Ideałem, jaki sobie postawił pan Bismarck, biorąc w ręce cugle państwa, było powiększenie, „zaokrąglenie” monarchii Fryderyka II. Wyznał to podczas swojej misji w Paryżu, a powtórzył otwarcie na pierwszej sesji komisji izbowej w Berlinie, w tydzień zaledwie po swej nominacji na ministra (29 września 1862 r.). Nie przewidywał zapewne, w jakiej mierze zdoła spełnić ten ideał i do jakich granic będzie mógł posunąć w Niemczech zdobycze, które by przestały być „moralnymi”, ale wiedział, że w tych usiłowaniach natrafi w Austrii na stanowczego przeciwnika, i godził się z tym5. Niepokoiło go jedynie stanowisko innych wielkich mocarstw Europy, w niektórych okolicznościach. Nie zaliczał do nich Anglii: z niezwykłą przenikliwością polityczną osądził zawczasu, do jakiego stopnia obłaskawienia i słodyczy doprowadziła lamparta doskonała szkoła manchesterska6, a przekonanie jego, że dumny Albion źle nie pomyśli i da się nawet zbezcześcić, sprawdziło się w całej pełni w nędznej kampanii duńskiej. „Anglia od dawna już nie wchodzi w moje rachuby, mówił w roku 1862 w prywatnej rozmowie, a to od chwili, w której dobrowolnie zrzekła się Wysp Jońskich7: mocarstwo przestające brać, a zaczynające oddawać, jest bliskim końca”. Pozostawały Francja i Rosja, o których wolno mu było przypuszczać, że zręcznie zaskarbione będą go do pewnego stopnia popierać, a przynajmniej niewiele przeszkadzać. Istniały nad brzegami Newy dawne urazy, powstałe przez wschodnią wojnę i nieuśpione na polach Lombardii; istniały stare stosunki przyjazne między Gottorpami i Hohenzollernami, a te zostały bardziej ścieśnione usiłowaniami pana Bismarcka w Petersburgu; był tam wreszcie przyjaciel Aleksander Michajłowicz8, kolega z Frankfurtu, jak najlepiej usposobiony dla ministra Wilhelma I, złączony z nim nienawiścią Austrii i zabezpieczony przeciw „niebezpiecznej fikcji” solidarności, mogącej istnieć między wszystkimi konserwatywnymi interesami. Nad Sekwaną zaś, w budzących jeszcze postrach Tuileriach, panował monarcha9, który za wiele rozumując o powszechnym dobrze ludzkości, tracił rację stanu francuską, i którego nietrudno było olśnić, pokazując mu „nowe prawo” albo usamowolnienie Wenecji. Od kongresu zresztą paryskiego zawiązała się była przyjaźń między gabinetami w Paryżu i Petersburgu, a ta wzrastała z dniem każdym, z niej korzystać zaczynały… Prusy. Mogły się też spodziewać poparcia zamiarów, a co najmniej neutralności tych dwóch mocarstw, związanych ze sobą, a niesympatycznych Habsburgom. Ale czyż zamiana spokojnej, „ściśle obronnej” federacji na silną i zdobywczą monarchię w środku Europy mogła być zgodną z interesami i z zakorzenionymi tradycjami Rosji i Francji? Czy nie przedstawiała szkód i niebezpieczeństw w powszechnej równowadze? Prezes rady w Berlinie nie powinien się był oddawać zbyt różowym nadziejom. Gorzkie uczucia w Pałacu Zimowym i słodkie marzenia w Tuileriach nie mogły długo górować nad rzeczywistością geograficzną i nad brutalnością faktów. Bo przecie w Paryżu i Petersburgu są mężowie stanu i rozumu politycznego, a z historią narodów w duszy, by ich rządy nie były obojętnymi na tak zgubny wywrót spokoju kontynentalnego. Neutralność, z początku życzliwa, mogłaby stopniowo stawać się rozważającą i zaniepokojoną i zmienić się na nieprzyjazną w miarę powodzeń pruskich, a nawet i przyjaźń dwóch cesarstw, pozornie przychylna Prusom, mogłaby stać się niebezpieczeństwem, gdyby ułatwiła nagłe i stanowcze wystąpienie przeciw Hohenzollernowi. Wobec takiego stanu rzeczy w początku 1863 roku mógł nowy minister Wilhelma I marzyć tylko o jakimś nieprzewidzianym wypadku, który by poróżnił Aleksandra II z Napoleonem III, który by ożywił w Petersburgu stare żale do Wiednia, a pozwolił Prusom ściślej związać się z Rosją, utrzymując dobry stosunek z Tuileriami… Urojenia! – zawołałby, wobec takich marzeń, najśmielszy z twórców przypuszczeń – polityczna alchemia lub algebra, niegodna zająć jako tako poważne umysły! A jednak traf, owa opatrzność szczęśliwców tej ziemi, wywołała wypadki, które stworzyły na korzyść pana Bismarcka wszystko, czego potrzebował jego program, i wypełniły całość jego fantastycznych punktów. „Gdyby Włochy nie istniały, trzeba by było je stworzyć”, powiedział w roku 1865 prezes rady w Berlinie; z pewnością w roku 1863 nie myślał inaczej o Polsce.
