Potrzeba przyjęcia wizji spraw światowych przez supermocarstwa

Świat się zmienia. Coraz więcej obaw wzbudza przyspieszenie erozji amerykańskiej dominacji i przyszły zakres globalnego wpływu tego supermocarstwa. Ali Wyne, analityk piszący m.in. dla RAND Corporation, podaje swoim czytelnikom szereg argumentów licznych ekspertów, którzy dogłębnie analizują wspomnianą erozję amerykańskiego prymatu na scenie światowej. Wyne przytacza słowa m.in. Anne Applebaum, która stwierdziła w maju b.r., że „Patrząc wstecz, era amerykańskiej hegemonii była…wybitnie krótka”. Opinia ta padła na tle wycofania się prezydenta Donalda Trumpa z umowy nuklearnej z Iranem oraz konfliktu z kluczowymi amerykańskimi sojusznikami wokół tego węzłowego problemu polityki zagranicznej.

 

Erozja amerykańskiego prymatu jest, zdaniem Wyne’a, przedmiotem obaw coraz większej liczby ekspertów, którzy zauważają, że konflikty z dotychczasowymi sojusznikami w zakresie współpracy gospodarczej, w szczególności z krajami Unii Europejskiej i wycofanie się z Partnerstwa Transpacyficznego, którego skutkiem jest zwiększenie chińskich możliwości handlowo-inwestycyjnych w regionie kosztem wpływów amerykańskich, prowadzi w istocie do izolacji Ameryki. Dalsze spory handlowe z wieloletnimi partnerami gospodarczymi jak Unia Europejska, Japonia, Kanada i Meksyk jedynie składają się na efekt, jakim jest głębsza izolacja Ameryki. Ekspert wskazuje na niechęć i głęboki sceptycyzm prezydenta Trumpa dla wspierania tzw. „powojennego porządku”. Wyne przytacza niedawną analizę ekspertów z think tanku z Sydney, The Lowy Institute, którzy skonkludowali, że o ile Stany Zjednoczone są wciąż dominującym mocarstwem w rejonie Azji i Pacyfiku, to ich zdaniem Chiny do 2030 roku przejmą rolę regionalnego hegemona.

 

Według eksperta problem osłabienia dominacji jest zdecydowanie bardziej złożony niż się na pozór wydaje, ponieważ wskazać należy, iż mocarstwo urasta do swego prymatu nie poprzez samą siłę, którą dysponuje, ale przede wszystkim poprzez uosabiającą mocarstwo cnotę własnej wizji. Wprowadzanie w życie wizji globalnej polityki pozwala zorganizować wokół siebie licznych sprzymierzeńców i realizować założenia polityki światowej, które z trudem są możliwe do zrealizowania wyłącznie przez samo mocarstwo. Waszyngton ma wciąż w tym zakresie zdecydowany lewar ponad Pekinem i nagłe zmiany w światowym prymacie na razie, choćby z tego powodu, nam nie grożą.

 

Biorąc z kolei pod uwagę bardzo istotny wskaźnik siły, jakim jest zręczność militarna państwa, widać nadal zdecydowaną przewagę amerykańską. Analizy m.in.  International Institute for Strategic Studies, które wskazują, że Chińczycy mogą do lat 30. prześcignąć Amerykanów w zakresie skali finansowania wojskasą istotne, jednak Wyne stwierdza, że Chińczycy musieliby być rzeczywiście zdolni do projekcji siły tak „szybko, zabójczo i globalnie” jak zdolni do tego są nadal Amerykanie, żeby osiągnąć faktyczną przewagę. Z analiz wynika dość jasno, że Chińczycy mają do nadrobienia zaległości modernizacyjne i najpierw czeka ich osiągnięcie poziomu zdolności militarnej, którą Amerykanie posiadają od dawna. Wtedy dopiero koncert supermocarstw wkroczy na wyższy etap rywalizacji.

 

Wskaźniki gospodarcze są także częstokroć bardziej dwuznaczne niż się nam wydaje. Z jednej strony ostatnie szacunki londyńskiego Center for Economics and Business Research wskazują, że chińskie PKB wyrażone w dolarach powinno prześcignąć amerykańskie do 2032 roku, ale aby uznać Chiny za równorzędnego partnera pod względem rozwoju, potrzebny byłby mniej więcej czterokrotny wzrost PKB per capita, porównywalny krzepki system innowacji i waluta figurująca na światowych rynkach finansowych tak często jak dolar, który wciąż ma globalny prymat. Chińczycy prą na wszystkich gospodarczych frontach i osiągają godne podziwu wyniki, jak czterokrotne zwiększenie PKB per capita w ciągu ostatniej dekady, jednak potrzebują wciąż innowacji i czasu na wdrożenie nowych rozwiązań w zakresie zaawansowanej produkcji przemysłowej.

 

Wyne przytacza interesujące zestawienie, iż w zakresie fundamentalnych czynników siły jak populacja i jej przyrost, wzrost gospodarczy i zdolności innowacyjne, Stany Zjednoczone wciąż są bardzo silne. Ameryka, m.in. dzięki imigrantom prezentuje się obiecująco pod względem demografii pośród głównych mocarstw. Szacunki związane z wpływem imigrantów i ich dzieci na demografię amerykańską mogą jednak ulec zmianie z powodu polityki administracji Donalda Trumpa wobec powyższych. Dzięki gazowi łupkowemu, Ameryka będzie w stanie zostać eksporterem netto energii nawet do 2022 roku, co po raz ostatni miało miejsce w 1953 roku. Stany Zjednoczone wciąż są ponadto globalnym magnesem przyciągającym światowe talenty na studia wyższe.

