Niebezpieczeństwo sojuszu polsko-niemieckiego

Adolf Bocheński

Adolf Bocheński

Adolf Bocheński

(1909-1944), jeden z najwybitniejszych publicystów politycznych II Rzeczpospolitej, wydawca i redaktor pism konserwatywnych m.in. „Bunt Młodych” i „Myśl Mocarstwowa”.

Książka pt. Między Niemcami a Rosją wydana w ubiegłym roku przez „Politykę” wywołała wiele głosów polemicznych. Ogólnie biorąc wszyscy krytycy zgadzają się, że podział Rosji byłby dla Polski rzeczą pożądaną. Jakże daleko jesteśmy od teorii „Ukrainy – domu publicznego”1! Wielu krytyków uważając jednak słusznie, że realizacja tego celu wymagałaby sojuszu z Niemcami, uważa współdziałanie polsko-niemieckie przeciw Rosji za niebezpieczne i szkodliwe dla interesów Rzeczpospolitej, a co za tym idzie w ogóle opowiada się przeciw koncepcji dążenia do podziału Rosji. Należą tu tacy publicyści jak p. K. Czapiński2 z „Robotnika”, publicysta „Naszego Przeglądu”, wybitny b. dyplomata pisujący w „Zwrocie” pod pseudonimem „Nienaski”3 i wreszcie znany pisarz polityczny w „Kurierze Polskim” pod pseudonimem Audax. Ten ostatni może najlapidarniej i najdowcipniej ujął niebezpieczeństwo grożące Polsce w razie zawarcia sojuszu z Niemcami, pytając, czy wojska niemieckie nie poczułyby już „pewnego zmęczenia” w Baranowiczach i czy by nie odmówiły marszu naprzód, zadowalając się już okupowanymi częściami Polski?

Adolf Bocheński

Adolf Bocheński

(1909-1944), jeden z najwybitniejszych publicystów politycznych II Rzeczpospolitej, wydawca i redaktor pism konserwatywnych m.in. „Bunt Młodych” i „Myśl Mocarstwowa”.

Nie zamierzamy zajmować się tu sprawą, czy sojusz z Niemcami jest koniecznym warunkiem podziału Rosji. Przyszłości odległej nie można przewidzieć, a w dzisiejszej konstelacji międzynarodowej tak jest istotnie i bez porozumienia z Niemcami niepodobna wyobrazić sobie aktywnego stanowiska Polski wobec zagadnienia rosyjskiego. To „porozumienie” pociągnęłoby jednak za sobą kilka niewątpliwych niebezpieczeństw. Sformułowanie ich jest zresztą u naszych antagonistów zwykle wadliwe i występuje ono dziwnie wymieszane, w jednym i tym samym zdaniu. Musimy więc pracować za nich i ująć te niebezpieczeństwa trochę bardziej konkretnie, a mianowicie w trzech punktach: 1) Niemcy wykorzystają wojnę z Rosją, aby się z nią pogodzić na koszt Rzeczypospolitej. 2) Niemcy po zwycięskiej wojnie opanują całą Rosję i stworzą blok opasujący nas od wschodu i od zachodu. 3) Wojska niemieckie przechodząc przez nasze terytorium zajmą polskie prowincje zachodnie i później nie zechcą z nich ustąpić. Spełnienie tych obaw byłoby dla Polski istotnie wielką klęską i nie można się dziwić, że niepokoją one wymienionych publicystów. Musimy więc i my poddać te możliwości możliwie bezstronnej analizie.

 

II

 

Pierwsze niebezpieczeństwo formułuje recenzent „Naszego Przeglądu” za pomocą następującego pytania: „Czy nie grozi nam, że Niemcy i Rosjanie rychło się ze sobą pogodzą na naszej skórze?”. P. Audax zaś pisze, że złe stosunki między Niemcami i Rosjanami będą się zmniejszały wraz z odległością, która ich dzieli. Nawiasem mówiąc to ostatnie twierdzenie zdaje się być w sprzeczności z tym wszystkim, co dotąd wiemy o historii polityki zagranicznej. Zwykle bowiem właśnie sąsiadujące ze sobą państwa bywają w złych stosunkach, a oddalone w dobrych. W twierdzeniach obu polemistów dostrzegamy w ogóle jakiś dziwny paradoks. Według nich Niemcy, aby pogodzić się z Rosją muszą najpierw wraz z Polską wytoczyć jej wojnę, aby później „wskutek zmęczenia” przerwać ją i połączyć się z przeciwnikiem przeciw sojusznikowi. Na pierwszy rzut oka twierdzenie, że drogą do sojuszu dwu państw ma być wojna między nimi, wydaje się dość oryginalne. Na autora działa jednak prawdopodobnie reminiscencja historyczna, a mianowicie fakt, że skutkiem zamierzonej w r. 1790 wojny Prus i Polski przeciw Rosji było pogodzenie się Prus i Rosji przeciw Polsce. Do tego przykładu historycznego nie będziemy powracać, gdyż wyżej wymieniona broszura wykazała, jak diametralnie odwrotna była sytuacja międzynarodowa wtedy i dziś. Teraz wydaje się w każdym razie zupełnie niezrozumiałym, w jakim celu Niemcy zerwałyby wbrew woli swego sojusznika rosyjskiego traktat z Rapallo, w jakim celu wdałyby się w bardzo kosztowną i niebezpieczną wojnę z Rosją, na to, aby osiągnąć to, co i bez wojny mogłyby utrzymać względnie odzyskać, tzn. porozumienie z tym państwem przeciw Polsce? W tym twierdzeniu jest jednak coś bardzo niemądrego i niegodnego łamów poważnych organów.