Historia przytacza mało przykładów tak raptownego a upokarzającego upadku z wzniosłości do przewrotu, jaki przedstawił nad brzegami Wisły opłakany dramat, który po dwóch latach bolesnych przejść kończył się katastrofą stycznia 1863 roku, jakby na powitanie wstąpienia pana Bismarcka na jego pole czynów. Było istotnie coś wzniosłego i poetycznego w tych pierwszych manifestacjach Warszawy, gdy naród tak długo i okrutnie wypróbowany zebrał się na klęczkach przed pałacem namiestnikowskim z niemą skargą, a zbrojny jedynie w krzyż Chrystusowy nie domagał się niczego innego, jak tylko „Boga swego i Ojczyzny!”. Namiestnik, a był nim bohater spod Sewastopola, książę Michał Gorczakow10, wzdrygnął się przed walką nierówną a tak dziwną i zaapelował do Petersburga. I, o cudo miłosierdzia boskiego, przyszło słowo łagodności i odwrócenia krzywd stamtąd, skąd przez lat trzydzieści słyszano tylko rozkazy spełnienia mąk i krwi rozlewu. Szlachetniejszy powiew ożywiał wtenczas warstwy rządzące i inteligentne w Rosji; działał tam wpływ reform i emancypacji, dbałość o zdanie Europy, o przyjaźń Francji, i szczerze chciano zjednać sobie Polskę. Aleksander II wysłał swego brata11 do Warszawy; zarząd cywilny objął patriota rzadkiej siły charakteru i bystrości umysłu12; oświata, sądownictwo i administracja otrzymały narodowe piętna; skromna, lecz poważna autonomia została krajowi zapewnioną. Przepisy najprostszej przezorności, instynkt zachowawczy i straszna szkoła przeszłości nakazywały Polakom korzystać z dobrego usposobienia monarchy, wypróbować przyznane instytucje, przyjąć pospiesznie podawaną im rękę. Wszystko im to doradzało, lecz ugięli się przed klątwą wypowiedzianą przez Pismo Święte na każde królestwo dające się kierować kobietom i dzieciom. Kobiety i młódź szkolna chciały dalszych manifestacji, a te przestawszy być naturalnymi, stały się teatralnymi i świętokradzkimi. Europejska demagogia pospieszyła przenieść swoje godła na grunt wzburzony i przeniosła tam okrzyki bezładu, tajne stowarzyszenia i swoje instrumenta regni; z dala, z głębi Palais-Royal w Paryżu, przychodziły polecenia „zaprzestania komedii katolickich a stawiania barykad”. Stronnictwo konserwatywne okazało się bojaźliwym, a chcąc zbawić swą popularność, zgubiło cały naród. Zrobiła się próżnia wokoło cesarskiego brata i ministra patrioty, a tę wkrótce zapełniły groza, zgroza i zbrodnia. Rząd daremnie zwalczał tajemną organizację, wydawał zarządzenia sprzeczne i gwałtowne. Demagogia zwyciężała, udało jej się wtrącić w bezsilną walkę nieszczęśliwy naród, który od lat stu zadziwiał świat periodycznymi powstaniami, a jednocześnie go zrażał, równie niestety periodycznymi samobójstwami!
