Dryf kontynentalny. Dywizje, które niszczą relacje między Stanami Zjednoczonymi a UE

Siedemdziesiąta rocznica zakończenia II Wojny Światowej jest doskonałą okazją do ponownego rozpatrzenia frustrującego stanu współczesnych stosunków transatlantyckich” – tak w artykule pt. Continental Drift. The Divisions that damage U.S. – EU Relationshippisze prof. Konrad Jarausch z University of North Carolina. Europa i Stany Zjednoczone coraz bardziej odsuwają się od siebie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że pomiędzy tymi dwoma partnerami wszystko jest w porządku. Turystyka kwitnie, a bilans wzajemnego handlu osiągnął swój szczytowy poziom w pierwszej połowie 2015 r. Wzajemna irytacja jest jednak rezultatem pogłębiających się, międzykontynentalnych rozbieżności, budowanych od kilku dekad. Zdaniem autora, mimo wszystko, Europa i USA potrzebują siebie bardziej niż im się wydaje, zwłaszcza teraz, w okresie zmian klimatycznych, globalizacji, migracji i terroryzmu. Aby zmniejszyć pogłębiający się między nimi podział, zanim będzie za późno, niezbędne jest skonstruowanie zupełnie nowego dialogu transatlantyckiego.

 

Autor zwraca uwagę, że negocjacje dotyczące transatlantyckiego partnerstwa handlowego i inwestycyjnego zatrzymały się przez spory dotyczące zmodyfikowanej żywności, przemysłowych standardów bezpieczeństwa i regulacji konkurencji. Administracja Obamy skupiła się na współpracy z azjatyckimi rynkami, spychając Europę na tylne siedzenie. Poprzednie pokolenia Europejczyków były wdzięczne Amerykanom za interwencje w czasie wojny, jednak czas na takie sentymenty już się skończył. Obecnie polityka militarna tych dwóch regionów jest skrajnie różna. Europa stara się unikać wszelkich konfliktów zbrojnych, żyjąc doświadczeniami XX w. i obawiając się agresji ze strony Rosji. Z drugiej strony, można jednak zauważyć, że coraz więcej europejskich naród chce włączyć się w rozwiązywanie problemu wojny w Syrii.

 

Jak wskazuje prof. Jarausch, jest wiele dziedzin, w których interpretacja wolności i odpowiedzialności jest różna dla USA i Europy np. swobody obywatelskie, prawo do posiadania broni, opieka zdrowotna itd. Wszystkie te rozbieżności mogą spowodować trwały podział między dwoma regionami, które wieki temu wyrosły z jednej filozofii. Mimo to, między USA a UE występują najmocniejsze powiązania ekonomiczne na świecie, gdyż są wzajemnie zainteresowani w utrzymaniu wysokich standardów pracy i zabezpieczeń praw własności. Jeżeli zatem nie uda im się stanąć teraz po jednej stronie, wszystkie wypracowane wcześniej gwarancje runą, nie tylko w tych dwóch regionach, ale i na całym świecie.

 

Po drugie, Pakt Północnoatlantycki zapewnił skalne podłoże dla międzynarodowego bezpieczeństwa, kiedy przyszło mu stanąć twarzą w twarz z aneksją Krymu przez prezydenta Rosji Władimira Putina. Jak wskazuje autor, „niechęć kluczowych europejskich sojuszników do ożywienia konfrontacji zimnowojennej doprowadziła do niepewnej odpowiedzi NATO na inwazję Putina, ograniczając wspólne działania wyłącznie do sankcji gospodarczych”. Stany Zjednoczone nie chcą samodzielnie interweniować na okupowanej przez Rosję Ukrainie. Jeżeli USA nie zostanie wyraźnie poparte przez czołowe kraje UE, problem dominacji rosyjskiej w Europie Wschodniej nie zostanie szybko rozwiązany.

 

Wedle prof. Jarauscha, także współpraca między USA a UE w zakresie globalnego ocieplenia jest istotna, gdyż tylko ich wzajemny głos mógłby przekonać największych trucicieli świata – Indie i Chiny – do zasilenia zachodnich wysiłków w powstrzymywaniu dalszego pogarszania się klimatu na świecie. Ponadto, niewiele partnerstw będzie miało taką siłę i wytrzymałość w prowadzeniu długotrwałych negocjacji z Iranem w sprawie jego ambicji nuklearnych. Być może wkrótce wynegocjowane rozwiązanie, chociaż w pewnym stopniu, doprowadzi do stabilizacji na Bliskim Wschodzie. Zarówno USA, jak i UE jednak będą musieli włożyć wiele wysiłku w egzekwowanie postanowień umowy jądrowej.

 

Ostatnią, wspomnianą przez autora artykułu, kwestią jest konieczność znalezienia rozwiązania w sprawie fali imigrantów, zalewającej UE i USA. Stany zostały zbudowane na tradycji migracyjnej i rozwinęły kraj w oparciu o wielokulturowość. Europa zaś jest regionem bardziej przezornym, jeżeli chodzi o otwarcie na obce nacje, jednak ma tę świadomość, że przyjęcie imigrantów jest niezbędne dla poprawy obecnego stanu demograficznego na tym kontynencie. Największy problem tkwi w tym, że USA boryka się obecnie z procedurą legalizacyjną ok. 11 milionów imigrantów z Meksyku, zaś UE dopiero szuka skutecznego sposobu dystrybucji imigrantów pomiędzy poszczególnych członków unii.

 

Nadszedł więc czas, w opinii prof. Jarauscha, na nowy, transatlantycki dialog, który skonfrontuje różnice w interpretacji naczelnych wartości USA i UE. Porozumienie między Obamą, a Angelą Merkel nie jest już wystarczające, gdyż źródło obcości między tymi dwoma kontynentami leży o wiele głębiej. Czas na to, aby intelektualiści po oby stronach Atlantyku rozpoczęli dyskusję na temat znaczenia poszczególnych praw w XXI wieku. Media powinny zająć się rozpowszechnianiem aktualnych informacji na temat sytuacji po drugiej stronie globu, zamiast powielać utrwalone już stereotypy. Zwykli obywatele tych dwóch różnych regionów powinni mieć jak najwięcej możliwości wzajemnej interakcji w celu lepszego, wspólnego zrozumienia. USA i UE, mając te same zainteresowania i wyznając te same, podstawowe wartości, muszą ze sobą pracować, aby rozwiązać wszelkie nierozwiązane dotąd problemy na świecie. Powtórzmy na koniec za autorem: „ich wspólna przyszłość zależy właśnie od nich”.

 

Źródło: https://www.foreignaffairs.com/articles/united-states/2015-09-08/continental-drift

 

26.09.2016