 

Trudno mieć wątpliwości, że wzrost chiński będzie relatywny względem amerykańskiego i że, jak wykazała historia Ameryki, sam prymat gospodarczy nie jest wystarczający do stania się globalnym hegemonem. Do tego Ameryka potrzebowała zwycięstwa w drugiej wojnie światowej i zbudowania globalnego systemu na gruzach Europy i Azji, jaki zapewnił Ameryce prymat i rolę supermocarstwa, które zdaniem ekspertów są tak dzisiaj osłabione i zagrożone. Zdaniem Wyne’a administracja Donalda Trumpa jest pierwszą w powojennej historii Ameryki, próbującą podważyć budowany przez dekady system bezpieczeństwa w oparciu o globalne instytucje jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Bank Światowy i postrzega świat bardziej w kategorii „areny stałej rywalizacji” niźli współpracy i koalicyjnego rozwiązywania kryzysów. Grozi nam możliwość powrotu do typowo transakcyjnej metody prowadzenia polityki zagranicznej. Wycofanie się z Partnerstwa Transpacyficznego, próba wprowadzania ceł na wybrane produkty partnerów handlowych, deklaracje wycofania się z Porozumienia paryskiego, kwestia umowy nuklearnej z Iranem i inne liczne przykłady węzłowych zagadnień polityki zagranicznej wskazują na odwrót od dotychczasowych pryncypiów polityki amerykańskiej, które dały Ameryce tak wiele korzyści w XX wieku.

 

Zdaniem eksperta, odrodzenie siły Pekinu przez ostatnie cztery dekady może oznaczać najbardziej niezwykły przyrost potęgi w historii. Chiny niewątpliwie stały się w dłuższej perspektywie potężnym i groźnym rywalem, który był dotychczas w stanie zapanować nad Morzem Południowochińskim i próbuje realizować projekty gospodarczo-polityczne na ogromną globalną skalę, jak Nowy Jedwabny Szlak przy stałej negacji zachodniej ideologii i podtrzymywaniu swojej własnej wyjątkowości. Chiny skorzystały z włączenia się do globalnego systemu gospodarczego i bezpieczeństwa odrzuciwszy nędzę izolacji, jednak przed tą potęgą stoi wielkie wyzwanie nakreślenia własnej wizji globalnej polityki, tj. jakim supermocarstwem Chiny chcą się stać w przyszłości. Potrzebna będzie Chińczykom wyrazista wizja swojej potęgi pośród sieci sojuszy i powiązań.

 

Z kolei Stany Zjednoczone czeka, według autora analizy, zadanie wzmocnienia rdzenia swojej siły, a nie skupianie się na odpowiadaniu na każdym polu Chińczykom, gdziekolwiek pojawi się potencjalne zagrożenie. Wyne wskazuje ustanowiony po wojnie porządek i system bezpieczeństwa jako siłę Ameryki, którą trzeba odnowić i wzmocnić, co jednak nie będzie łatwe, ponieważ coraz większa liczba wschodzących potęg postrzega tenże porządek nie jako dar, z którego można czerpać korzyści, ale jako narzucony odgórnie, nieprawowity schemat funkcjonowania.

 

Przed USA mamy więc wielkie zadanie odnowienia ustanowionego ładu powojennego. Póki co, w oczach sojuszników, Amerykanie robią wszystko, by naruszyć stabilną dotychczas strukturę, czego efekty widzimy wszyscy w podejmowanych, trudnych czasem do zrozumienia posunięciach w polityce zagranicznej. Warto w kontekście erozji amerykańskiego prymatu przytoczyć wspomniane słowa prezydenta Francji Emmanuela Macrona przed szczytem G7, który powiedział: „Amerykański prezydent może nie mieć nic przeciwko byciu izolowanym, ale my także nie mamy nic przeciwko podpisaniu porozumienia sześciu krajów, jeśli zaszłaby taka potrzeba. Jest tak, ponieważ te sześć krajów reprezentuje wartości, reprezentują one rynek gospodarczy mający za sobą wagę historii i który jest teraz prawdziwie międzynarodową siłą”. Wyne wskazuje, że co prawda orędownicy polityki „America First” zapewne nie muszą przejmować się słowami prezydenta Francji, to jednak powinni pamiętać o słowach Raymonda Arona, który powiedział, że „siła wielkiego mocarstwa jest osłabiona, jeśli przestaje służyć idei”. Autor konkluduje, że świat może być zawieszony pośrodku rywalizacji o dominację dwóch gigantów, którzy zachowują się wbrew wszelkim oczekiwaniom. Z jednej strony Amerykanie mogą dalej negować schemat bezpieczeństwa i ład, który sami ustanowili dla ugruntowania własnego prymatu, a z drugiej strony obserwujemy na horyzoncie zmagań chiński substytut, który wciąż musi zdefiniować swoją supermocarstwową wizję.

 

Opracowanie: Jakub Jezierski

 

Źródło:https://www.rand.org/blog/2018/06/the-need-for-superpowers-to-embrace-a-vision-of-world.html

 

04.07.2018