Stan gry: Rosja – Ukraina – Białoruś (po szczytach w Soczi i Paryżu z grudnia 2019 roku)

Stanisław Górka

Stanisław Górka

Stanisław Górka

Doktor, wykładowca w Instytucie Europeistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, współpracownik Ośrodka Myśli Politycznej.

W ostatnim czasie byliśmy świadkami dwóch szczytów: 7 grudnia w Soczi odbył się szczyt Rosja-Białoruś, zaś 9 grudnia w Paryżu szczyt czwórki normandzkiej – ważny w kontekście Ukrainy. Prezydentowi Francji Emmanuelowi Macronowi niezwykle zależało na szczycie paryskim. Niektórzy komentatorzy tłumaczą to przez pryzmat jego porażek w polityce wewnętrznej. Z uwagi na nie chciałby on bowiem zaprezentować się jako dynamiczny i zdecydowany lider Europy. Otwarcie się na Rosję jest tego najlepszym przykładem. Relacje z tym krajem Macron przedkłada nad stosunki z Ukrainą, kwestia Donbasu jest dla niego jedynie instrumentem do osiągnięcia korzystnych warunków do zniesienia sankcji wobec Rosji, by wzmocnić relacje gospodarcze i móc pochwalić się tym sukcesem przede wszystkim przed swoim społeczeństwem. Wydaje się zatem, że prezydentowi Francji nie zależy na sytuacji Donbasu, autentycznym dobru Ukrainy, ale jedynie na mocniejszym otwarciu się na współpracę z Rosją.

Stanisław Górka

Stanisław Górka

Doktor, wykładowca w Instytucie Europeistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, współpracownik Ośrodka Myśli Politycznej.

Prezydent Wołodymyr Zełeński w kampanii wyborczej obiecywał, że doprowadzi do zakończenia walk w Donbasie. Na paryskim szczycie czwórki normandzkiej stronie rosyjskiej i ukraińskiej towarzyszył sztab doradców. Rozmowy skoncentrowane były na kwestii zakończenia walk w Donbasie oraz tranzytu i zakupu rosyjskiego gazu przez Ukrainę. Obserwując rezultaty tego spotkania, uważam, że do żadnego zasadniczego przełomu nie doszło, strony uzgodniły jedynie kilka niewiążących kwestii, które nie przesądzają przyszłości. Jedynym rezultatem jest wspólne oświadczenie przywódców, którego treść głosi, że podstawą procesu pokojowego będzie Porozumienie Mińskie z 2015 roku. Z nowych kwestii, które są wynikiem omawianego spotkania z 9 grudnia w Paryżu i rozszerzają dążenia pokojowe wymieniłbym: plan rozminowywania, wstrzymania ognia, wycofania części sił zbrojnych z linii rozgraniczenia, wzmocnienie mandatu OBWE, postępujący proces wymiany jeńców – podkreślmy jednak, że to niczego nie przesądza i w rzeczywistości może to nie dojść do skutku, jeśli obie strony będą miały inną wizję realizacji tych postanowień w praktyce i nie będzie woli politycznej do ich wprowadzenia w życie. Z pewnością byłoby to korzystne dla prezydenta Ukrainy – Wołodymira Zełeńskiego.

Formuła Steinmeiera zakłada także przyznanie specjalnego statusu kontrolowanym przez separatystów i wspierającą ich Rosję częściom obwodu donieckiego i ługańskiego. Zakładam jednak, że obie strony tego konfliktu będą stosować grę na czas, taktykę opóźniania, oporu, a nawet unikania zmian. W drugim aspekcie, a więc w kwestiach gazowych, strony także nie dokonały żadnych ostatecznych uzgodnień i obowiązujące do końca tego roku postanowienia pozostają w mocy.

 

Relacje Rosja-Białoruś (sytuacja po szczycie w Soczi z 7 grudnia)

 