Bardziej zrozumiałe byłoby to twierdzenie, gdybyśmy je związali z niepowodzeniami niemieckimi w wojnie z Rosją. Nie mogąc zdobyć sobie imperium w Rosji, Niemcy zwróciłyby się do łatwiejszych, ale mniej ważnych i ponętnych zdobyczy w Polsce. W takim ujmowaniu sprawy jest źdźbło słuszności, gdyż podkreśla ono pis aller, gorsze wyjście, którym dla Niemiec jest ekspansja w kierunku ZSRR. To właśnie my zawsze twierdziliśmy, że o ile Polska uniemożliwi Niemcom ekspansję na Rosję lub jeżeli te prośby zakończą się niepowodzeniem, grozić nam będzie nowa agresja ze strony Niemiec. Otóż jednym z głównych powodów, dla których III Rzesza na razie odłożyła swe rewindykacje w stosunku do Polski jest przeświadczenie, że w stosunku do wartości ewentualnej zdobyczy wojna z Polską byłaby bardzo ciężka i kosztowna, gdyż Polacy broniliby tych paru powiatów na Pomorzu do ostatniego żołnierza. Należy się więc zastanowić, czy po przegranej wojnie z Rosją Niemcy byliby skłonni – aby zwiększyć ilość mniejszości polskiej w swych granicach – podjąć nową trudną wojnę z Polską? Czy zaś z drugiej strony, nawet zwycięska, ale ciężka wojna z Niemcami budziłaby w ZSRR ochotę do nowej wojny z Polską? Wreszcie sojusz niemiecko-rosyjski prawdopodobnie automatycznie przywróciłby Polsce tych aliantów, których by może chwilowo straciła wskutek współdziałania z Niemcami.

Tego rodzaju obrót rzeczy w razie niepowodzenia wyprawy na Rosję nie jest prawdopodobny, jest jednak niewątpliwie możliwy. W polityce istnieje tyle sprzecznych ze sobą czynników, że prawie nigdy nie można twierdzić, iż pewien obrót rzeczy jest w ogóle niemożliwy. W każdej kombinacji, a zwłaszcza wojennej, istnieje pewna doza ryzyka i cała sztuka polega na zmniejszaniu tego ryzyka do minimum. Otóż w naszym wypadku, prawdopodobieństwo niepowodzeń polsko-niemieckich w wojnie z Rosją będzie znacznie zmniejszone, o ile w zapasach tych wezmą udział nie tylko Polska i Niemcy, ale także takie mocarstwa, jak Italia i Japonia, mające wiele interesów na terenie Rosji i jeżeli akcja ta będzie miała zapewnioną życzliwą neutralność Francji i Wielkiej Brytanii. Później zajmiemy się zbadaniem, o ile takie stanowisko demokracji zachodnich można uznać za realne. O ile chodzi o Italię, to niewątpliwie wykazuje ona żywe zainteresowanie terytoriami należącymi dziś do ZSRR, a zamieszkiwanymi przez narody tiurkskie. Jak wiadomo, chodzi tu o około 40 milionów ludzi. Będąc w Turcji spotkałem się specjalnie blisko z zagadnieniem tureckiego imperializmu Italii, który w dużej mierze wyjaśnia całą politykę zagraniczną Kemala Atatürka4. Japonia, jak wiadomo, kieruje swe zainteresowania ku Syberii. Przyłączenie się tych dwu państw do koalicji przeciw rosyjskiej zmniejszyłoby do bardzo małych rozmiarów szanse niepowodzeń polsko-nie­mieckich w wojnie z ZSRR. Z drugiej strony utrudniłoby Niemcom znacznie odstępstwo w czasie trwania kampanii, gdyż naraziłoby je na konflikt z trzema pozostałymi sojusznikami. Zresztą widzieliśmy powyżej, że skierowanie się Niemiec, przez realizację ich planów w Rosji, a w czasie trwania wojny, przeciw Polsce, byłoby prawdopodobnie tylko w razie niepowodzenia. Gdyby Niemcy bowiem bez niepowodzeń porozumiewali się z Rosją, wojna w ogóle nie miałaby dla nich żadnego sensu i wystarczyłoby po prostu nowe Rapallo. Udział więc Japonii i Italii w ewentualnej kampanii przeciwrosyjskiej winien być jednym z warunków naszej aktywności w tej dziedzinie.

