Dla przedstawicieli „pierwszego pokolenia”, prawicowego nurtu polskiej, powojennej myśli politycznej (np. Stefan Kisielewski, Aleksander Bocheński, Henryk Krzeczkowski) nie ulegało wątpliwości, że Polska znalazła się w nowym układzie geopolitycznym, w którym Rosja (ZSRR) pozostała czynnikiem stałym polskiej polityki. Ta konstatacja nie wynikała jedynie z twórczej reinterpretacji tradycji konserwatywnej i narodowej (narodowodemokratycznej) szkoły politycznego myślenia, ale również z realnego osądu rzeczywistości „tu i teraz”. Co oczywiste realizm polityczny poszczególnych myślicieli wychodził z różnych przesłanek, opierał się na zróżnicowanej, czasami odmiennej argumentacji.
Poglądy przywołanego już Bocheńskiego trudno jednoznacznie opisać. Z pewnością próbował łączyć kilka tradycji intelektualnych. W jego pisarstwie odnajdziemy zarówno inspirację pismami: Stanisława Koźmiana, Stanisława Szczepanowskiego i Romana Dmowskiego. Po zakończeniu wojny odwołując się do „szkoły Dmowskiego” odwołując się do przesłanek geopolitycznych i etniczno-geograficznych postulował pełną solidarność narodów słowiańskich pod przywództwem Rosji. Osią publicystyki Bocheńskiego były, zatem trzy kwestie: geopolityka, postęp cywilizacyjno-technologiczny oraz krytyka polskiej psychologii narodowej. Owe refleksy spinała metoda realizmu politycznego, jako najbardziej dopasowana i odpowiednia dla położenia wspólnoty narodowej.
Z kolei Kisielewski (związany wówczas ze środowiskiem „Tygodnika Powszechnego”, w którym jednak posiadał intelektualną autonomię, nierzadko formułując stanowisko odmienne od Jerzego Turowicza i Stanisława Stommy), podobnie jak wcześniejsze pokolenia konserwatystów (głównie dziewiętnastowiecznych) szczególnie pieczołowicie troszczył się o zachowanie ciągłości polskiej państwowości. I choć był zaciekłym zdeklarowanym antykomunistą zdawał sobie sprawę, że należy przede wszystkim dbać o zachowanie państwa, kalekiego, ułomnego, nie w pełni suwerennego, ale państwa polskiego. Jako realista sądził, że tylko oparcie o Rosję (ZSRR) zagwarantuje Polsce bezpieczne trwanie, a tylko realne zmiany w Europie Wschodniej mogą w bliżej nieokreślonej przyszłości stworzyć nowe warunki do wybicia się na niepodległość. Póki co należało trwać przy Rosji. W 1956 r. na fali odwilży wespół ze Stanisławem Stommą sformułował nowy projekt uczestnictwa w polityce, który ochrzczono mianem, „neopozytywizmu”, czyli ogólnej metody polityki realistycznej. W tzw. Dwugłosie o idealizmie i realizmie w polityce Kisielewski analizując nasze położenie geopolityczne między Niemcami (NRD) a Rosją (ZSRR) i geostrategiczne (globalne) przestrzegał przed jakąkolwiek próbą oderwania się od Rosji i socjalizmu. To, bowiem groziłoby interwencją radziecką, a w konsekwencji całkowitym amputowaniem suwerenności (choćby w sferze kultury, religii, etc.). Namawiał do umiaru, roztropności, mierzenia sił na zamiary. Kisielewski wyjaśniał: Zważywszy nasze położenie geograficzne, między Rosją a Niemcami, zważywszy jak najbardziej żywotne interesy Rosji w NRD, zważywszy wreszcie ogólną sytuację polityczno-strategiczną Europy i świata stwierdzić trzeba, że każda próba ze strony Polski oderwania się od Rosji, od bloku wschodniego i od idei oraz haseł socjalizmu powodowałaby groźbę zbrojnej interwencji rosyjskiej u nas, co postawiłoby nas w sytuacji Węgier albo gorzej i ugodziłoby dotkliwie w pierwsze dwa punkty zdefiniowanej przez nas racji stanu. Wobec tego należy: 1) wbrew uzasadnionym zresztą oporom psychicznym naszego społeczeństwa szerzyć jak najusilniej ideę szczerego i świadomego sojuszu ze Związkiem Radzieckim i krajami Demokracji Ludowej oraz pełnej solidarności z całym blokiem wschodnim. 2) Wbrew faktowi, że większość ludzi w Polsce to nie są ani marksiści ani socjaliści, szerzyć wśród nich przekonanie, że odejście od form gospodarki socjalistycznej również ściągnęłoby na Polskę nieobliczalną katastrofę i że jedyną w tej chwili możliwą drogą jest zarysowana przez Gomułkę droga naprawy, przekształcania i ulepszania socjalizmu. Ten sposób rozumowania był charakterystyczny nie tylko dla krakowskich Stańczyków, ale również dla Romana Dmowskiego. Stomma – drugi autor projektu „neopozytywizmu” zastrzegł, że sam pomysł nie jest konserwatywną kopią, ale wiele zawdzięcza myśli Dmowskiego. I choć podobnie jak Kisielewski odrzucał nacjonalizm, to słuszna wydawała mu się metoda Dmowskiego.
