Równowaga europejska

Louis Gabriel Ambroise de Bonald

Louis Gabriel Ambroise de Bonald

Louis Gabriel Ambroise de Bonald

(1754-1840), francuski pisarz polityczny i polityk, jeden z najwybitniejszych konserwatywnych myślicieli politycznych, zwolennik legitymizmu.

Systemy analogiczne rządziły w XVIII w. tak w ładzie powszechnym, jak i w partykularnym porządku rzeczy. We wszechświecie harmonia wynikała z wzajemnych przeciwstawności bytów i żywiołów, w świecie polityki – z politycznej równowagi między państwami, w każdym rządzie – z równowagi poszczególnych władz, w samym człowieku zaś – ze zderzenia sprzecznych żądz. Jak twierdził Helvetius, „wzniosła cnota, oświecona mądrość są owocem żądz”. Oznacza to, że ci sami filozofowie widzieli wszędzie jedynie wielką walkę i pragnęli zbudować człowieka, państwo, świat polityki, cały wszechświat na równowadze przeciwstawnych sił, podczas gdy natura ustanawia wszędzie wielkie władze i kształtuje człowieka, państwo, świat polityki, wszechświat, orientując w jednym kierunku wspólne siły: człowieka – podporządkowując jego żądze władzy rozumu, państwo – podporządkowując jednostki władzy jednego człowieka, świat polityki – podporządkowując wszystkie narody władzy jednego narodu, wreszcie wszechświat – podporządkowując wszystkie byty władzy jednego bytu, pierwszego i jedynego koniecznego bytu. Oto doskonała analogia, podobne relacje istniejące w różnych systemach, z których rodzi się ład każdej cząstki systemu powszechnego oraz harmonia pomiędzy wszystkimi cząstkami. Równowaga, to walka pomiędzy przeciwstawnymi siłami, w której spokój jest przypadkowy, wojna zaś jest codziennością. To drobne wyobrażenia, z których chciano uczynić wielkie idee. Równowaga władz, fałszywa idea, zakładająca istnienie wielu władz w tym samym państwie, w istocie jest jedynie buntem stanowisk przeciwko władzy, od której pochodzą. Popierana przez Monteskiusza, krytykowana przez J.-J. Rousseau, poprzez doświadczenie Rewolucji została zepchnięta do rangi najbardziej fatalnych mrzonek, które sprowadziły umysły na manowce i zmąciły spokój państw.

Louis Gabriel Ambroise de Bonald

Louis Gabriel Ambroise de Bonald

(1754-1840), francuski pisarz polityczny i polityk, jeden z najwybitniejszych konserwatywnych myślicieli politycznych, zwolennik legitymizmu.

Równowaga nie jest więc częścią naturalnego systemu rządów w społeczeństwach. Można nawet wysunąć tezę, iż dopóki narody sąsiednie lub nawet różne stronnictwa walczą jedne przeciwko drugim, usiłują doprowadzić do równowagi. Tak długo zaś jak poszukują równowagi, pozostają w stanie wojny.  To błędne koło, z którego mogą one wyrwać się jedynie dzięki jedności władzy. Oto cała istota historii wszystkich narodów oraz przyczyna wszystkich ich sporów. Cóż pokazują dzieje pierwszych azjatyckich imperiów, Asyryjczyków, Babilończyków, Macedończyków, Persów, Medów, etc.? Przedstawiają narody, które rozrastają się, które wznoszą się na wyższy poziom cywilizacyjny i które, pod rządami śmiałego wodza, chcą dorównać tym, którzy panują nad nimi lub tym, którzy z nimi sąsiadują, a następnie narzucić im swą dominację. Z kolei zaś, stawszy się mocarstwami, są atakowane i obalane, a w tej próżnej pogoni za równością padają jedne na drugie, jak mówi Bossuet, z przerażającym hukiem.