 

III

 

Dotąd zastanawialiśmy się nad niebezpieczeństwem porozumienia niemiecko-rosyjskiego przed realizacją celów niemieckich w Rosji, a to wskutek niepowodzeń wojennych. Teraz wyłania się sprawa druga. Pytanie, czy sojusz niemiecko-rosyjski nie wróci do realizacji celów niemieckich w Rosji, po zwycięskiej wojnie, kiedy Niemcy opanują cały ZSRR? Wtedy mielibyśmy do czynienia nie z sojuszem obu państw, ale wprost z jednym ogromnym państwem opasującym nas od zachodu i od wschodu. P. K. Czapiński formułuje to niebezpieczeństwo w następujący sposób: „I jeżeli Polska zostanie przez nowe potężne państwo hitlerowskie także [otoczona] od wschodu, czy południowego wschodu, czy nie zostanie po prostu zaduszoną przez tę rozległą nową hitlerię?”. Sprawa ta zdaje się istotnie posiadać kapitalne znaczenie i musi być przez nas dokładnie przeanalizowaną.

Jaki byłby cel wyprawy niemieckiej do Rosji? Współpracownik „Biuletynu Polsko-Ukraińskiego” zdaje się twierdzić, że celem tym byłoby tylko zaprowadzenie ustroju faszystowskiego w Rosji. Tak w każdym razie wnoszę ze zdania, w którym jest mowa o pozytywnym stosunku do państwa rosyjskiego, negatywnym do bolszewizmu. Mało zdań wygłaszamy jako niezbite pewniki. Tym razem jednak zdaje się, iż bez nieostrożności można uważać za pewne, że Niemcy będą starały się wyzyskać swe zwycięstwo w sposób bardziej efektowny i nie zadowolą się zaprowadzeniem w Rosji rządów nacjonalistycznych. Czasy, kiedy Mikołaj I5 restaurował monarchię Habsburgów na Węgrzech6 i później wycofywał się, nie żądając w zamian nic – poza wdzięcznością, której zresztą nie doznał – minęły. Imperializm niemiecki w Rosji to poszukiwanie rynku obowiązanego do odbioru wyrobów niemieckich, to poszukiwanie potrzebnych Niemcom surowców, to wreszcie szukanie ujścia energii dla paru milionów zbędnej w Niemczech elity gospodarczej i politycznej. Te cele wymagają jednak nie zamiany Rosji na państwo nacjonalistyczne, ale wprost opanowania bardzo znaczących terytoriów przez państwo niemieckie lub protektorat niemiecki.

Aczkolwiek można przypuszczać, że jako jednostki Rosjanie na tych rządach niemieckich wyjdą o wiele lepiej, jak na dotychczasowych komunistycznych, to jednak naród rosyjski na dłuższą metę nie wyjdzie dobrze i będzie dążył do wyzwolenia. Teraz wysuwają się dwie możliwości. Albo państwo niemieckie będzie dążyło do kompromisu z rosyjskimi prądami narodowymi i eksploatację gospodarczą będzie się starało okupić pozostawieniem zjednoczonej Rosji. Albo państwo niemieckie zastosuje politykę osłabiania Rosjan i będzie tłumić powstające wśród nich prądy wolnościowe. Obie koncepcje na pewno miały w Niemczech swych zwolenników, ale rzuca się w oczy, że druga będzie bardziej prawdopodobna. Wzmacnianie Rosjan drogą zapewnienia im panowania nad dzisiejszymi „większościami narodowymi” ZSRR prawdopodobnie przyspieszałoby tylko chwilę, w której naród rosyjski pozbyłby się jarzma niemieckiego. Niemcy wobec zagadnienia rosyjskiego znaleźliby się w podobnej sytuacji, jak państwa rozbiorcze niegdyś wobec zagadnienia polskiego. Albo tłumić irredentę polską przez podział Polaków między kilka państw, albo dążyć do zjednania Polaków drogą zjednoczenia ich wszystkich w swych granicach. Nie potrzeba dodawać, że z wyjątkiem Aleksandra I7 i pewnych prób w czasie wojny światowej, państwa zaborcze szły raczej pierwszą jak drugą drogą. Dziś w podobnej sytuacji jest Polska wobec Ukrainy. Ale dążenie do przywrócenia niepodległego państwa ukraińskiego ewentualnie sfederowanego z Polską nie jest dla nas postulatem wypływającym z polityki wewnętrznej, ale z sytuacji międzynarodowej. Gdybyśmy mieli na uwadze tylko położenie wewnętrzne Polski, nie powinniśmy może dążyć do utworzenia państwa ukraińskiego nad Dnieprem. Zmusza nas do tego sytuacja międzynarodowa. Otóż dążenie Niemiec do zjednoczenia zawojowanej przez siebie Rosji byłoby czymś podobnym, jak dążenie do aneksji całej Ukrainy przez Polskę, dla ułatwienia sobie sytuacji… wewnętrznej. Pomimo że exempla trahunt [przykłady kształcą], wydaje się jednak, że ze względu na ogromną dynamikę rosyjskiego ruchu wolnościowego państwo niemieckie będzie wolało podzielić się tymi 140 milionami ze swymi wspólnikami.