Innymi słowy, Kisielewski podobnie jak Bocheński zakładał, że powojenny – pojałtański kształt ładu międzynarodowego, podział Europy na dwa przeciwstawne systemy (nie tylko ekonomiczno-militarne) uzależnia Polskę od Rosji na trwale. Jeśli przyjąć za Leszkiem Moczulski, że geopolityka pełni rolę utylitarną wobec analiz politycznych, to w tej perspektywie, charakterystycznej także dla refleksji Kisielewskiego geopolityka miała pomóc wyjaśnić procesy historyczne i zjawiska polityczne, wskazując na zmienność układu sił w niezmiennej przestrzeni. A to oznaczało, że nasze położenie geograficzno-terytorialne, przestrzeń między Niemcami a Rosją jest rzecz jasna niezmienna, trwała. Zmienny może być układ sił politycznych, potencjałów ekonomiczno-militarnych, decydujący o zachodzących procesach. Kalkulacja „geopolityczna”, czy też „parageopolityczna” Kisielewskiego była wbrew pozorom bardzo czytelna i mało skomplikowana. Uważał geopolitykę za narzędzie do metody politycznego myślenia, wiązania działań i rachub politycznych z tradycyjnymi układami geograficzno- etnicznymi i państwowo-historycznymi, z tradycyjną grą sił „na miejscu”. Zakładał, że w konsekwencji Teheranu i Jałty, klęski Niemiec i ostatecznego bipolarnego podziału Europy i świata na dwie strefy wpływów, Polska znalazła się na trwałe w orbicie wpływów rosyjskich (rzadko używał formuły „radzieckich”, zapewne bardziej poprawnej dla przeprowadzanej analizy). Wykluczał wątpliwe alternatywy: czynny opór (powstanie), wybuch III wojny światowej. Jeszcze mniej prawdopodobny był rozpad imperium na drobne, niepodległe państwa. Zawiodła także polityka kurczowego trzymania się Zachodu. Unikanie zadrażnień z Moskwą przyniosło realne korzyści: 1) możliwość opuszczenia ZSRR przez kilkaset tysięcy Polaków, wyprowadzonych przez Andersa; 2) wyjście z Rosji dalszej grupy Polaków, tym razem z Beringiem; c) dużą rekompensatę na tereny wschodnie, min. Wrocław, Szczecin, ogromny pas wybrzeża (…) d) względną łagodność rządów nad Wisłą. Gdyby nie katastrofalny wyskok Powstania Warszawskiego, bilans wcale niezły. W opinii Kisielewskiego to właśnie względy geopolityczne, nie zaś historyczno- sentymentalne formułki o „powrocie prastarych ziem piastowskich” do macierzy używane przez komunistów i kolejne pokolenia narodowców zadecydowały o korzystnej z zmianie kształtu terytorialnego Rzeczypospolitej. W tym wypadku – pisał – sowiecka, komunistyczna machina, niwelująca i wykorzystująca działa nieodwracalnie na nasza polską korzyść – obłudą byłoby nie przyznać się do tego. Kisielewski był przekonany, że zmiana kształtu terytorialnego państwa jest nieodwracalna. Nastąpiła bowiem zasadnicza zmiana historiozoficznej koncepcji dziejów, w konsekwencji powrót do wizji jagiellońskiej okazał się niemożliwy. Rodziło to paradoksy, ale bowiem, jak pisał Kisielewski sami komuniści zaczęli mówić „staroendeckim językiem”. Wprowadzili jednolite narodowościowo państwo, przesunęli granicę na Odrę i Nysę, oparli się o Rosję, traktując ją jako „słowiańskiego” sojusznika w ewentualnym starciu z Niemcami. Jedynym w pełni „prawdziwym” wariantem była zależność od Rosji, rozumiana jako czynnik stały polskiej polityki. Kisielewski pisał: Realizm mówi nam, że zawsze, cokolwiek się stanie, pozostaniemy sąsiadem Rosji, bo takowej gdzie indziej przenieś się nie da – mapa ma swoje nieugięte wymagania. Racje geopolityczne w historii okazywały się nieodparte.
Podobny tok rozumowania towarzyszył również Krzeczkowskiemu i Stommie, ale też Bolesławowi Piaseckiemu. Inną sprawą jest dostrzeżenie przesłanek (czasami zniuansowanych) i motywów jakie im przyświecały, argumentacji, a w przypadku Stommy i Piaseckiego osobnym problemem jest nie tylko ich „prawicowość”, genealogiczne – ideowe zakotwiczenie, ale również próba legitymizacji i obrony własnej (indywidualnej i środowiskowej) postawy w nowej rzeczywistości. Wiąże się to również z dostrzeżeniem wewnętrznego zróżnicowania w ramach tzw. „realizmów” (ich typologii, odmienności, zakresu formuły i sposobów jej realizacji) czasów PRL u. To jednak problem na odrębny szkic.
W każdym razie, analizując choćby pobieżnie style politycznego myślenia „pierwszego pokolenia” polskich intelektualistów prawicowych w sprawach geopolitycznych możemy przyjąć kilka założeń wyjściowych: 1) Rosja (ZSRR) jest czynnikiem stałym polityki polskiej; 2) Rosja (ZSRR) jest jedynym gwarantem naszej granicy zachodniej, a szerzej suwerenności państwowej i naturalnym sojusznikiem w powstrzymaniu ewentualnej ekspansji Niemiec; 3) nowa sytuacja geopolityczna wyklucza powrót do granic (także sytuacji geopolitycznej) sprzed 1939 r.; 4) renesans zmodernizowanych formuł „neojagielońskich” i „prometejskich” jest nie tylko niemożliwy, ale groźny dla polskiej racji stanu; 5) rozbicie Niemiec na dwa państwa (głównie pod względem ideologicznym) nie gwarantuje stabilności subkontynentalnej i nie zabezpiecza interesów polskich (obawa przed rewizją granicy zachodniej).
Przez pierwsze dekady Polski Ludowej węzłowe zagadnienia związane z myśleniem geopolitycznym nie uległy zasadniczym zmianom. Oczywiście kolejne „odwilże” (np. 1956 r.) i „przymrozki” determinowały nowe podejścia, rodziły kolejne geopolityczne projekty i koncepcje (np. uszczegółowieniu uległy projekcie Kisielewskiego, czy Bocheńskiego). Założenia wyjściowe pozostały jednak niezmienne. W momencie pojawienia się środowisk opozycji demokratycznej, problematyka geopolityczna ponownie zyskała na znaczeniu. I znów problemem głównym pozostawała Rosja – czynnik stały polskiej polityki. Najbardziej kompleksowo do tych zagadnień sięgało prawicowe środowisko Ruchu Młodej Polski/Zespołu Polityki Polskiej (w warstwie ideowej syntetyzowało co najmniej trzy tradycje prawicowego stylu myślenia: narodową, konserwatywną i piłsudczykowską – państwową).