Historia Grecji nie jest niczym innym, jak tylko historią wiecznej rywalizacji Sparty i Aten, nękanych wewnętrznie dążeniem do równowagi władz i poszukujących na zewnątrz równowagi między sobą, niszczących się nawzajem i mącących spokój swych krajów, ze strachu, jak mawiał Kimon, by nie zostawić Grecji kulejącej lub by nie pozostać bez siebie nawzajem, jak bez przeciwwagi. Wiemy przecież, że idea równości zrodziła się wśród Greków, jak zresztą wszystkie fałszywe i przebiegłe idee w moralności i w polityce.

Rzymianie, ślepe narzędzia wyższych celów i surowi nauczyciele, jako pierwsi oswoili świat z jednością dominacji. Jednak tak długo, jak mocarstwo chwiało się , usiłując zachować równowagę, krew płynęła na trzech krańcach świata tak, jak płynęła w samym Rzymie, póki władza poszczególnych frakcji równoważyła się.

Wybór pism czołowego francuskiego myśliciela politycznego schyłku XVIII i pierwszej połowy XIX wieku. Wśród prezentowanych tekstów są m.in. Refleksje nad powszechnym interesem Europy, Rozważania o rewolucji francuskiej, Równowaga europejska, O rządzie przedstawicielskim, Społeczeństwo i jego rozwój, Kres istnienia Polski. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

 W tej równowadze narodów, szala przeważała zawsze po tej stronie, po której Rzymianie przyłożyli swój ciężki miecz. Kiedy jednak wszelki opór został złamany, kiedy wszystkie stronnictwa zostały unicestwione i kiedy nie było już ani równowagi władz wewnątrz państwa, ani równowagi sił poza jego granicami, świat odetchnął. August, okazawszy się człowiekiem niezastąpionym, postquam omnem, potestatem ad unum conferri pacis interfuit, mówi Tacyt, August zamknął świątynię Janusa i zapanował nad Rzymem tak, jak Rzym zapanował nad światem.

  Barbarzyńcy z kolei zawędrowali na krańce świata, gdzie Rzym ze swą dominacją nigdy nie dotarł. Przybyli oni podzielić mocarstwo, którego Rzym nie mógł utrzymać, odkąd władza podzielona była równo pomiędzy kilku cesarzy, jak niegdyś podzielona była pomiędzy trzydziestu tyranów. W tej równowadze starego i nowego narodu, Barbarzyńców niewiedzy i Barbarzyńców zepsucia, Rzym poległ. Królewski naród został zdetronizowany. Wówczas rozpoczęło się dla świata długie bezkrólewie i anarchia oręża, bez wątpienia bardziej burzliwa, choć mniej wstydliwa i mniej okrutna aniżeli anarchia praw. Wkrótce wszyscy ci zdobywcy, którzy przepychali się i zastępowali nawzajem, byli równi w sile, a ten długi okres niepewności, która naznaczyła przejście od czasów pogaństwa do czasów chrześcijaństwa i która zawsze wypełniała przerwę pomiędzy jednym systemem a drugim, był epoką najstraszliwszych klęsk.

    Nie będę mówił o cesarstwie wschodnim. Religia wraz z imperium zostały przeniesione do Grecji, gdzie małoduszność i zacietrzewienie stronnictw miały się równie dobrze jak w ich ojczystym kraju. Religia była jedynie tematem sporów, władza zaś – przedmiotem rywalizacji. Szala przechylała się raz na korzyść jednego, innym razem – drugiego stronnictwa. A pośród tej próżnej równowagi, która w istocie nigdy nie została osiągnięta, religia skazana została na rozłam, cesarstwo zaś – na ucisk i szczęk miecza.

Struebat jam fortuna in diversa parte terrarum initia causasque imperii. Tak oto pewien poganin zapowiada jedną z wielkich rewolucji cesarstwa rzymskiego. Chrześcijanin natomiast winien stwierdzić, iż Opatrzność, która czuwa nad światem, pod osłoną tajemnicy swych zamiarów, wychowywała dla nowego świata nowego władcę.

Odrośl, wyrwana z lasów Germanii, zaszczepia się w chrześcijańskiej Galii na starym pniu rzymskiej dominacji. Słusznie zatem nasz Corneille, stwierdza w Attyli, mówiąc o tamtych czasach:

Un grand destin commence, un grand destin s’achève;

C’est l’empire qui choit, et la France s’élève.