Musimy się jednak liczyć z tym, że „hordy hitlerowskie”, jak mówi p. K. Czapiński, dostaną w pewnej chwili zawrotu głowy i istotnie będą dążyły do utrzymania całego dzisiejszego ZSRR pod swym protektoratem. I to jest drugi powód, dla którego uważamy, że udział Polski w wyprawie interwencyjnej w Rosji może nastąpić tylko w tym wypadku, o ile w wyprawie tej wezmą udział również Italia i Japonia. Jak wiadomo imperializm włoski kieruje się w stronę południowych kresów ZSRR, zamieszkałych przez 40 milionów osobników należących do rasy tiurkskiej, Japonia zmierza do aneksji Rosji azjatyckiej, Finlandia zaś Karelii wsch. Dla Polski zasadnicza jest sprawa ukształtowania się stosunków na Ukrainie i w Białorusi. Dla protektoratu III Rzeszy pozostałaby część najważniejsza, tzn. właściwa Rosja mniej więcej z lat 1524. Olbrzymi rynek zbytu i teren ekspansji, który prawdopodobnie zabsorbowałby bez reszty naród niemiecki, aż do chwili wyzwolenia Rosji. W każdym razie w interesie obu państw poza Polską i Niemcami wchodzących do koalicji byłoby jak największe okrojenie właściwej Rosji, a więc utworzenie Ukrainy i Białorusi, które niewątpliwie zmniejszyłoby dążenie właściwej Rosji względnie ewentualnie ich protektora do odebrania japońskich i włoskich połaci ZSRR. Zresztą niezwiększanie siły odśrodkowej opanowanych przez siebie prowincji leżałoby także w dobrze pojętym interesie Niemiec. Realizacja tego programu doprowadziłaby prawdopodobnie do czegoś w rodzaju przymierza trzech cesarzy, wzgl. tym razem dwu cesarzy, jednego dyktatora i jednego marszałka8.

W tym wypadku stosunki polsko-ukraińskie byłyby wzmocnione przez niewątpliwie istniejący antagonizm między Rosją, wzgl. jej protektorem, a Ukrainą o zagłębie donieckie. Polityka niemiecka miałaby i wtedy pewne nawroty antypolskie, ale byłyby one hamowane przez trudność utrzy­mania protektoratu nad Rosją.

Sprawy te w niemieckiej opinii publicznej zarysowują się dość niejasno. Najwięksi znawcy III Rzeszy nie są w stanie określić, jak jej koła kierownicze wyobrażają sobie przyszłe ukształtowanie się stosunków w Rosji. Jak wiadomo p. A. Rosenberg9 w swej książce ogłoszonej na kilka lat przed dojściem do władzy Narodowego Socjalizmu, a więc szczerzej głosił hasło protektoratu Niemiec nie nad Rosją, ale nad Ukrainą, która miała łączyć się terytorialnie z Niemcami przez Śląsk, Kraków i Łemkowszczyznę. Tego rodzaju koncepcja byłaby jednak dla Niemiec o tyle niekorzystną, że powodowałaby od razu koalicję polsko-rosyjską przeciw nim, a to w związku z trudnością utrzymania protektoratu na Ukrainie – vide rok 1918 – dałoby dość trudne położenie. W tym wypadku opłaciłoby się Niemcom już dążyć raczej do protektoratu i nad Rosją i nad Ukrainą, gdyż i tak przed zdobyciem Ukrainy musiałaby III Rzesza pokonać i Polskę
i Rosję. Gdyby zaistniało takie niebezpieczeństwo, Polska znalazłaby automatycznie sprzymierzeńców wśród ruchów wyzwoleńczych w Rosji z jednej strony, a wśród pozostałych mocarstw rozbiorowych ZSRR z drugiej. Zasadniczo uważam jednak za mało prawdopodobne, aby Niemcy mając do wykonania gigantyczne dzieło odnowienia Rosji, brali na siebie niepotrzebny konflikt z Polską.