Szałowi zbrodniczemu narodu mogła tylko dorównać nieroztropność Europy, z jaką go zachęcała i rozdmuchiwała. Nie śmiejąc dotknąć tej kwestii polskiej podczas wojny krymskiej, uczuła Europa za stosowne sympatyzować i bawić się z nią w niewczesnej desperackiej chwili! Lord John Russell13 wszedł pierwszy w te szranki. W roku 1861 wysłał sławną depeszę do pana Hudsona14, perswadując sobie i Anglii, że tym zbawił Włochy. W rok potem gotajskim wnioskiem obmyślił oryginalną konstytucję dla Danii, dzieląc ją na cztery parlamenty, i dał tym asumpt do rozbioru państwa skandynawskiego. Tym razem uznał za wskazane zalecać wprowadzenie instytucji parlamentarnych dla Polski i dziwił się odpowiedzi ambasadora, że trudno by przyszło carowi wywyższać w ten sposób poddanych polskich nad rosyjskimi, i odrzekł, że dobrodziejstwo to mogłoby być rozciągnięte na obie narodowości15. Hrabia Rechberg16, ówczesny minister spraw zagranicznych w Wiedniu, chciał okazać współczucie i pozwolił sobie, kosztem Polaków, nagradzać sympatie gabinetu w Petersburgu dla sprawy włoskiej. Chociaż Austria dość odczuła żale moskiewskie za urojoną „zdradę” podczas wojny krymskiej, to jednak chciano im dać słuszny powód do zawiści przez rzeczywistą pobłażliwość w Galicji. Tam też było istotne schronisko i miejsce zbrojeń dla powstańców z Królestwa.
Przyznać się jednak godzi, że rząd francuski długo się wahał, zanim wszedł na tę niebezpieczną drogę. W samym początku rozruchów w Polsce przestrzegał „Monitor” z 23 kwietnia 1861 roku opinię publiczną i pisma periodyczne przeciw „przypuszczeniu, jakoby rząd cesarski rozbudzał nadzieje, których nie może spełnić”. A dalej pisał: „Wspaniałomyślność cara jest rękojmią dla Polski otrzymania poprawy stosunków, a życzyć należy, by go w tym drażniące manifestacje nie wstrzymały”. Wytrwał rząd francuski w takim przyjaznym dla cara usposobieniu przez rok 1861 i 1862, pomimo zainteresowania się prasy paryskiej „dramatycznymi” wypadkami w Warszawie i pomimo kilku ożywionych dyskusji w izbach angielskich, apelujących więcej do Francji niż do Rosji. Brytyjscy mężowie stanu uznawali za pożyteczne przez te dwa lata drażnić gabinet w Tuileriach częstym a sympatycznym wspominaniem o Polsce. Lord Palmerston17 zwłaszcza wypowiedział 4 kwietnia 1862 roku bardzo rozumną mowę, w której podniósł „niepokonany, niegasnący i niewyczerpany” patriotyzm Polaków i przypomniał im zawody, jakich doznali „w innej epoce” od cesarza Francji. Napoleon III nie ulegał ani wewnętrznym, ani zewnętrznym tym wpływom. Dnia 5 lutego jeszcze, po wybuchu powstania, wypowiedział w ciele prawodawczym pan Billault18, ministerialny mówca, potępienie dla dzieła „rewolucyjnych namiętności” i kładł nacisk na niebezpieczeństwa „czczych słów i daremnych protestów”. Głosy jednak angielskich ministrów, zagadkowe stanowisko Austrii, a przede wszystkim wojskowa konwencja (z 8 lutego 1863 r.) między Prusami a Rosją, głośno podnoszona przez pana Bismarcka, przeważyły na szali. Po licznych usiłowaniach dla pozyskania rosyjskiej „przyjaźni”, po poświęceniu jej wszystkich prawie korzyści wojny wschodniej, obalił od razu Napoleon III tak pracowicie wzniesione rusztowanie i zaczął organizować europejskie wystąpienie przeciw carowi, czego pierwszym a okrutnym skutkiem było pomnożenie łez i rozlewu krwi w Polsce.