Już w końcu lat siedemdziesiątych na łamach „Bratniaka” Aleksander Hall nie bez racji twierdził, że problem stosunków polsko-rosyjskich przez ostatnich dwieście lat stał się „naczelnym” zagadnieniem polskiej myśli politycznej. Przekonywał, że nasz ogląd tak zwanej kwestii rosyjskiej jest niepełny, albowiem ciążą na nim przede wszystkim dwa nakładające się na siebie czynniki: historyczne doświadczenia i emocjonalne oceny. Zwykle, zdaniem Halla, dominuje w społeczeństwie pogląd o całkowitym uzależnieniu PRL od ZSRR, lęk przed Rosją oraz pogarda i poczucie wyższości kulturalnej i cywilizacyjnej. Podobnie myślała duża cześć opozycji. Zdaniem Halla należało prowadzić systematyczne działania w dwóch kierunkach: budowy realnego programu walki o niepodległość oraz przekonywania społeczeństwa do niezbywalnego prawa każdego narodu do posiadania własnego, suwerennego i niepodległego państwa. Prace nad kształtem polityki polskiej wobec Rosji powinny, w opinii Halla, uwzględniać zarówno warunki geopolityczne, jak i realistyczną ocenę naszego położenia międzynarodowego. Za awanturnicze i przedwczesne uznawał wszelkie próby działań nieuwzględniających stopnia świadomości społecznej, dynamiki międzynarodowych przeobrażeń i realnej oceny naszego stałego położenia między Niemcami a Rosją (ZSRR). W polskim interesie narodowym leżało pozbycie się resentymentów antyrosyjskich i nawiązanie w przyszłości stosunków z Rosją, pod warunkiem że ta uzna naszą podmiotowość i prawo do niepodległości.
Hall oceniał, że w polskiej opinii publicznej istnieją dwa modele rozwiązania sprawy niepodległości: dogadanie się z Rosją (ugoda) lub walka z mocarstwem. Optyka „młodopolska” była nieco odmienna, skłaniała się raczej do kroków przemyślanych, stosowania półśrodków, sceptycznie oceniając wszelkie rozwiązania „zero-jedynkowe”. Nie należało również wykluczyć żadnych projektów perspektywicznych: przeobrażenia ZSRR w państwo konfederacyjne, ani też rozpadu i stworzenia na „ścianie wschodniej” buforu w postaci niepodległej Ukrainy, Litwy i Białorusi, za czym optował Juliusz Mieroszewski, czołowy pisarz polityczny paryskiej „Kultury”. „Utopia Mieroszewskiego”, głównego eksperta od spraw międzynarodowych, a zwłaszcza wschodnich w paryskiej „Kulturze”, bazowała jednak na trzech nierealnych przesłankach. Po pierwsze, zakładano nieuchronny konflikt radziecko-chiński, który miał osłabić wpływy sowieckie w Europie i przesunąć aktywność polityczną w kierunku Azji. Po drugie, zakładano stopniową emancypację narodów wchodzących w skład ZSRR, co w perspektywie czasowej miało doprowadzić do rozsadzenia od środka wschodniego mocarstwa. Wreszcie, między Polską a narodami wschodnimi istniała – w przekonaniu Mieroszewskiego – pewna wspólnota ideowa polegająca na przyjęciu za cel perspektywiczny budowę socjalizmu demokratycznego. Za drugą utopię, równie nierzeczywistą, uważał Hall, realną możliwość wskrzeszenia Rzeczypospolitej jagiellońskiej, biorąc pod uwagę istnienie rozbudowanej świadomości narodowej wśród Ukraińców, Litwinów i Białorusinów, która ukształtowała się w opozycji do idei jagiellońskiej.
Swoje poglądy uszczegółowił Hall w 1981 r., w tekście pt. Wobec Rosji. Podtrzymywał tam tezę o braku konkretnych, wypracowanych koncepcji politycznych wobec Rosji, które w większości nie wychodziły poza intelektualne dywagacje. Publicysta „Bratniaka” przestrzegał przed nadmiernemu optymizmem i „ortodoksją niepodległościową”, zaprezentowanymi najpełniej w pracach Moczulskiego Rewolucja bez rewolucji (1979), a później w równie głośnej broszurze pt. Geopolityka: ZSRR przed wielkim zwrotem, między Rosją a Polską, sprawa niemiecka (1985). Lider Konfederacji Polski Niepodległej poddając analizie współczesny światowy układ geopolityczny wieszczył nieuchronny rozpad ZSRR, co miało być konsekwencją niemożności utrzymania rozległego (w sensie geograficznym) imperium. Podobne stanowisko prezentowały również działające w latach osiemdziesiątych środowiska niepodległościowe (np. środowiska skupione wokół pism: „ABC”, „Nowa Koalicja”, „Obóz”, grupy: „Międzymorza” i „Pomostu” – powiązane z sekcją wschodnią PPS, PPS, Polska Partia Niepodległościowa, „Solidarność Walcząca”, Liberalno-Demokratyczna Partia „Niepodległość”), postulujące szerszą współpracę z trójkącie trzech mórz (Adriatyk – Morze Bałtyckie – Morze Czarne), opowiadające się za budową niepodległej Ukrainy, Białorusi i Litwy, snujące plany prometejskie mające na celu przyśpieszyć rozpad ZSRR (rola Zakaukazia, republik bałtyckich, etc.). W przekonaniu publicystów RMP projekty maksymalizmu niepodległościowego nie liczyły się całkowicie uwarunkowania międzynarodowych i eksponowaniu wiary we własne siły. Zarzuty wobec polskiej opozycji niepodległościowej były dwojakiego rodzaju. Generalnie w myśleniu o Rosji ścierały się dwie koncepcje polityki niepodległościowej. Pierwsza, reprezentowana przez znaczną część PAX-u (Bolesław Piasecki, środowisko „Dziś i Jutro”), a na emigracji przez paryskie „Horyzonty” i publicystykę Jędrzeja Giertycha, odwoływał się do racji geopolitycznych i „perswazyjnego” realizmu politycznego, uznając Rosję za „czynnik stały polskiej polityki”, od którego ewolucji będzie zależeć niezależność Polski. Na „obrzeżach” takiego sposobu myślenia pozostawało neopozytywistyczne środowisko „Tygodnika Powszechnego”, którego racje polityczne uznawały niezmienną rzeczywistość i fakt uzależnienia