 

 

IV

 

Często porusza się sprawę trudności połączenia Niemiec z ich przyszłym protektoratem rosyjskim. Jest to jakieś dziwne nieporozumienie. Gdyby np. Wielka Brytania musiała mieć lądowe połączenie ze swymi dominiami, koloniami i protektoratami, nie miałaby ani jednego, gdyż jest wyspą, jak to skonstatował Michelet10 w pierwszym zdaniu swego wykładu w Collège de France. Również Francja – jak wiadomo – nie graniczy z ani jedną ze swych kolonii, a z większością ma połączenie nieco dalsze, jak z Hamburga do Kronsztadu. Gdybyśmy chcieli twierdzić, że Niemcy bez granicy lądowej z Rosją nie mogą mieć nad nią protektoratu, to z tego by wynikało, że Italia nie może mieć imperium w Abisynii, Japonia w Mandżurii itd. Osiągnięcie granicy z Rosją nie jest więc potrzebne dla utworzenia tam protektoratu. Posiadanie takiej granicy byłoby może pożyteczne – jej znaczenie umniejsza jeszcze możliwość tranzytu dobrowolnego nie tylko przez Bałtyk, ale i przez państwa bałtyckie – dla Niemiec, ale niewątpliwie ten czynnik byłby bez porównania mniej ważny od czynnika współdziałania siły polskiej w rozwiązaniu sprawy rosyjskiej i w utrzymaniu protektoratu rosyjskiego pod władzą Niemiec.

 

V

 

Niebezpieczeństwo dla Polski pochodzące z wojny podjętej przeciw Rosji wspólnie z Niemcami, a mianowicie niebezpieczeństwo od strony Niemiec może pochodzić ze zmian dwojakiego rodzaju. Albo ze zmian w położeniu wojskowym Polski, albo ze zmian w położeniu politycznym. Największe niebezpieczeństwo polityczne grożące Polsce to koalicja Niemiec i Rosji. To niebezpieczeństwo byłoby właśnie zażegnane przez pomyślną wojnę przeciw Rosji, gdyż dzięki niej w przyszłości Rosja byłaby paraliżowana przez oderwane od niej części. Konflikt polsko-niemiecki byłby wówczas dość mało prawdopodobny ze względu na wielkie trudności, których doznaliby Niemcy przy urządzeniu Rosji. Gdyby nawet konflikt taki nastąpił, to rozstrzygnięcie jego zależałoby przede wszystkim od stanowiska mocarstw zachodnich. Tak jak odzyskaliśmy Poznańskie, Pomorze i Śląsk dzięki pomocy Francji, tak i w przyszłości w zasadniczej chwili konfliktu polsko-niemieckiego niewątpliwie dużo będzie zależało od stanowiska Wielkiej Brytanii i Francji. Otóż w stosunku Francji do Polski należy rozróżnić dwa czynniki. Przede wszystkim czynnik rozumowy, a następnie czynnik sentymentalny. Rozumowo Francja ma dziś wybór między Polską i Rosją. Za Polską przemawia jej bliskość od Berlina. Za Rosją wielka masa i ciężkie położenie Polski, gdyby musiała jednocześnie walczyć z Rosją i z Niemcami.

Nieprzyjemnymi następstwami tych oscylacji był np. stosunek Francji do Denikina11 i Wrangla12, popieranie Czechosłowacji, a następnie Litwy przeciw Polsce. Szczere przyjęcie koncepcji rosyjskiej postawiłoby Francję wprost przed dążeniem do przyłączenia całej Polski do ZSRR. Gdyby natomiast Rosja w pewnej chwili rozpadła się na kilka zwalczających się państw czy protektoratów, alternatywa przestałaby istnieć i jedynym państwem na wschodzie, które Francja mogłaby popierać jako sojusznika przeciw Niemcom, byłaby Polska. Pod względem politycznym rozpadnięcie się Rosji musiałoby wzmocnić podstawy sojuszu polsko-francuskiego.