Odtąd ustaliło się w Warszawie hasło „trwania” walki dla usprawiedliwienia interwencji Europy19 i zachęcanie do ofiar ożywianych atramentem gabinetów.
Znane są smutne owoce tej wielkiej dyplomatycznej kampanii; trwała dziewięć miesięcy, a wykazała jedynie głęboką niezgodę mocarstw Zachodu między sobą.
Obca ingerencja zadrasnęła dumę Rosji i pchnęła ją do dzieła zniszczenia narodowości polskiej, w sposób nieubłagany, srogi, metodyczny i niemający ustać. Aczkolwiek mało poważnym był ów turniej dyplomatyczny mocarstw Zachodu na rzecz Polski, zdawało się jednak Rosji, iż jest groźnym na daną chwilę i że ją oswobodziła dzielność „narodowego” ministra20, jego patriotyczna odwaga, jego zręczne a jędrne i godności pełne depesze. A pan minister nie protestował tym pochlebnym dla siebie przekonaniom i pozwolił, by twierdzono, że odsunął nowe najście, że „pokonał Europę”: scripsit et salvavit [napisał i ocalił]! Obsypywany łaskami monarchy, oklaskiwany przez rodaków, czczonym był przez naród obok Katkowa21 i krwiożerczego Murawiowa22. Żaden bankiet w całej Rosji nie obszedł się bez mów podnoszących tych trzech „zbawców”, bez toastów i telegramów, a choć sam w sobie przejmował się Rurykowicz pewnym wstrętem, iż staje na równi z zaciekłym dziennikarzem i szkaradnym katem, to jednak miłość kraju i popularność brały w nim górę. Aleksander Michajłowicz zbierał wawrzyny ze smutnej kampanii 1863 roku, korzyści z niej jednak przypadły dawnemu jego koledze z Frankfurtu, prezesowi rady w Berlinie, bo on z niej wyniósł silne podwaliny do wielkiej strategii przyszłości. Oto bowiem, jak się przedstawiał dla Prus bilans położenia stworzonego w końcu 1863 roku europejskim upomnieniem w sprawach Polski: stwierdzony został pobożny spokój Anglii; Francja poróżniła się z Rosją w sposób niepowetowany; uraza Petersburga do Austrii była głębszą niż kiedykolwiek, a pruski minister miał prawo liczyć na wdzięczną przyjaźń księcia Gorczakowa; nietrudno było wreszcie przewidzieć, że Cezar nowego prawa zechce, po głośnym zawodzie doznanym w Warszawie, spoglądając na Wenecję, „uczynić coś Włochom”, i tym chętniej poprze „młode państwo Północy” w jego zamiarach przeciw Habsburgowi, którego neapolitańska ideologia już dawno przeznaczyła mocarstwu „o wielkich zadaniach w Niemczech”…
Przypisywalibyśmy jednak za wiele geniuszowi ludzkiemu, twierdząc, a nawet przypuszczając, by pan Bismarck był z góry przewidział te pomyślne, potężne rezultaty, jakie miało mu przynieść nieszczęsne powstanie w Polsce. Okoliczności zdają się raczej wskazywać, że pruski minister w początku próbował i szukał dróg w awanturniczym a bocznym kierunku. I rzecz ciekawa, że pan Bismarck, znając Rosję i zaledwie ją opuściwszy po kilku latach pobytu, wątpił w roku 1863 w siły tego cesarstwa, i to do tego stopnia, że nie myślał, by zwyciężono ten płochy poryw nieszczęśliwej polskiej młodzieży. Obawy swoje wypowiedział pełnomocnikom Anglii i Austrii23, a nawet nie zataił ich przed panem Behrendem24, wiceprezydentem izby pruskiej. „Sprawa ta, mówił w lutym minister Wilhelma I, może być dwojako rozwiązaną: albo należy wespół z Rosją stłumić powstanie i stanąć wobec Zachodu z faktem dokonanym, albo też dać