James Bennett: Po Brexicie

James Bennett w artykule After the Brexit już w 2014 roku opisywał działania, jakie powinny zostać podjęte po decyzji Brytyjczyków o opuszczeniu Unii. Jego zdaniem, ewentualne wyjście miałoby nastąpić nie wcześniej niż w 2020 roku. Szczególnie wartościowe jest więc racjonalne planowanie. Autor jest zwolennikiem Brexitu, a w jego szczególnym zainteresowaniu leży budowa Anglosfery między Wielką Brytanią a pozostałymi, anglojęzycznymi krajami. W jego opinii, zbudowanie takiej relacji byłoby idealnym rozwiązaniem jeżeli chodzi o porozumienia handlowe.

 

Wielka Brytania na mocy traktatów ma prawo do wystąpienia z Unii Europejskiej. Zgodnie z art. 50 Traktatu z Lizbony, Unia Europejska ma wówczas obowiązek negocjowania w dobrej wierze z krajem odchodzącym warunków dotyczących podtrzymania wzajemnego handlu i innych związków, w celu zminimalizowania zakłóceń, które byłyby spowodowane wyjściem Wielkiej Brytanii z UE. Bennett zwraca uwagę, że kiedy Unia włączała się w projekt wspólnotowy, taryfy przywozowe dla towarów brytyjskich wynosiły ponad 30 procent. Dzięki serii porozumień GATT i WTO, taryfy te są teraz na poziomie ok. 3 procent, nawet gdyby Wielka Brytania nigdy nie była w Unii. Tak więc w tym przypadku, po Brexicie nie będzie powrotu do status quo ante. Większy problem stanowią procesy produkcji, których poszczególne etapy są rozłożone między Wielką Brytanie a Europę kontynentalną. Umowa dotycząca transgranicznych produkcji komponentów istnieje jednak między USA a Kanadą, bez integracji politycznej i instytucjonalnej, którą narzuciła Europa. Znaczna część handlu transgranicznego między Wielką Brytanią a Unią Europejską może więc być kontynuowana na stosunkowo prostych zasadach, porównywalnych do rozwiązań północnoamerykańskich. Zredukowanie dodatniego bilansu handlowego UE z Wielką Brytanią, zdaniem autora, byłoby „odcięciem nosa na przekór twarzy”. Należy oczekiwać zatem, że istotne więzi handlowe z UE zostaną podtrzymane, Wielka Brytania zaś będzie wolna podpisywać korzystne dla siebie umowy handlowe z pozostałymi częściami świata.

 

Bennett rozważa trzy możliwe warianty po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii. Pierwszy z nich jest przystąpienie Królestwa do Północnoamerykańskiego Układu Wolnego Handlu NAFTA, umowy handlowej, obowiązującej obecnie między Stanami Zjednoczonymi, Kanadą i Meksykiem. Porozumienie to zakłada zmniejszenie barier celnych pomiędzy krajami. Jego kształt jest dosyć przejrzysty dzięki orzecznictwu arbitrażowemu zebranemu z ostatnich 20 lat, nie mieliby też brytyjscy prawnicy problemów z zapoznaniem się z prawami tego układu. NAFTA dałaby dostęp do rynku prawie 450 milionom ludzi i na pewno wpłynęłaby na wzrost PKB. Porozumienie NAFTA byłoby tym bardziej atrakcyjne, gdyby przyłączyły się do niej Australia i Nowa Zelandia, zwłaszcza, że były premier Kanady Brian Mulroney naciskał Australię-Nową Zelandię do przestrzegania NAFTA w ciągu ostatnich kilku dekad.

 

Drugim wariantem, zalecanym przez wiele stron jest umowa o wolnym handlu Wspólnoty. To przedstawienie pięćdziesięciu trzem członkom Wspólnoty umowy o wolnym handlu i obniżeniu taryf celnych, które stało się bardzo powszechne na całym świecie. Ze względu na to, że dzięki WTO taryfy celne zostały obniżone, przedmiotem umowy mógłby być sam układ o wolnym handlu. Większe korzyści leżą obecnie w transgranicznych umowach redukujących pozataryfowe bariery rynkowe. Zawarcie takich umów wymagałoby harmonizacji norm i rozwiązań prawnych, ale jak widać na przykładzie Stanów Zjednoczonych, jest to do zrealizowania.

 

Trzecią opcją, poza umową o wolnym handlu Commonwealth i członkostwa w NAFTA, jest umowa między Wielką Brytanią, a Kanadą, Australią i Nową Zelandią, w celu umożliwienia swobodnego przepływu w ramach wszystkich czterech swobód, czyli towaru i usług, osób, kapitału i informacji, co byłoby niemożliwe ze Stanami Zjednoczonymi, szczególnie ze względu na swobodny przepływ ludności. Umowa taka zakładałaby de facto nieograniczoną migrację w ramach Commonwealth Realms. Autor przywołuje koncepcje kanadyjskiego-brytyjskiego publicysty Conrada Black, który mówił o stworzeniu między tymi krajami konfederacji, zapewniającej swobodny przepływ w ramach czterech swobód oraz współpracę w zakresie bezpieczeństwa. Ponieważ siły zbrojne tych czterech krajów mają wspólne tradycje, wspólne struktury, wspólny język, a nawet ich nazewnictwo w sprawach wojskowych jest w zasadzie identyczne, bardzo łatwo przebiegłby proces zawiązywania sojuszu. Fakt, że mają wspólną głowę państwa rozwiązuje jeden problem, który pojawia się w większości konfederacji. Przyszłe zdarzenia wskażą, w którym kierunku to rozwiązanie może iść.

 

Autor zwraca uwagę na możliwość kształtowania umów o wolnym handlu w ramach układów trójstronnych, między pomniejszoną UE, wspólnotą Kanady, Australii, Nowej Zelandii i Wielkiej Brytanii, a Stanami Zjednoczonymi. W ten sposób umowa o wolnym handlu obejmowałaby prawie wszystkie, rozwinięte kraje na świecie. Jeśli zostały uzgodnione umowy z Japonią i zaawansowanymi demokracjami Azji Wschodniej, to struktura ta mogłaby zjednoczyć handel niemal wszystkich rozwiniętych demokracji przemysłowych na świecie. Nie pozwolą jednak na to Stany Zjednoczone, gdyż dzięki umową dwustronnymi to one samodzielnie stoją na straży wolnego handlu. Zmiany, które miałyby zajść na świecie, wymagałyby większego otwarcia ze strony USA i zmiany ich amerykańskiego prawa, które jest bardzo protekcjonistyczne względem wolnego handlu.

 

Na koniec redaktor podkreślił, że cokolwiek się stanie, Brytyjczycy muszą przewidywać możliwość wyjścia z Unii Europejskiej. Patrząc w dłuższej perspektywie, to co kraje anglosaskie muszą zrobić w pierwszej połowie tego stulecia to konsolidacja zasobów i aktywów, które mają. Rozwiązaniem w tym zakresie może być stworzenie długotrwałej, anglojęzycznej cywilizacji, która ma szansę wybić się na wiodącą wśród cywilizacji świata na bardzo długi czas.

 

Opracowanie: Agata Supińska

 

Źródło: http://www.newcriterion.com/articles.cfm/After-the-Brexit-7786

 

5.07.2016