Gorzej by było natomiast pod względem sentymentalnym. Oczywiście nie może być mowy o wzięciu przez Polskę udziału w jakiejkolwiek wojnie, w której przeciw sobie mielibyśmy Francję i przekonanie o jej neutralności byłoby jednym z zasadniczych warunków wzięcia udziału w wyprawie na Rosję. Wyeliminowanie Francji nawet na pewien czas z konstelacji międzynarodowej zbyt osłabiłoby nasze położenie wobec Niemiec. Niemniej jednak można się obawiać, że nawet w razie neutralności Francji, wzięcie przez Polskę udziału w akcji likwidacyjnej komunizmu rosyjskiego byłoby przy dzisiejszym nastawieniu francuskiej opinii publicznej uznane przez przeciętnego Francuza za akt nieprzyjazny i mogłoby wywrzeć niepożądany wpływ na przyszłość stosunków obu krajów. Te złe strony sentymentalne sojuszu polsko-niemieckiego we Francji należałoby starać się zmniejszyć do minimum. Pewne możliwości pod tym względem istnieją, zwłaszcza o ile chodzi o skrajną prawicę francuską, która jeszcze nie znalazła swej drogi politycznej, ale która ma pewne zadatki dla zrozumienia istotnego znaczenia likwidacji zagadnienia rosyjskiego w równowadze europejskiej. Tu trzeba z żalem stwierdzić, że propaganda polska w Paryżu nie robi nic, by te nastroje podnieść i wyjaśnić. Z drugiej strony nie jest źle, że są w Polsce ludzie typu gen. Sikorskiego, prof. Strońskiego13 – i p. Nienaskiego, do których Francuzi z najrozmaitszych ugrupowań czują bezgraniczne zaufanie. Może nawet trzeba by ich jakoś zakonserwować, gdyż w młodym pokoleniu jakoś nie widać zwolenników polityki Frontu Morges. W żadnym wypadku nie możemy zapominać, że Francja stanowi dla nas cenną reasekurację na wypadek zmiany nastroju w Niemczech. Metoda postępowania wobec Francji, aż do załatwienia sprawy rosyjskiej, winna być oparta na łacińskiej maksymie: suaviter in modo, fortiter in re [łagodnie w formie, stanowczo w rzeczy].

O ile chodzi o wojskowe pogorszenie się położenia Polski wskutek sojuszu z Niemcami, to musimy przede wszystkim zastrzec się, że nie będąc specjalistami w tej dziedzinie, ograniczamy się do tego, co dyktuje zdrowy rozum, posiadany niekiedy i przez laików w tej dziedzinie.

Nie wiadomo, dlaczego w związku z wspólną kampanią przeciw Rosji miałaby nastąpić okupacja zachodnich prowincji polskich przez wojska niemieckie?

Niebezpieczeństwo mogłoby grozić Polsce nie z powodu okupacji pewnych obszarów przez wojska niemieckie, ale z powodu znajdowania się wojsk niemieckich już po ukończeniu wojny z Rosją jednocześnie na wschód i na zachód od granic Polski. Tu jednak musimy odwołać się do doświadczeń wojny światowej i stwierdzić, że zarówno stanowisko pozwalające na koncentryczne zaatakowanie przeciwnika, jak i stanowisko centralne, takie jak Hindenburga14 np. w r. 1914 w Prusach Wsch., ma swoje dobre strony. O ich wykorzystaniu decyduje wyłącznie talent wodza i jakość armii. Czy więc Niemcy będą w chwili wybuchu wojny z nimi znajdowali się na wschód i na zachód, to minimalnie wpłynie na losy wojny lub wpłynie nie wiadomo w jaki sposób. O wyniku wojny polsko-niemieckiej zdecyduje przede wszys­tkim, czy będziemy mieli jednocześnie do czynienia z Rosją, jakie będzie stanowisko Francji. Natomiast sprawy „przemarszowe” żadnego wpływu istotnego na wynik wojny mieć nie mogą.

 

VI

 

Nie można mówić, że się jest za przymierzem z Niemcami przeciw Rosji, albo przeciw temu rozwiązaniu. Między przymierzem z Niemcami przeciw Rosji, a przymierzem z Niemcami przeciw Rosji (sic!) jest bowiem ogromna różnica. Co innego jest bowiem koalicja złożona z czterech mocarstw, a co innego niepokojące tête-à-tête z Niemcami. Co innego wojna z Rosją odosobnioną, co innego wojna z Rosją i Francją (którą wykluczamy). Gdybyśmy powiedzieli, że dojdzie do koalicji przeciw Rosji złożonej z wszystkich wielkich państw europejskich i azjatyckich z zapewnioną neutralnością Francji, nawet p. Czapiński nie głosiłby, że Polska przeciw tej koalicji powinna stanowić przedmurze… Sowietów rosyjskich. Dyskusja nad pytaniem: tak albo nie, jest jałowa. Lepiej zastanawiać się nad pytaniem: jak?

Wchodzimy ponownie w okres tworzenia się wielkich imperiów, taki, jaki Europa przeżywała w XVI w., XVIII w., i w XIX w. Niemcy i Italia nie wzięły udziału w formowaniu się imperiów azjatyckich i afrykańskich XVIII i XIX w. Opóźnienie to odrabiają dziś. Polska nie ma żadnego powodu, aby zaliczać się do mocarstw konserwatywnych w polityce światowej.

 

 

1   Ukrainę mianem „międzynarodowego domu publicznego” określił Roman Dmowski: „Dla narodu, zwłaszcza dla narodu, jak nasz, młodego, który musi się jeszcze wychować do swych przeznaczeń, lepiej mieć za sąsiada państwo potężne, choćby nawet bardzo obce i bardzo wrogie, niż międzynarodowy dom publiczny” (R. Dmowski, Świat powojenny i Polska, Warszawa 1931, wydanie drugie, s. 262).