Polski od Moskwy, jednak bez rezygnacji z ideowych imponderabiliów. Na obrzeżach „minimalizmu politycznego” pozostawała także propozycja finlandyzacji, głośno artykułowana przez Kuronia. Koncepcja lidera środowiska KOR-u opierała się na założeniu, że Polska będzie mogła się stać państwem demokratycznym, a jednocześnie nie będzie państwem niepodległym i suwerennym, lecz zależnym (przede wszystkim w polityce zagranicznej) od ZSRR. Dla „młodopolaków” koncepcja „niepełnej” niepodległości, przy jednoczesnym wprowadzeniu reżimu demokratycznego (rewindykacji praw obywatelskich), stanowiła „odwrócenie zasad”. Drugą koncepcję reprezentowali „maksymaliści niepodległościowi”, którzy przyczynę wszelkich narodowych nieszczęść wiązali z tradycyjnym ekspansjonizmem rosyjskim. W tym myśleniu, sięgającym do tradycji ruchów niepodległościowych pełną niepodległość można było osiągnąć tylko przez rozbicie rosyjskiego imperium. Polską tradycję irredenty łączono z walką o niepodległość Litwy, Ukrainy, Białorusi i narodów kaukaskich (przede wszystkim Gruzji). „Kwestię polską” – w opinii Halla – wprost osadzano w dziedzictwie jagiellońskim i „prometeizmie politycznym”. Logika takiego rozumowania umiejscawiała polską opozycję w tradycji walki o naszą i waszą wolność i międzynarodowej solidarności narodów podbitych przez imperium rosyjskie. Skazywano w ten sposób Polskę na trwały antagonizm z Rosją i uzależniano naszą niepodległość od ewolucji politycznej i przemian wewnętrznych w narodach Europy Środkowo-Wschodniej. W środowisku RMP takie poglądy były uznawane za nierealne, a nawet niebezpieczne. Uważano bowiem, że zarówno zmiana granic wschodnich (ustalenia w Jałcie i Poczdamie), jak i wzrost procesów narodowotwórczych oraz umacnianie się świadomości narodowej na Białorusi i Ukrainie, są zupełnie nową – odmienną od I Rzeczypospolitej – sytuacją. Na zachodnich rubieżach ZSRR ukształtowały się dwa narody (Ukraińcy i Białorusini) o silnie rozwiniętym poczuciu narodowo-państwowym. Niedostrzeganie tego faktu uważano za polityczną indolencję. Należało bowiem pamiętać, że dla wielu Ukraińców, Litwinów i Białorusinów federacja z Polską (dawnym Królestwem) oznaczała polonizację elit, a to rodziłoby kolejne antagonizmy. Nowy model „Międzymorza” czy innego typu bloku środkowoeuropejskiego, zdaniem Halla, musiałby oznaczać scedowanie suwerenności poszczególnych narodów na rzecz ponadnarodowego organizmu państwowego, któremu przewodziłaby Polska. Za równie niebezpieczne uważał również pomysły rewindykacji powojennych granic. Choć moralnie uzasadnione, politycznie oznaczałyby trwały antagonizm z Litwą, Ukrainą i Białorusią. Nie można było budować nawet najbardziej ogólnych ram porozumienia z Rosją w przyszłości, patrząc na Polskę jako antyrosyjski Piemont. Sprawy polskiej nie należało łączyć z walką wszystkich narodów uciskanych przez Rosję. Nie mogła i nie powinna być ona rozumiana jako element szerszego procesu dekomponującego imperium, dokonywanego w imię wspólnych interesów peryferii. Wówczas, jak pisał Hall, Polska mogłaby się stać samopalną ofiarą, poświęcaną dla szczytnego celu uwolnienia ludzkości od czerwonego caratu. Pisał: można bardzo nie lubić Rosji, nawet jej nienawidzić, ale zawsze miłość do Polski i odpowiedzialność za nią muszą być silniejsze, niż te negatywne uczucia. Piszę o tym, bo czasami można odnieść wrażenie, że są także Polacy, którzy gotowi byliby zaryzykować bytem swego kraju, byle tylko przyczyniło się to do krachu radzieckiego imperium.
W zarysie programu modus vivendi między Polską a ZSRR A. Hall wychodził z przesłanek historiozoficznych. Uważał, że ZSRR jest kontynuacją państwa carów, a więc historycznej, carskiej Rosji, drugi, że oficjalną ideologią Rosji jest komunizm. Wbrew opinii sporej części opozycji demokratycznej oraz emigracji, lider RMP przestrzegał przed nadmierną wiarą we wspólne cele polskiej opozycji i elity dysydenckiej w Rosji. Dostrzegał bowiem wewnętrzne różnice ideowe rosyjskiej opozycji, ścieranie się nacjonalizmu wielkoruskiego z tendencjami socjaldemokratycznymi. Za ważne natomiast uważał czynniki oficjalne w ZSRR, od ich ewolucji – jego zdaniem – zależały oceny zmian zachodzących w Polsce. Urzeczywistnienie idei niepodległościowej zależało tak od gotowości narodu, jak i od ewolucji wewnątrz aparatu władzy w ZSRR oraz procesu dynamiki zmian międzynarodowych. Do realizacji podstaw polityki polskiej należało także wykorzystać realne zjawiska: konflikt radziecko-chiński, słabość i deregulację gospodarki radzieckiej, ofensywę dyplomacji amerykańskiej (neokonserwatystów skupionych wokół Ronalda Reagana) i osłabienie pozycji międzynarodowej ZSRR po wojnie w Afganistanie. Hall, próbując minimalizować ewentualne zagrożenia, proponował realizację konkretnych zadań, które wyprzedziłyby ruchy Kremla i przyśpieszyły proces ewolucyjnych zamian. W tak zwanym okresie przejściowym należało zmienić status Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej w Układzie Warszawskim i oprzeć go na partnerskich zasadach. Następnie nawiązać właściwe – podmiotowe, relacje gospodarcze między Warszawą a Moskwą oraz uświadomić społeczeństwo, że należy znormalizować stosunki z Rosją, również w przyszłości nie traktując jej jako odwiecznego wroga. Uprawiana przez Halla metoda myślenia politycznego, bez wątpienia osadzona w szkole Dmowskiego, wymagała wyrzeczenia się politycznych koncepcji, które