Obama i Europa

Anne Applebaum opublikowała na łamach „Foreign Affairs” obszerny artykuł pt. Missed Signals, Renewed Commitment, podsumowujący relacje Stanów Zjednoczonych pod przewodnictwem Baracka Obamy z Europą. Przywołuje pamiętną wizytę w Berlinie, kiedy na kandydata Demokratów czekało kilkadziesiąt tysięcy, głównie młodych, ludzi. Byli zachwyceni jego optymizmem. Wkrótce po zaprzysiężeniu Obama otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla, jak pisze publicystka, głównie za to, że nie był Georgem W. Bushem. Później nastąpiło gwałtowne i obustronne rozczarowanie.

 

Applebaum upatruje w roku 2009 przełomu, którego konsekwencje są widoczne dla obu stron aż do tej pory. Miały w nim bowiem miejsce trzy ważne wydarzenia. Pierwsze – „reset” z Rosją firmowany przez Baracka Obamę i Hillary Clinton. Drugie – obchody sześćdziesiątej rocznicy powołania NATO. Wśród doniosłych przemówień polityków amerykański wniosek o wysłanie kolejnych żołnierzy do Afganistanu pozostał bez odpowiedzi. Trzecie – anulowanie programu instalacji tarczy antyrakietowej w Europie Wschodniej. Publicystka zauważa, że nie sama decyzja Obamy była zaskakująca, co styl jej przekazania, bowiem telefony z Białego Domu późną nocą budziły premierów Czech i Polski, by zawiadomić o podjętych przez prezydenta krokach. Patrząc zatem retrospektywnie na rok 2009, możemy sobie przypomnieć ocenianie Europy jako „nudnego” kontynentu, na którym można zrobić dużo ładnych zdjęć, lecz niekoniecznie rozmawiać o strategicznych planach geopolitycznych czy militarnych. Z kolei o złe relacje z Rosją bezapelacyjnie obwiniono poprzedniego prezydenta, zaś odpowiedzialność za wojnę w Gruzji zrzucono na Micheila Saakaszwilego. Z drugiej strony retoryka gabinetu prezydenta Putina zaczęła się zaostrzać.

 

W tym czasie Rosjanie zaplanowali manewry wojskowe obliczone na przećwiczenie inwazji na Białoruś oraz zrzucenie bomby atomowej na Warszawę. Przywódcy państw Europy Środkowowschodniej wyrazili wówczas głębokie zaniepokojenie tą swoistą demonstracją siły. Applebaum nie uważa, by w tym czasie administracja Obamy żyła złudzeniami. Raczej starała się ona „omijać” Putina, by realizować interesy z bardziej koncyliacyjnym Miedwiediewem, np. w zakresie pomocy dla wojsk stacjonujących w Afganistanie czy zwieńczenia porozumienia z Iranem. Publicystka zauważa ponadto, że podobną strategię stosowały wówczas Niemcy, zaś Berlusconi bawił się na Sardynii z Putinem, łagodzącym wówczas swój wizerunek (patrz: wizyta w Polsce na obchodach rocznicy wybuchu II wojny światowej). Ten dysonans był dla przywódców państw Zachodu odczuwalny, ale, w opinii publicystki, nie skłaniał do zrewidowania stanowiska wobec Kremla. Natomiast Rosjanie nie próżnowali – w roku 2013 na większą skalę powtórzyli manewry wojskowe – tym razem wzięło w nich udział aż 70 tys. żołnierzy. Zaprezentowali zatem skutek swoich 4-letnich inwestycji w sektor zbrojny – owoc czasu „resetowania” stosunków z USA i Europą. Z drugiej strony, zauważa Applebaum, odpowiedź NATO była wyjątkowo słaba – Amerykanie przysłali do Europy tylko 160 żołnierzy. W tym kontekście należy uwzględnić ekspansję Gazpromu na rynkach energetycznych czy rosyjskich spółek telewizyjnych na rynkach medialnych w Europie.