Frankowie, niosąc ze sobą, jak mówi Monteskiusz, monarchię i wolność, dodali animuszu werwie barbarzyńskiej monarchii dzięki rzymskiej układności oraz rzymskiemu obyciu i za sprawą chrześcijańskiej mądrości i dobroci złagodzili dziką jeszcze wolność.

Francja, powołana do tego, by być spadkobierczynią dziedzictwa Rzymu i wezwana, by poprzez swe oświecenie i swą cywilizację wywierać na chrześcijański świat wpływ, jaki Rzym wywierał na

 świat pogański poprzez potęgę swych wojsk, Francja, która zaledwie pojawiła się na horyzoncie Europy, zaledwie wyrosła z okresu dziecięctwa, w którym zatrzymała ją pod panowaniem pierwszej dynastii jej władców równowaga władzy pomiędzy wszystkimi tymi królami, synami, braćmi, dzieląca tron niczym rodzinną spuściznę, a już obiecywała Europie mściciela i oparcie, odpierając niezliczone hordy barbarzyńców, którzy forsując przedmurza chrześcijaństwa na granicach z Hiszpanią, nękali tę wznoszącą się osadę, okazywała się godna miana najstarszej córy tej wielkiej rodziny.

Odtąd, podążając ku przeznaczonemu jej systemowi politycznemu i religijnemu, Francja zdawała się czekać na tego, który miał go umocnić. Kiedy zaś pojawił się Karol Wielki, będąc już wystarczająco silną, by unieść na swych barkach wielkiego męża i wspierać jego zamiary, wstąpiła na tron Europy, z którego ustąpienie oznaczało nieszczęście dla niej i dla świata. Karol Wielki, o ile jakiekolwiek porównanie z poganami nie jest niegodne tego bohatera chrześcijaństwa, był władcą Europy, potomkiem cesarza i dyktatora.

Od tego czasu, Francja, dotąd jedyne mocarstwo chrześcijaństwa łacińskiego, stała się jego pierwszą potęgą ze względu na swą siłę, swe przywiązanie do wiary, swe światłe umysły, prawa, obyczaje, szkoły, rycerstwo, ze względu na swych prałatów, godność swych królów, stojących tak wysoko ponad innymi królami, jak stwierdził pewien średniowieczny pisarz, jak wysoko królowie stoją ponad zwykłymi ludźmi. Tak oto, w tym wielkim pospolitym ruszeniu narodów chrześcijańskich, powołanych, by ruszyć na Azję, aby powstrzymać zamiary straszliwego imperium, którego najazd zagrażał Europie, Francja, pod panowaniem swych królów, okazała się godnym mieczem chrześcijaństwa, dla którego tarczą była za czasów majordomów, mając pierwszy i największy udział w tych pamiętnych przedsięwzięciach. Powróciwszy do Europy, nawet jeśli nie zawsze cieszyła się szczęściem, zawsze otoczona była poważaniem. Utraciła swe ziemie, lecz nigdy nie straciła szacunku. Wasale, potężniejsi od jej królów, cudzoziemscy królowie, którzy stali się jej wasalami, pokonali jej wojska i ukorzyli się pod jej berłem, stanowiąc równowagę dla władzy jej monarchów (i były to czasy największego chaosu i największych niedoli naszej ojczyzny). Nigdy nie dorównali im godnością. Francja  pozostawała ciągle wyrocznią narodów, a niejednokrotnie – rozjemcą królów. Należy bowiem podkreślić, iż w czasach pogaństwa władzę nad światem polityki zapewniała przewaga wojskowa, w czasach chrześcijaństwa natomiast – przede wszystkim wpływ rozumu i przykład cnót.