zakładały, iż niepodległość można uzyskać tylko w konsekwencji demontażu (rozpadu) ZSRR. Nakładało się na to przekonanie, że alternatywą może być federacja lub rewindykacja granicy wschodniej, a w konsekwencji – odzyskanie Kresów Wschodnich. W każdym z tych wariantów Rosja traktowana była jednak jako przeciwnik (wróg), którego pokonanie (rozbicie) stwarzało szansę na wybicie się na niepodległość. Według Halla taka optyka pogłębiała wzajemną niechęć i determinowała wrogość między Polska a Rosją, odkładając na bliżej nieokreśloną przyszłość moment „przełamania” i wytworzenia warunków do odzyskania niepodległości. Pamiętając, że polityka jest przede wszystkim sztuką możliwości, Hall proponował przyjęcie strategii „omijania rozrachunkowej” tematyki polsko-rosyjskiej i wstrzymanie się ze wsparciem ruchów narodowych (ukraińskiego, litewskiego, białoruskiego) wewnątrz ZSRR. O przyszłości Europy Środkowo-Wschodniej nie mogły decydować tylko deklaracje poparcia dla niepodległościowych aspiracji poszczególnych narodów, ale realna ocena położenia geopolitycznego i rzeczywistego układu sił. Stąd też należało się zgodzić na legalizm, czyli uznanie normalizacji stosunków z Rosją, przy jednoczesnej wierności narodowej tożsamości i zachowaniu godności osoby ludzkiej. Za szczególnie nierozsądną, pozbawioną realistycznych podstaw uznano przyjęte przez „Solidarność”: Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej (pomysł Jana Lityńskiego). Dla publicystów „młodopolskich” nie był to jedynie tekst o charakterze historycznym czy też czysto intencyjnym. Uważano, że Posłanie… zaprzeczało kryteriom zdroworozsądkowym (geopolityczne status quo oraz potęga Moskwy). Odzwierciedlał to tekst Halla Wobec Rosji „uzupełniony” spostrzeżeniami M. Piłki – Polska wobec przemian współczesnego świata – oba teksty z lata 1981. Proponowano w nich wypracowanie programu wobec ZSRR, który obejmowałby spełnienie czterech postulatów: 1) uznanie trwałego charakteru wschodniej granicy i wyrzeczenie się marzeń o wskrzeszeniu Rzeczypospolitej Obojga Narodów; 2) porzucenie myślenia zakładającego, że niepodległość jest możliwa tylko przy wyparciu wpływów ZSRR w Europie Środkowo-Wschodniej; 3) poszukiwanie pól zbieżności polskich i rosyjskich interesów; 4) wypracowanie nowego typu patriotyzmu opartego na założeniach narodowego personalizmu, zachowawczego względem emocjonalnego, negatywnego nastawienia wobec Rosji, szanującego inne narody. Jednocześnie na chłodno pisano: Polityczna lekcja endecji została w znacznej mierze zapomniana. Nasze narodowe działania zbyt często są zrywami, a nie syntetyczną pracą, protestami, a nie konsekwentną polityką. Nasz stosunek do sąsiadów, szczególnie do Rosji ma przede wszystkim charakter emocjonalny. Daleko nam do posiadania zwartej koncepcji polityki polskiej w stosunku do Rosji i Niemiec. Nasze analizy sytuacji międzynarodowej i miejsca Polski w świecie grzeszą na ogół naiwnością i „chciejstwem”. Zbyt często mierzymy siły na zamiary, a politykę zastępujemy gestami, uważając je właśnie za politykę. Polityczna lekcja endecji wciąż czeka na odkrycie i upowszechnienie.
Tak, czy inaczej, jak celnie zauważył Tomasz Wołek podstawą i zasadniczym punktem odniesienia dla polskiej polityki niezmiennie pozostaje problem rosyjski, który implikuje wszystkie inne zagadnienia. Przede wszystkim należało pozbyć się narodowej megalomanii, uprzedzeń do Rosji i Rosjan i stworzyć klarowny, realny program działania. Ów program w swojej teoretycznej warstwie powinien się opierać na warunkach zmiany sytuacji międzynarodowej oraz niezmiennych zasad polityki narodowej, z którą ZSRR musiałby się liczyć. Szczegółowo miało to wyglądać tak: po pierwsze należało uwzględnić ewentualne „załamanie się” systemu jałtańskiego, które osłabiłoby ZSRR. Po drugie, wyczekać na deideologizację państwowości radzieckiej. Hall wyliczał warunki, które powinna spełnić Rosja radziecka. 1) Uznać niepodległościowe aspiracje Polaków. 2) Uznać suwerenność narodową Polski, a co za tym idzie – pogodzić się z faktem, że ośrodki decyzyjne państwa polskiego znajdują się na jego terenie. 3) Rozwijać dobrosąsiedzkie stosunki polsko-rosyjskie z poszanowaniem praw Rosjan w Polsce i Polaków na Kresach Wschodnich. 4) Uznać aspiracje narodowościowe, prawo do samostanowienia narodów zamieszkujących peryferia ZSRR. 5) Poszukiwać zbieżności polsko-rosyjskich interesów, choćby na polu gospodarczym i kulturalnym. Przedstawiony w bardzo ogólnych zarysach program mógł być urzeczywistniony tylko w przypadku sprzyjającej sytuacji międzynarodowej, jak również przewartościowania naszego stosunku do Rosjan. Należało zatem uwzględnić fakt, że bez względu na przesunięcia granic, zmiany polityczne w Europie Środkowo-Wschodniej, Rosja będzie zawsze naszym sąsiadem. Tego feralnego geopolitycznego położenia nie uda się zmienić. Stąd, pamiętając o fatalizmie dziejów, wzajemnych zadrażnieniach, wyrządzonych krzywdach, należało traktować Rosję w przyszłości nie jako wroga, ale partnera. W interesie Polski leżała minimalizacja radzieckiej interwencji i stopniowy, ewolucyjny charakter zmian w obozie. Należało również wypracować społeczny konsensus – porozumienie co do linii postępowania wobec ZSRR. Na tej podstawie – po odzyskaniu niepodległości – można by było prowadzić pokojową i rozsądną politykę ze wschodnim sąsiadem. Wymagało to niewątpliwie realizmu i swoistego wyczucia sytuacji.