się złemu pogorszyć, czekać wypędzenia Rosjan z Królestwa lub żądania przez nich pomocy i wtenczas śmiało zająć Królestwo dla Prus; do lat trzech wszystko tam zgermanizujemy…” Na uwagę wiceprezydenta (było to na balu dworskim), że to są żarty, odrzekł minister: „Mówię poważnie o rzeczy poważnej. Rosjanie mają już dość Królestwa, cesarz Aleksander sam mi to w Petersburgu oświadczył”. Myśl odzyskania granic Wisły utraconych od Jeny6 nawiedzała nieraz pana Bismarcka wśród 1863 roku. Naturalnie, że nie chciano takiego „sprostowania granic” bez zgody Aleksandra II, lecz nie zaniedbywano środków mogących spowodować podobne rozwiązanie. Jeden z najbardziej zbliżonych do ministra i zaufaniec jego, a wówczas zastępca Prus przy Wiktorze Emanuelu25, pan Keudell26, posiadał obszerne dobra w Królestwie Polskim; korzystał więc z tego, by podsuwać wybitniejszym osobistościom nieszczęśliwego kraju myśl zażądania w Berlinie „czasowego zajęcia” dla uwolnienia się od srogiego postępowania Rosjan! Przebiegając historię tego opłakanego powstania, znaleźlibyśmy i innych agentów pruskich, o wiele niższych od pana Keudella, ale też bardziej kompromitujących… Czyż prezydent rady w Berlinie oczekiwał istotnie tak wiele od „znudzenia się” cara Aleksandra i od przyjaźni księcia Gorczakowa?
Jakiekolwiek były jego nadzieje i myśli utajone, pan Bismarck gorączkowo i od początku zaznaczył swoją solidarność z wicekanclerzem rosyjskim odnośnie do Zachodu. Ofiarował mu dobrowolnie i nawet natarczywie konwencję wojskową i bronił go przy każdej sposobności, wiernie stojąc przy nim w dyplomatycznych pojedynkach z gabinetami Anglii, Francji i Austrii, i odpierając z upodobaniem noty pana Drouyna de Lhuys27; radośnie przyjmował krzyki dziennikarskie i z góry traktował interpelacje parlamentu. Wielcy ludzie partii postępowej nic nie rozumieli z postępowania i polityki owego „Polignaca”28, uznawali ją niewczesną oraz niebezpieczną i stawiali sobie pytanie, jaki w tym jest interes Niemiec? Na co „Polignac” odpowiedział raz w izbie, w sposób zacieniony, a jednak wyraźny: „nieświadomy spektator stojący przed dyplomatyczną szachownicą, sądzi, iż partia się kończy po każdym posunięciu i może popaść w iluzję, że gracz cel zmienił”…
Pan Bismarck nie zmieniał celu i ciągle myślał o powiększeniu państwa pruskiego, choć widocznym było w jesieni 1863 roku, że jeszcze nie miał ustalonego planu; „pionki” posuwał w różnych kierunkach i czekał natchnienia przypadku, by wiedzieć, gdzie „uderzyć”, czy w stronę Menu, Wisły, czy Elby? Przez chwilę zwrócił wzrok na Kassel i rzucił się zuchwale w konflikt tej prowincji z Elektorem29; dał przy tym obrazek ministra dyktującego sąsiedniemu państwu, jak ma strzec parlamentaryzmu, chociaż sam rządził antykonstytucyjnie, pobierając podatki wbrew uchwałom izby. Poza awanturniczymi zamiarami, jakie żywiono w Berlinie co do sprostowania granic ku Wiśle, istniała nad brzegami Elby dawna kwestia księstw, przygłuszona traktatem w Londynie, lecz rozbudzona w roku 1859 wypadkami we Włoszech, a stająca się piekącą po sławnej, dla Danii zabójczej, depeszy lorda Russella, którą wysłał nieopatrznie z Gothy dnia 24 września 1862 roku, w dniu właśnie objęcia teki