W XV wieku, sytuacja ulega zmianie, a władza przechodzi w ręce Austrii, będącej w lepszym położeniu aniżeli Francja, by móc bronić chrześcijaństwa przed Turkami napierającymi z Grecji na wschodnie granice Europy. Należy bowiem zauważyć, że ochrona oraz postęp chrześcijaństwa oraz cywilizacji, która kroczy w ślad za nim, stanowią filar, na którym wspiera się ogólny system polityki czasów współczesnych. Francja, a nawet Austria, lekceważyły ten potężny i najważniejszy przedmiot ludzkich rewolucji. Franciszek I, zazdrosny o władzę, której nie mógłby sprawować z takim samym pożytkiem, na próżno usiłował mieć w niej swój udział. Karol V natomiast, któremu nie została ona dana po to, by nękał Europę, nie mógł w żaden sposób naruszyć terytorium Francji, której króla trzymał w okowach. Poszczególne kraje Europy zostały zaangażowane po jednej bądź po drugiej stronie tej szali, chwiejąc się w równowadze, której szukały między sobą te dwa wielkie mocarstwa. Anglia zaś, która jako pierwsza pojęła, ile może zyskać na systemie równowagi kontynentalnej, często przechodziła z jednej strony szali na drugą, podążając za królewskimi kaprysami, których spełnienie nie było możliwe, oraz za polityką narodu. Podczas gdy Austria przy użyciu swego oręża broniła terytorium chrześcijańskiego świata przed niewiernymi, Francja ze swymi sędziami i uniwersytetami broniła jego zasad przed reformatorami, a  jej doktorzy przyjmowani byli na soborach z takimi zaszczytami, z jakimi niegdyś witano jej wojowników na wyprawach krzyżowych.

Wreszcie, po dość długim okresie współzawodnictwa, czasach niepokoju i zamętu, Austria, osłabiona podziałem dynastii, wróciła do polityki właściwej swej naturze. Francja natomiast, wzmocniona za sprawą upadku frakcji oraz tryumfu religii i monarchii, odzyskała pod panowaniem Ludwika XIV berło Europy, której narzuciła prymat swego oręża, swej literatury, swych praw, swych obyczajów oraz być może nazbyt wiele przepychu swego monarchy i dworskich uciech.

Europa na próżno zjednoczyła się, by zrównoważyć potęgę Ludwika XIV. Nie będąc dla niego godną przeciwwagą, nie była w stanie zachwiać jego pozycją. Wbrew całej Europie, zagarnął on Flandrię, Franche-Comté, Alzację, opanował Holandię, wstrząsnął Niemcami, zażądał zadośćuczynienia od Hiszpanii i reparacji od rzymskiego dworu, budził przestrach lub respekt przed chrześcijaństwem u najbardziej barbarzyńskich ludów. Nawet u kresu swego panowania, kiedy Francja, osłabiona podeszłym wiekiem monarchy, być może jego błędami lub osobistymi nieszczęściami, jego pobitymi wojskami, jego pustym skarbem, znużeniem ludu trapionego wszystkimi plagami, nawet klęskami żywiołowymi, z trudem opierała się wspaniałej lidze, dowodzonej przez geniusz Eugène’a i Marlborougha, Ludwik XIV osadził na tronie Hiszpanii potomka swej dynastii. Francja tym samym okazała się królową Europy, albowiem zrodziła jej władców.

To największy honor, jakiego mogła dostąpić. Ale był to również ostatni honor, jakiego dostąpiła. Po śmierci Ludwika, już tylko chyliła się ku upadkowi, jeśli nie pod względem potęgi, to przynajmniej pod względem poważania. Zanim jednak przedstawimy ten bolesny okres historii naszych czasów, pochylmy się przez chwilę nad sławnym traktatem, który naznaczył początki wieku Ludwika XIV lub raczej jego panowania, nad traktatem, w którym, zdaniem publicystów, odnaleźć można fundamenty systemu równowagi politycznej Europy.