 

Publicystka stoi na stanowisku, że ów swoisty status quomógłby zostać utrzymany, gdyby nie miały miejsca przynajmniej dwa wydarzenia. Pierwszym z nich było wsparcie libijskich rebeliantów w walce z dyktatorskim rządem Mu’ammara al-Kaddafiego. Z jednej strony był to początek destabilizacji całego regionu, z drugiej unaocznił niedostatki wojskowe państw Zachodu – dziennie wykonywano zaledwie 150 misji, w których brało udział 250 samolotów. To niemal 5 razy mniej niż w trakcie wojny w Jugosławii. Później w Rosji rozpoczęły się liczne demonstracje po wyborach parlamentarnych, w których dopatrzono się licznych fałszerstw. Putin, zdaniem publicystki, mógł obawiać się swoistej powtórki z Libii, dlatego włożył wiele wysiłku, by rozładować społeczne niezadowolenie, zaś Zachód oskarżyć o inspirowanie i wspieranie zgromadzonych na ulicach wielu miast protestujących. Drugim wydarzeniem był oczywiście upadek rządu Wiktora Janukowycza na Ukrainie, który zwieńczyła jego ucieczka do Rosji, oraz aneksja Krymu. Dopiero ta demonstracja siły, jawnie gwałcąca prawo międzynarodowe, zmusiła NATO do odparcia Rosjan, będących w wyraźnej ofensywie. Symbolem rewizji polityki w tamtym okresie jest przyjazd Obamy latem 2014 roku do Warszawy i Tallina oraz potwierdzenie gwarancji zawartych w Pakcie Północnoatlantyckim.

 

Jednakże, zdaniem Applebaum, dziś wiodącą rolę w kreowaniu polityki przeciw Putinowi odgrywa Angela Merkel. I ceni jej wysiłki w kontekście rozlicznych interesów niemieckich przedsiębiorstw w Rosji. Wadą takiego scenariusza jest natomiast to, że Niemcy, głównie ze względów historycznych, wzbraniają się przed stosowaniem siły poza granicami własnego kraju. Opierają się także pomysłowi instalacji infrastruktury NATO w Europie Środkowowschodniej. Sama Merkel nie uwzględnia w swoich planach stanowisk państw, znajdujących się w bliskim sąsiedztwie z Rosją, co osłabia jej pozycję negocjacyjną. Największą bolączką, zdaniem publicystki, są jednak wieloletnie opóźnienia w przygotowaniu strategicznym i militarnym państw NATO. Ryzykuje nawet tezę, że gdyby przed kilkoma laty został zrealizowany choćby projekt natowskich baz w naszym regionie, Kreml mógłby wstrzymać się z inwazją na Ukrainę. Tymczasem Putin za pośrednictwem spółek gazowych, medialnych oraz służb specjalnych powiększa swoje wpływy nie tylko w państwach postsowieckich, ale także m.in. we Francji. Europa ma także inne problemy, pisze Applebaum, wystarczy je tylko zaostrzać. Dobrym przykładem jest kryzys grecki, który trwa już od kilku lat bez perspektywy ustabilizowania sytuacji. Po drugie, ujawnia się w nim pozycja obserwatora przyjęta przez Amerykanów, „dopingujących” Europejczyków, ale nie decydujących się choćby na symboliczne wsparcie finansowe czy polityczne.

 

W podsumowaniu swojego artykułu Applebaum porównuje prezydenturę Obamy do czasów rządów Cartera, na początku proponującego „odprężenie”, a kończącego na dozbrajaniu mudżahedinów w Afganistanie i bojkocie igrzysk w Moskwie. Po drugie, zwraca uwagę na wiele niewiadomych sprawiających, że bardzo trudno przewidzieć dalszy rozwój wypadków – czy Zachód wykorzysta kłopoty Rosji i wyciągnie lekcję z niedalekiej przeszłości.

 

Źródło: https://www.foreignaffairs.com/articles/europe/obama-and-europe

 

22.08.2015