Dostrzegając ewolucję w systemie międzynarodowym (demaoizacja Chin, wewnętrzne détente w ZSRR), publicyści „Polityki Polskiej” proponowali, aby wypracować pewien „program minimum” na najbliższe lata. W tak zwanym okresie przejściowym Polska powinna pozostać w bloku militarnym obozu wschodniego – w Układzie Warszawskim, nie tracąc z horyzontu narodowych aspiracji w euroatlantyckich strukturach zbiorowego bezpieczeństwa. Następnie w interesie Polski leżało utrzymanie gospodarczych związków z ZSRR, a jednocześnie zadbanie o to, by były to stosunki partnerskie (partnerstwo gospodarcze). Z punktu widzenia zmian geopolitycznych, jakie zaszły po drugiej wojnie światowej i zabezpieczenia strategicznych, narodowych interesów, „młodopolacy” przestrzegali przed niepotrzebnymi zadrażnieniami i napięciami na linii: Warszawa–Moskwa. Wręcz przeciwnie – należało tworzyć warunki do stosunków podmiotowych. Stąd Polska miała się wyrzec destabilizujących aktów (wspierania ruchów separatystycznych, lansowania idei prometejskich) dezintegrujących strefę wpływów Moskwy. ZSRR miał natomiast zagwarantować nienaruszalność polskich granic. W dłuższej perspektywie oba państwa miały przygotować się do reorientacji polityki zewnętrznej wobec siebie.
„Młodopolacy” od początku lat osiemdziesiątych dostrzegali zjawiska kryzysowe w łonie imperium. Zaliczali do nich między innymi: niewydolność gospodarczą, zwiększanie dystansu technologicznego między ZSRR a państwami zachodnimi, przemiany wewnątrz elit władzy (pojawienie się tendencji liberalnych) oraz wzrost dezintegracji wewnątrz imperium wywołany procesami demograficznymi. Położenie historyczno-geograficzne Polski – w przekonaniu publicystów związanych z RMP – sprawiało, że myślenie polityczne musiało uwzględniać sytuację międzynarodową, dostrzegając jej zmienność i dynamikę. Jednocześnie zasadnicze elementy geopolityki pojałtańskiej oceniano jako niezmienne w najbliższej perspektywie. Dualistyczny, dwubiegunowy model stosunków międzynarodowych, jaki został stworzony po drugiej wojnie światowej, osadzał się na kilku płaszczyznach: politycznej, ekonomicznej (gospodarczej), ideologicznej, technologicznej i militarnej rywalizacji. Dopuszczano jednak myśl, że ów dwubiegunowy model może z czasem przybrać kształty modelu trójbiegunowego lub nawet wielobiegunowego. Na zmienność wpływały zarówno przemiany w kulturze politycznej państw oraz polityczne interesy mocarstw i dużych państw (na przykład Francji i Niemiec). Pewien zarysowujący się optymizm szybko łagodzono, twierdząc, że system zimnowojenny w istocie jest scementowany, albowiem naruszenie interesów któregokolwiek z mocarstw pociągałoby za sobą odruch obronny. Można by powiedzieć, że właściwością tego systemu była wzajemna kontrola i polityka utrzymywania równowagi, nienaruszalności ładu jałtańskiego. Oba supermocarstwa identyfikują własne cele w realizacji pewnych uniwersalnych wizji, istnieje za szerokie pole konfliktów między nimi. Obustronna gwarantowana zdolność zniszczenia jest dostatecznym powodem powstrzymującym supermocarstwa od zasadniczych rozstrzygnięć. Nie mogą zadać rozstrzygającego ciosu, prowadzą ograniczone wojny regionalne lub wojnę psychologiczną, aby w ten sposób stopniowo obniżyć wartość potencjału przeciwnika i zmniejszyć jego rolę w świecie. Wśród elit politycznych na Wschodzie i na Zachodzie istnieje pełna świadomość zasadniczych różnic konstruujących życie społeczne. Konflikt ideologiczny jednak, mimo iż wyraża się w preferowaniu określonych „urządzeń zewnętrznych”, posiada jednoznaczne odniesienie do interesów politycznych supermocarstw ZSRR i USA. Stanowiąc najsilniejsze ogniwa własnych obozów, mają one możliwość rozgrywania konfliktu zgodnie z własnym, państwowym interesem – pisano na łamach „Polityki Polskiej”.
