńskim Królestwa Polskiego z Aleksandrem jako jego królem. Nie przestrzegał on jednak konstytucji Królestwa, którą sam nadał. Kontynuował ekspansję Rosji w Azji i w rejonie Morza Bałtyckiego (zajęcie Finlandii i Wysp Alandzkich). Po wojnie z Turcją Rosja objęła we władanie Besarabię.

[6] Mikołaj I Romanow (1796-1855) – car rosyjski od 1825 r., w latach 1825-1831 król Polski (Królestwa Kongresowego). Na początku panowania stłumił powstanie dekabrystów (1825). Po uporaniu się z powstaniem listopadowym prowadził politykę represji wobec Polaków, m.in. zniósł konstytucję Królestwa Polskiego i zamknął uniwersytety w Warszawie i Wilnie. W 1846 r. posłał wojska do stłumienia powstania krakowskiego, zaś w 1849 r. – na prośbę Austrii – do zdławienia powstania węgierskiego. Umocnił pozycję Rosji na Bałkanach. W ostatnich latach życia uwikłał Rosję w wojnę krymską.

[7] Wojna rosyjsko-turecka rozegrała się w latach 1828-1829. Zakończył ją pokój w Adrianopolu. Zwycięska Rosja zajęła ujście Dunaju i dużą część kaukaskiego wybrzeża Morza Czarnego. Turcja musiała uznać autonomię Grecji.

[8] Karol Robert Nesselrode (1780-1862) – hrabia, rosyjski dyplomata niemieckiego pochodzenia, jeden z liderów Świętego Przymierza, minister spraw zagranicznych Rosji (1816-1856).

[9] Konstanty Pawłowicz (1779-1831) – wielki książę rosyjski, brat Aleksandra I i Mikołaja I, faktyczny wielkorządca Królestwa Polskiego, notorycznie łamiący jego konstytucję, cieszący się złą sławą także z uwagi na arogancję i konfliktowość.

[10] Wojna Rosji z Persją toczyła się w latach 1826-1828 i zakończyła się zwycięstwem tej pierwszej.

[11] Wielopolski odnosi się do zmiany dynastii burbońskiej na orleańską, do której doszło w wyniku rewolucji lutowej 1830 r. we Francji. Król Karol X abdykował, a królem Francuzów został Ludwik Filip I.

[12] Belgia uzyskała niepodległość w 1830 r., w wyniku rewolucji, której celem było oddzielenie się od Holandii, czyli wyjście z Królestwa Zjednoczonych Niderlandów. Wielopolski nawiązywał do faktu, że wybuch powstania listopadowego uniemożliwił Mikołajowi I planowaną interwencję celem stłumienia zrywu Belgów, w której władca Rosji chciał również użyć armię Królestwa Polskiego.

[13] Klemens Lothar von Metternich (1773-1859) – austriacki polityk, dyplomata, minister spraw zagranicznych (1809-1848) i kanclerz Austrii (1821-1848), przeciwnik ruchów rewolucyjnych. W 1848 r. w czasie Wiosny Ludów musiał uciekać z Wiednia, wyje-chał do Londynu, skąd powrócił w 1851 r.

[14] Franciszek I (1768-1835) – władca Austrii od 1792 r., w latach 1792-1806 jako ostatni cesarz rzymsko-niemiecki (Franciszek II), a od 1804 r. jako pierwszy cesarz austriacki (Franciszek I).

[15] Robert Stewart Castlereagh (1769-1822) – polityk angielski, torys, minister spraw zagranicznych (1812-1822), uczestnik kongresu wiedeńskiego (1815), zwolennik kursu polityki brytyjskiej mającej na celu zachowanie równowagi w Europie.

[16] Hugo Grocjusz (1583-1645) – holenderski filozof, prawnik, uchodzący za twórcę prawa międzynarodowego, autor m.in. Trzech ksiąg o prawie wojny i pokoju (1625), zajmował się m.in. zagadnieniami prawa naturalnego i umowy społecznej.

[17] Emmerich de Vattel (1714-1767) – szwajcarski prawnik i dyplomata, przez wiele lat służył na dworze saksońskim – był sekretarzem króla Fryderyka Augusta I. Jego najbardziej znanym dziełem był traktat Droit des gens; ou, Principes de la loi naturelle appliqués à la conduite et aux affaires des nations et des souverains (1758), poświęcony prawu międzynarodowemu. Książka ta inspirowała wielu prawników i polityków XVIII wieku, wśród tych ostatnich byli Ojcowie Założyciele Stanów Zjednoczonych (dzieło Vattela cenił m.in. Benjamin Franklin).