2   Kazimierz Czapiński (1882-1941) – działacz socjalistyczny, początkowo związany z rosyjskimi bolszewikami i SDKPiL, potem z PPSD, długoletni poseł PPS i członek CKW PPS, publicysta i przewodniczący Towarzystwa Uniwersytetów Robotniczych.

3   Aleksander Ładoś (1891-1963) – dyplomata, polityk i publicysta. Od 1919 r. pracował w służbie dyplomatycznej II RP. Był m.in. posłem RP na Łotwie (1923-1926) i konsulem generalnym w Monachium (1927-1931). Po zwolnieniu z MSZ parał się publicystyką, m.in. na łamach „ABC”, „Zwrotu” i „Odnowy” (używał pseudonimu Wacław Nienaski), był redaktorem naczelnym „Gazety Handlowej”. W rządzie Władysława Sikorskiego był ministrem bez teki (październik-grudzień 1939). Od 1940 do 1945 r. pełnił misję w Bernie jako chargé d’affaires ad interim – dzięki niemu uratowano z Holocaustu kilkuset Żydów. Po II wojnie światowej przebywał na emigracji w Szwajcarii i Francji. Do Polski powrócił w 1960 r.

4  Kemal Atatürk (do 1934 r. Mustafa Kemal Pasza) (1881–1938) – turecki wojskowy i polityk o poglądach nacjonalistycznych i autorytarnym sposobie rządzenia. W 1923 r. proklamował powstanie Republiki Tureckiej, wkrótce został jej prezydentem. Przeniósł stolicę państwa ze Stambułu do Ankary. Wprowadził liczne reformy deislamizujące państwo.

5   Mikołaj I Romanow (1796-1855) – car rosyjski od 1825 r., w latach 1825-1831 król Polski (Królestwa Kongresowego). Na początku panowania stłumił powstanie dekabrystów (1825). Po uporaniu się z powstaniem listopadowym prowadził politykę represji wobec Polaków, m.in. zniósł konstytucję Królestwa Polskiego i zamknął uniwersytety w Warszawie i Wilnie. W 1846 r. posłał wojska do stłumienia powstania krakowskiego, zaś w 1849 r. – na prośbę Austrii – do zdławienia powstania węgierskiego. Umocnił pozycję Rosji na Bałkanach. W ostatnich latach życia uwikłał Rosję w wojnę krymską.

6  Bocheński pisze tu o interwencji rosyjskiej przeciwko powstańcom węgierskim w 1849 r.

7   Aleksander I Romanow (1777-1825) – car Rosji od 1801 r. Odegrał ważną rolę w wojnach z Napoleonem, a po nich należał do kluczowych graczy w tworzeniu nowego porządku politycznego Europy. W początkach panowania – gdy jednym z jego najbliższych współpracowników i przyjaciół był książę Adam Jerzy Czartoryski – sądzono, że może skierować cesarstwo na bardziej liberalny kurs polityki. Również część polskich elit politycznych wiązała nadzieje z carem, zwłaszcza po ustanowieniu na kongresie wiedeńskim Królestwa Polskiego z Aleksandrem jako jego królem. Nie przestrzegał on jednak konstytucji Królestwa, którą sam nadał. Kontynuował ekspansję Rosji w Azji i w rejonie Morza Bałtyckiego (zajęcie Finlandii i Wysp Alandzkich). Po wojnie z Turcją Rosja objęła we władanie Besarabię

8  Bocheński przywołuje tu dyktatora – Adolfa Hitlera, marszałka – Edwarda Rydza-Śmigłego, cesarza Japonii Hirohito i Wiktora Emanuela III, który był królem Włoch, a zarazem cesarzem Etiopii, choć ten ostatni tytuł nie był uznawany przez większość państw.

9  Alfred Rosenberg (1893-1946) – jeden z najważniejszych teoretyków nazistowskiej odmiany rasizmu, zbrodniarz wojenny, skazany na śmierć w procesie norymberskim, autor m.in. Mitu dwudziestego wieku (1930).

10 Jules Michelet (1798-1874) – historyk francuski, profesor m.in. Sorbony i Collège de France, członek Akademii Nauk Moralnych i Politycznych. Demokrata, głosił poglądy liberalne i antyklerykalne, sympatyk Polski. Autor m.in. książek Histoire de France (1833-1844) i Pologne et Russie (1851).

11  Anton Denikin (1872-1947) – rosyjski generał. Brał udział w wojnie rosyjsko-japońskiej (1904-1905), zaś w czasie I wojny światowej m.in. dowodził frontem zachodnim. Od 1919 r. dowodził antybolszewickimi Siłami Zbrojnymi Południa Rosji, ale podjęta przez nie ofensywa na Moskwę nie powiodła się. W kwietniu 1920 r. zrzekł się dowództwa na rzecz Piotra Wrangla i wyjechał na Zachód.