Reformacja Lutra, wydarzenie religijne współczesnej historii, które wywarło największy wpływ na politykę, podzieliła umysły w Niemczech. Gustaw, bohater luteranizmu, wspierany przez książąt będących zwolennikami nowych poglądów, wstrząsnął niegdyś domem austriackim. Lecz Gustawa już nie było, a Austria, silna swą potężną dominacją i swym niezmiennym systemem politycznym, zszedłszy z drogi, na którą zaprowadziły ją ambicje Karola V, mogła na nią wstąpić ponownie i stopniowo odzyskiwać przewagę. Jeszcze nie otrząsnęliśmy się we Francji z przerażenia, jakie wzbudziły austriackie sukcesy w poprzednim stuleciu, a Richelieu, podążając za tym powszechnym przekonaniem, a być może za tym błędem, stwierdził, że aby  na zawsze osłabić Austrię, należy stworzyć system zwyczajowy, trwałą konstytucję dla tego przejściowego stanu równowagi, w którym partia protestancka, z pomocą Gustawa, ułożyła się z domem austriackim.

 W tym cały sekret traktatu westfalskiego. System równowagi politycznej, który zdawał się z niego wynikać, a który w istocie był jedynie ciszą następującą po długiej burzy, był dla Francji jedynie środkiem mogącym zapewnić jej przewagę i osłabić Rzeszę, dzieląc ją na dwa wielkie ciała, pomiędzy którymi Francja mogła interweniować do woli, by przechylać szalę raz na stronę partii protestanckiej, czyniąc to dla celów politycznych, innym razem na stronę domu austriackiego, jeśli religia katolicka znajdowała się w niebezpieczeństwie. Ta konstytucja, wysławiana, niczym dawny bożek, którego, z przyzwyczajenia przez długi czas okadzano, była zatem jedynie zaplanowanym i ustalonym systemem podziału władzy, a co za tym idzie – osłabienia. Dlatego w większym stopniu regulowała interesy miast, aniżeli interesy polityczne. Nieustannie przywoływana przez najsłabszych, wciąż znieważana przez najsilniejszych, zapobiegła drobnym waśniom, a nie była w stanie udaremnić wielkich grabieży ani podboju Alzacji i Strasbourga przez Francję, ani podboju Śląska przez Prusy, ani wyniesieniu domu brandenburskiego do godności królewskiej. Germańska konstytucja, której integralność Szwecja zagwarantowała Niemcom, nie mogła nawet zagwarantować Szwecji jej ziem w Niemczech. Jeśli od czasu tych i wielu innych zmian, zapanowała w Rzeszy równowaga, traktat westfalski, który ich nie przewidział, nie ustanowił tej równowagi. Jeśli zaś traktat ten doprowadził do stanu równowagi, zmiany, które nastąpiły później w Niemczech zerwały go. Bardziej prawdziwe jednak będzie stwierdzenie, iż w Niemczech, od czasów traktatu westfalskiego, toczyła się ustawiczna i milcząca wojna, bratobójcza walka, szamotanina bez końca bez wytchnienia. To wszystko, co, czy to dobra czy zła, polityka Francji chciała zagwarantować. Publicyści, zwolennicy reformacji, jedyni, którzy pielęgnowali na Północy tę rozległą naukę z większą dozą erudycji niż geniuszu, co do zasady zwolennicy równowagi, oporu, równego podziału władzy, nieuniknionych konsekwencji poglądów demokratycznych, rozpływali się w pochwałach nad traktatem, którego pierwsze postanowienie nadawało reformacji polityczny byt pod nazwą ciała ewangelickiego i kładło je na szalę obok dawnej religii. Można wyobrazić sobie, jak ważna dla zwolenników reformacji była ta równowaga, jeśli przypomnimy trudne i niekończące się dyskusje, które na ostatnim sejmie wzbudziła kwestia równego rozkładu głosów między dwiema religiami. W rzeczywistości, nie było w Niemczech więcej równowagi religijnej aniżeli równowagi politycznej. Była natomiast ciągła chwiejność, dla której obojętność religijna i słabość polityczna zdobywały wszystkie umysły i wszystkie rządy.

 

Przekład Anna Węgrzyn

 

Pierwodruk: „Mercure” , czerwiec 1807, polska edycja: Louis Gabriel Ambroise de Bonald, O władzy najwyższej, Ośrodek Myśli Politycznej