Zimna wojna łatwo mogła się przerodzić w wojnę otwartą. Dwubiegunowy podział świata na dwa ideologiczne obozy był – jak wielokrotnie pisano – cechą konstytutywną dla okresu powojennego. Również niewielkie były możliwości prowadzenia niezależnej od centrów decyzyjnych obozów (w przypadku Polski – Moskwy) polityki zagranicznej. W rzeczywistości, decyzje o statusie państw „średnich” (w tym Polski) zapadały ponad głowami ich przywódców. Wytworzył się w ten sposób system „nowoczesnego kondominium”. Nowy porządek międzynarodowy należało traktować – w opinii publicystów „Polityki Polskiej” – jako odbicie interesów najsilniejszych państw, gwarantów stabilności, międzynarodowego status quo, równowagi międzynarodowej etc. W ujęciu historycznym publicyści ci wyodrębniali cztery etapy ewolucji stosunków międzynawowych. Pierwszy – od 1945 roku do końca lat pięćdziesiątych, określano „okresem stabilizacji podziałów zimnowojennych”. Drugi, przypadający na lata sześćdziesiąte, wiązano z emancypacją polityczną Chin, które wkraczały na drogę budowy własnej mocarstwowości (ideologicznej i ekonomicznej). Model dwubiegunowy wyraźnie przesuwał się w kierunku trójbiegunowego. Trzeci okres – przypadający na lata siedemdziesiąte, charakteryzował się multilateralnymi kontaktami i układami. I choć strefy wpływ znacząco nie uległy zmianie, to jednak należało docenić drobne formy współpracy (na przykład Konferencja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie – KBWE). Wreszcie ostatni etap – czwarty, przypadał na objęcie funkcji sekretarza KC KPZR przez Michaiła Gorbaczowa, co mogło zapowiadać wewnętrzną liberalizację, a przez to pojawienie się sprzyjających warunków do uzyskania większej autonomii w ramach imperium przez uciskane narody. Mogło, ale nie musiało. Realizm jednak nie pozwalał sądzić, że imperium stało się „kolosem na glinianych nogach” i jego upadek jest jedynie kwestią czasu. Hall przestrzegał przed nadmiernym optymizmem i emocjonalnymi ocenami radzieckiej liberalizacji. Rosji nie należało bowiem lekceważyć. Słabość tego państwa mogła się okazać tylko chwilowa. Problemy ekonomiczne Moskwy – w przekonaniu „młodopolaków” – nie zmieniały faktycznie porządku jałtańskiego, stwarzały jedynie warunki, w których można było – „metodą drobnych kroków”, powolnej ewolucji – uzyskiwać nieco więcej niezależności w poszczególnych płaszczyznach życia społecznego. Sądzono, że dopóki ZSRR jest państwem ideologicznym, dotąd naczelnym motywem działań Moskwy będzie utrzymanie wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej. Hall pisał: dopóki obowiązuje jałtański podział Europy, dopóki Rosja pozostaje ideologicznym, komunistycznym supermocarstwem, takim, jakim poznaliśmy je w dobie Stalina – Breżniewa, nie możemy skutecznie „wybić się na niepodległość”. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć czasu trwania tego okresu. Może on trwać kilka lat, ale może potrwać jeszcze dziesięciolecia. Wydawało się zatem, że nic nie grozi mocarstwowej pozycji ZSRR. Zakładano, że nawet jeśli ZSRR straciłby swój ideologiczny ekwipaż, to Polska i tak nadal wchodziłaby w strefę jego najżywotniejszych interesów. Polska ze względu na swój potencjał ludnościowy (demograficzny), obszar i posiadane zasoby stanowi dla ZSRR państwo – ze względów strategicznych – najważniejsze. W ujęciu geopolitycznym była strefą buforową, przyczółkiem ułatwiającym atak ZSRR na państwa Europy Zachodniej. Sowiecka kontrola nad polskim korytarzem była o tyle ważna, o ile gwarantowała bezpieczeństwo Moskwy od strony państw zachodnich. Biorąc pod uwagę te czynniki, publicysta „Polityki Polskiej” wyjaśniał, że w okresie powojennym interesy radzieckie w „polskiej strefie” nie były constans. Cele strategiczne ZSRR były niezmienne, jednak granice zmian i przewartościowań polityki radzieckiej wobec Polski były płynne, ulegały przeobrażeniom w zależności od okoliczności.
Jak już było powiedziane, konflikt interesów między Wschodem a Zachodem przebiegał na dwóch płaszczyznach: geopolitycznej i ideologicznej. Cele polityczne mocarstw w tych dwóch płaszczyznach uzupełniały się wzajemnie. Grzegorz Grzelak, jeden z czołowych analityków polityki międzynarodowej w środowisku RMP, uwzględniając geopolityczne determinanty podziału świata, zwracał uwagę na swego rodzaju „determinizm strategiczny” Moskwy. ZSRR i państwa satelickie oraz koalicyjne (chodziło zwłaszcza o ruch państw niezaangażowanych) zajęły jądro (centrum) Euroazji. USA natomiast rozciągały swoją strefę wpływów głównie na państwa Europy Zachodniej (przede wszystkim Wyspy Brytyjskie), budując przewagę nad mocarstwem euroazjatyckim. Kierując się własnymi interesami oraz pieczołowicie przestrzeganą zasadą równowagi międzynarodowej, Stany Zjednoczone nie mogły się zgodzić na opanowanie przez ZSRR peryferii Europy. Realną strefę antagonistyczną, strefę tarcia między mocarstwami, wyznaczały geostrategiczne terytoria północno-wschodniej Europy, północno-wschodniej i południowo‑wschodniej Azji, oraz Europy Środkowo-Wschodniej. Stąd Grzelak wnioskował, że geopolityczna ocena rzeczywistości wpływała na regionalne napięcia w Afganistanie, Indochinach, na Bliskim Wschodzie. Wszystkie te tereny stanowiły strefę walki o prymat i dominację między ZSRR a USA.
Osobnym problemem była sprawa niemiecka, choć nie stanowiła ona głównego punktu
dla formułowania celów polityki polskiej. Relacje polsko‑niemieckie najczęściej łączono zaś z szeroko rozumianą polityką europejską, perspektywą zjednoczenia Europy i zagadnieniami geopolitycznymi. Jednocześnie trudno było sądzić, że tak zwana polityka niemiecka będzie obojętna wobec problemu jedności europejskiej. Każda bowiem próba przezwyciężenia podziału Europu musi jednocześnie się zmierzyć z problemem podziału Niemiec – pisano na łamach „Polityki Polskiej”. W podejściu do Niemiec przyjmowano dwie podstawowe zasady określające „program niemiecki” RMP. Pierwsza, w sposób oczywisty wiązała się z uznaniem przez Niemcy kształtu polskiej granicy zachodniej. Druga polegała na uznaniu prawa narodu niemieckiego do jedności państwowej. Zmienił się bowiem tradycyjny, odwieczny układ sił – pisano w tekście programowym Między Polską naszych pragnień a Polską naszych możliwości – wprawdzie nadal pozostajemy wtłoczeni pomiędzy Rosję i Niemcy, lecz dziś jest to inna Rosja i inne Niemcy, aniżeli w czasach, kiedy przodkowie formułowali swoje geopolityczne katechizmy. My musimy zrobić to na nowo. Odrębnym zagadnieniem wpływającym na niemiecką strategię polityki zagranicznej stanowiły wewnętrzne spory między chadekami a socjaldemokratami, ich projekty, koncepcje, odniesienia do roli i pozycji ZSRR w zmieniającej się sytuacji międzynarodowej.