Obserwując efekty tego szczytu, który poprzedził spotkanie „czwórki normandzkiej”, trzeba zaznaczyć, że i w tym przypadku do żadnych spektakularnych zmian w relacjach obu tych krajów nie doszło. Stronie rosyjskiej zależało na tym, by wykorzystać szczyt w Soczi z 7 grudnia i wypracować na nim porozumienie, które następnie mogłoby zostać ogłoszone 8 grudnia, w dwudziestą rocznicę podjęcia decyzji o utworzeniu Związku Rosji i Białorusi. Optymistycznych założeń nie udało się przekuć w rzeczywistość. Pomimo rozmowy prezydentów, która trwała kilka godzin, dziennikarze i opinia publiczna nie była świadkiem konferencji prasowej okraszonej ich przemowami. Przeczytać można jedynie kilka wypowiedzi rosyjskich polityków, ambasadora Białorusi w Moskwie, prezydenta Łukaszenki, jednak nie prezydenta Putina. W mojej opinii szczyt zakończył się fiaskiem, a sama Rosja nadal będzie naciskała na Białoruś, w celu pozyskania pewnych ustępstw. W tej konkretnej sprawie jestem pesymistą. Uważam, że prędzej czy później Białoruś będzie musiała ustępować Rosji, rezygnując z własnej suwerenności. Tym, na czym przede wszystkim zależy Rosji, jest dążenie do zwiększenia integracji, do konsekwentnego rozszerzania jej zakresu. Jeśli nie liczyć unii celnej z 2010 roku i Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, to w samej bilateralnej integracji białorusko-rosyjskiej sprawy nie nabierają tempa i nie ulegają zmianom od początku roku 2000. Biorąc to pod uwagę, trzeba powiedzieć, że porozumienie sprzed 20 lat jest ostatnim udanym, zawartym, co warto pokreślić, z prezydentem Jelcynem, a więc w zupełnie odmiennych warunkach geopolitycznych. Wszelkie wysiłki podejmowane przez Rosję i Białoruś nie udają się, bo po umocnieniu się u władzy Putina, prezydent Łukaszenka zrozumiał, że dalsza realna integracja, szczególnie polityczna, oznacza, że Białoruś nie będzie istnieć w obecnym kształcie, nie będzie w konsekwencji jego władzy i jego prezydentury. Stanie się ona pozorna, symboliczna lub też w ogóle ją utraci. Łukaszenka od kilkunastu lat konsekwentnie oddala więc wizję integracji, za co płaci konsekwentnym oddawaniem intratnych i strategicznych sektorów białoruskiej gospodarki Rosji i rosyjskim firmom.

Jak już powiedziałem, Rosji zależy przede wszystkim na integracji politycznej. Na czym zaś zależy Białorusi? Przede wszystkim na tym, aby w warunkach gospodarczej stagnacji, która dotyka oba omawiane tu kraje, uzyskać lepsze warunki gospodarcze – korzystniejsze ceny gazu i ropy naftowej. Przypomnijmy, że Białoruś otrzymuje rosyjski gaz taniej od cen światowych, ale drożej niż rosyjskie firmy. Drożej niż kosztuje on na rynku rosyjskim. Białoruś chciałaby uzyskać takie warunki, w których cena za rosyjski gaz byłaby identyczna w Rosji, na Białorusi czy w pozostałych państwach integrujących się. Rosja się na to nie zgadza i wykorzystuje presję gazową do osiągnięcia celów gospodarczych i politycznych.

Warto zarazem podkreślić, że porozumienie nie zmieniałoby znacząco układu administracyjno-politycznego, prezydent Aleksandr Łukaszenka nie oddawałby w nim władzy. Dotyczyć mogłoby ono, li tylko, harmonizacji polityki makroekonomicznej, walutowej, systemu bankowego, kontroli pieniądza, jednak bez wspólnej waluty. Zapewne bylibyśmy także świadkami powstawania wspólnej polityki handlowej, rolnej, przemysłowej czy transportowej. Rosjanie chcieliby korzyści politycznych, nie ulegając presji gazowej, zatem nie dając Białorusi w pełni równych cen za gaz. Białoruś chciałaby, aby były one jak najkorzystniejsze, nie dokonując jednocześnie ustępstw politycznych czy systemowych. Jak sami widzimy, w takich warunkach do porozumienia dojść po prostu nie może.

Dodajmy, że strona rosyjska i białoruska mają się spotkać jeszcze raz pod koniec grudnia, tym razem w Petersburgu. Zarazem jestem przekonany, że w najbliższych dniach będziemy mogli obserwować wzmożoną presję Rosji na Białoruś. Czy ona do czegoś doprowadzi? Uważam, że jest to prawdopodobne, iż Aleksandr Łukaszenka ustąpi na pewnych polach, ale na pewno nie będą to ustępstwa tak rozległe, jak chciałaby tego Rosja i prezydent Putin.

Reasumując, szczyt w Soczi z Białorusią zakończył się zatem dla Rosji fiaskiem. Także szczyt „czwórki normandzkiej” nie przyniósł Rosji sukcesu, ani też jednoznacznego przełomu, jeśli chodzi o przyszłość Ukrainy.