12  Piotr Wrangel (1878-1928) – generał rosyjski, uczestnik wojny rosyjsko-japońskiej oraz I wojny światowej. Po wybuchu rewolucji w Rosji służył w armii Denikina. Jako zwierzchnik południowej armii rosyjskiej walczył z bolszewikami. W listopadzie 1920 r. ewakuował większość swoich oddziałów do Konstantynopola. Zmarł na emigracji.

13  Stanisław Stroński (1882-1955) – polski romanista, polityk i publicysta. Od 1904 r. członek Stronnictwa Demokratyczno-Narodo­wego, związany z ruchem narodowym do połowy lat 30., z ramienia tego obozu w latach 1922-1935 zasiadał w Sejmie. W 1936 r. zbliżył się do centrowego Frontu Morges. Po wybuchu wojny zwolennik i realizator polityki generała Sikorskiego, w latach 1939-1943 wchodził w skład rządu RP na uchodźstwie, jako wicepremier i minister informacji i dokumentacji.

14 Paul von Hindenburg (1847-1934) – niemiecki polityk, wojskowy, generał, feldmarszałek, uczestnik wojny Prus z Austrią (1866) i Francją (1870-1871). W czasie I wojny światowej dowódca 8 Armii i frontu wschodniego. Wraz z gen. Erichem von Ludendorffem sprawował niemal dyktatorską władzę. Po abdykacji cesarza Wilhelma II na początku listopada 1918 r. wycofał się na kilka lat z życia publicznego. W 1925 r. został prezydentem Rzeszy, ponownie wybrany na prezydenta w 1932 r. 30 stycznia 1933 r. mianował Hitlera na urząd kanclerza Rzeszy.

 

*  *  *

 

Adolf Bocheński (1909-1944), czołowy publicysta II RP, konserwatysta. Urodził się 13 kwietnia 1909 r. w Ponikwie, majątku rodzinnym położonym w Małopolsce Wschodniej. Ukończył gimnazjum klasyczne we Lwowie, a następnie rozpoczął studia w École des Sciences Politiques w Paryżu, które ukończył mając 20 lat, ze złotym medalem. Po powrocie do Lwowa uzyskał magisterium z prawa. Działalność publicystyczną rozpoczął już w latach 20. W 1925 r. opublikował napisaną wraz z bratem Aleksandrem broszurę Tendencje samobójcze narodu polskiego, w której bracia Bocheńscy poddali krytyce polskie tradycje polityczne minionych stuleci. W 1927 r. rozpoczęli wydawanie pisma „Głos Zachowawczy”, propagującego idee konserwatywne, nawiązujące m.in. do tradycji krakowskich Stańczyków, cenionych przez Adolfa za realizm polityczny. W 1928 r. opublikował książkę Ustrój a racja stanu. Od 1931 r. publikował na łamach „Buntu Młodych” (od 1937 r. ukazującego się pod tytułem „Polityka”), posługując się także pseudonimem Franciszek Czerwiński. Pod pseudonimem Franciszek Landorf pisywał również do „Drogi” oraz do wileńskiego „Słowa”. Jego erudycyjne artykuły dotyczyły problematyki historyczno-poli­tycznej – poruszały zagadnienia konstytucyjno-ustrojowe oraz kwestie polskiej polityki zagranicznej i racji stanu. Tym ostatnim poświęcona była jego najgłośniejsza książka Między Niemcami a Rosją, wydana nakładem „Polityki” w roku 1937, uważana często za najwybitniejsze polskie dzieło poświęcone zagadnieniom geopolitycznym. Za największego wroga Polski Bocheński uważał Rosję sowiecką. Po wybuchu II wojny światowej – mimo problemów zdrowotnych, które zwalniały go ze służby wojskowej – Bocheński wstąpił do 22 pułku ułanów, z którym przedostał się do Francji. Brał udział w walkach pod Narwikiem, uczestniczył w końcowym etapie kampanii francuskiej, razem z Brygadą Karpacką walczył w Libii i we Włoszech. Został dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych oraz Krzyżem Virtuti Militari. Zginął 18 lipca 1944 r., rozbrajając – na ochotnika – pole minowe pod Ankoną. Ośrodek Myśli Politycznej opublikował dwa wybory tekstów Bocheńskiego: Między Niemcami a Rosją (2009) oraz Imperializm państwowy (2015).

Prezentowany artykuł ukazał się pod pseudonimem Franciszek Czerwiński w „Polityce” 1938, nr 10, s. 4-5.

 

*  *  *

Tekst opracowany w ramach projektu: Geopolityka i niepodległość – zadanie publiczne współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018”. Publikacja wyraża jedynie poglądy autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Tekst jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Ośrodka Myśli Politycznej. Utwór powstał w ramach konkursu Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosownej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018.