RMP, a następnie Zespół Polityki Polskiej pozostawał otwarty na poglądy odmienne. Doskonałym tego przykładem był głośno komentowany tekst Jakuba Czechryński (właśc. Andrzej Romanowski) pt. Iść z Rosją. Już w słowie wstępnym Czehryński mógł poruszyć czytelnika stwierdzeniami, że zamierza przeorientować rozwijającą się myśl polityczną na tory przyjaźni z ZSRR. Więcej – wyznaczył sobie „diaboliczny” cel – przekonanie społeczeństwa do akceptacji własnego zniewolenia. Adresatem tekstu nie miały być elity, ale „przeciętni” Polacy i Rosjanie. Czehryński zamierzał przerzucić mosty między dwoma zniewolonymi narodami, dokonać szaleńczego porozumienia między zniewalającym a zniewalanym, między panem a niewolnikiem, między katem a ofiarą. Zarysowując swoją koncepcję, starał się obwarować ją minimalistycznymi warunkami brzegowymi. Jego projekt miał nabrać realnych kształtów po spełnieniu jednego z trzech warunków: 1) po pęknięciu systemu jałtańskiego, a w konsekwencji osłabieniu ZSRR; 2) po przemianach systemu politycznego w ZSRR, redukującego wpływy ideologiczne; 3) po załamaniu się dotychczasowego modelu radzieckiej państwowości. Do tego dochodziły jeszcze czynniki rozłożone w czasie, jak choćby przemiany mentalności obu narodów, pojawienie się w elit skłonnych do dialogu. Skomplikowany splot historycznych relacji polsko-rosyjskich skłaniał do wniosku, iż od Rosji nie można się uwolnić, nie można budować programów nieuwzględniających wschodniego sąsiada, nie można jej opanować cywilizacyjnie (analogia z refleksją Mirosława Dzielskiego), nie można też połączyć się z nią unią na równoprawnych zasadach. Przed Polakami – pisał Czehryński – rysowały się dwie możliwości. Albo zrezygnować z własnej odrębności i pozostać Rosjanami na zawsze, albo rozumnie trzymać się Rosji. Przekonywał, powołując się na jego geopolityczną „metodę Dmowskiego”, że Polska może stać się sojusznikiem Rosji (ZSRR), dla niej bowiem największym zagrożeniem jest utrata wpływów w Azji (rywalizacja z Chińską Republiką Ludową), a nie wywoływanie konfliktu w „sercu Europy”.
Z dystansem odnoszono się również do realistów z tygodnika „Głos”, jak i skupionych wokół „Res Publici” Grupy Publicystów Politycznych, środowiska liberalno-konserwatywnego „Stańczyka”. Co więcej, choć powoływano się na koncepcyjno-ideowe refleksy środowiskowych mistrzów: Krzeczkowskiego, Kiesielewskiego, Wojciecha Wasiutyńskiego (nie raz ich teksty przedrukowywano na łamach „Polityki Polskiej” i szeroko omawiano), to jednocześnie dokonywano ich twórczej krytyki i reinterpretacji, kontynuując własne prace studyjne. Między przywoływanymi środowiskami i pisarzami politycznymi nie było co prawda zasadniczych różnic. Wszystkie mieściły się w ramach szeroko rozumianego realizmu. Sięgały do podobnych tradycji i szkół myślenia politycznego. Owe rozróżnienia wiązały się raczej z odmiennością szczegółowych rozwiązań, strategii i taktyki. Niezmienne pozostawały generalia z Rosją, jako czynnikiem stałym wszystkich planów i projektów geopolitycznych.
Refleksje geopolityczne polskich konserwatystów zawierały kilka wspólnych założeń: 1) realizm w ocenie położenia geopolitycznego państwa, miejsca i pozycji w bloku wschodnim, a także szerzej w stosunkach międzynarodowych; 2) Usytuowanie państwa w nowym, powojennym ładzie międzynarodowym nie deprecjonuje jego stałej (historycznej, cywilizacyjnej) obecności w Europie (odrzucenie hasła: „powrotu do Europy”); 3) projekcje geopolityczne były nierozerwalnie związane z pracą studyjną nad środowiskowymi projektami polityki polskiej (zwłaszcza programu niepodległościowego); 4) powojenny układ bipolarny determinował zmiany i dynamikę w stosunkach międzynarodowych; 5) Rosja (ZSRR) jest jedynym gwarantem naszej granicy zachodniej, a szerzej suwerenności państwowej i naturalnym sojusznikiem w powstrzymaniu ewentualnej ekspansji Niemiec; 3) nowa sytuacja geopolityczna wyklucza powrót do granic (także sytuacji geopolitycznej) sprzed 1939 r.; 4) renesans zmodernizowanych formuł „neojagielońskich” i „prometejskich” jest nie tylko niemożliwy, ale groźny dla polskiej racji stanu; 5) tak rozbicie Niemiec, jak i ich ewentualne zjednoczenie nie gwarantuje bezpieczeństwa i gwarancji stabilności granicy „na Odrze i Nysie Łużyckiej”; 6) Wpływ na zmianę geopolitycznego położenia Polski mają wpływ również relacje „międzyblokowe” (USA – ZSRR), dynamiczna zmienność na Bliskim i Dalekim Wschodzie, a także w Afryce; 7) Sytuacja polityczna i gospodarcza w ZSRR może mieć wpływ na przeobrażenia międzynarodowe. Zakres zachodzących zmian i perspektywa przyszłości jest jednak trudna do przewidzenia; 8) Na geopolityczne położenie Polski w stosunkach międzynarodowych wpływ ma polityka wewnętrzną w USA (np. neokonserwatywne projekty polityki międzynarodowej, polityka prezydenta Ronalda Regana), ZSRR (objęcie władzy przez M. Gorbaczowa, program: przebudowy, jawności i przyśpieszenia), państwach europejskich (tendencje integracyjne) i Chinach (ideologiczna demonopolizacja pozycji ZSRR, wejście na drogę budowy mocarstwa ekonomicznego).
Wspólnym mianownikiem dla konserwatywnego „kodu geopolitycznego” był niezmienny przez ponad czterdzieści lat klucz – Rosja (ZSRR), jako czynnik stały polityki polskiej.
***
Tekst powstał w ramach projektu Geopolityka i niepodległość – zadanie publiczne współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018”. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Tekst jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Ośrodka Myśli Politycznej. Utwór powstał w ramach konkursu Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosownej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018.