przez pana Bismarcka! Drugorzędne państwa, sejm we Frankfurcie i pan Rechberg okazywali się gorącymi patriotami niemieckimi w sprawie szlezwicko-holsztyńskiej30, którą wprawdzie poczytywali za chimeryczną, lecz pragnęli nią zakłopotać Prusy i przekonać ją o „chłodzie narodowym”. Wielką była pokusa wzięcia za słowo te państwa, sejm, a może i Austrię, wciągnięcia ich przeciw Danii w wojnę, która by dać mogła Prusom piękny port w Kilonii i pozwoliłaby im wypróbować „narzędzie” przez lat cztery „udoskonalane” wolą Wilhelma I…, byleby wojna została zlokalizowaną, a Europa nie przeszkodziła tak jak w 1848 roku. Prezydent rady berlińskiej liczył na to, iż rozumem i cierpliwością spełni te zamiary. Liczył na przyjaźń księcia Gorczakowa, na różne konstelacje polityczne oraz na powszechne zamieszanie i – mówiąc jak Montaigne31 – na „wielkie wywrócenie mózgów”, jakie niektóre zasady nowego prawa i narodowości wprowadziły w niektóre gabinety kontynentu. Sądził, iż w tym wielkim przedsięwzięciu może mieć przeciwnikiem tylko dobrego lorda Russella, który ocknął się był po fatalnej gotajskiej depeszy, ustanawiając się protektorem i mentorem nieszczęśliwego rządu w Kopenhadze; taki zaś zapaśnik nie mógł przestraszać walecznego rycerza z Marchii.
Uważał on jednak za wskazane i przezorne odgrywanie roli obojętnego wobec gabinetu w Saint-James w tej „drażniącej” kwestii księstw, jak długo trwały rokowania o Polskę. Nic bardziej pouczającego, jak przebieg dokumentów, wykazujących wymuszenia, jakimi potrafił pan Bismarck przekonać nie tylko lorda Russella i jego posła, pana Buchanana32, ale także pana Quaade33, duńskiego ministra w Berlinie, że ta kwestia szlezwicko-holsztyńska jest marotą państw drugorzędnych i Austrii, że zaś Prusy były dalekimi od podzielania tych wzburzeń i chuci niemieckich, że czyni co może, by ich uspokoić oraz wyprowadzić w pole! Dnia 14 października 1863 roku, we dwa tygodnie po uchwale sejmu w Frankfurcie o „wystąpieniu” federacyjnym w [Księstwo] Holsztyńskie, umawiał się pan Bismarck z posłem W. Brytanii, panem Buchananem, i zapewniał, że przeszkodzi „wystąpieniu”, jeżeli Dania przyjmie pośrednictwo Anglii. Dania przyjęła i lord Russell mógł odetchnąć nareszcie. Dnia 6 listopada 1863 roku jeszcze pisał z Berlina pan Quaade do swego rządu: „Bądź dla własnych widoków, bądź też z powodu stanowiska zajętego przez Anglię, postawił pierwszy pruski minister sprawę w położenie, które przechodzi wszystko, czego można było się spodziewać. Nie wiem, czy w Wiedniu zapatrują się na nią tak jasno i tak ciepło (odnośnie do interesów Danii) jak tutaj”. Tak oceniali położenie panowie Buchanan i Quaade jeszcze 6 listopada, lecz przebudzeni zostali z urojeń depeszą sekretarza stanu z 9. tegoż miesiąca, depeszą, która brzmiała: „Jeśli dokładne są wieści, jakie odbieram, pan Bismarck już się nie sprzeciwia „wystąpieniu” w Holsztyńskie; rząd Jego kr. Mości może tylko pozostawić Niemcom odpowiedzialność narażenia Europy na wojnę powszechną”… Wieści były jednak niestety dokładne i rozpocząć się znów miały gorycze poczciwego Johna.
Zaszły bowiem dwa ważne wypadki w przebiegu tych trzech tygodni od 14 października: gabinet w Saint-James skwitował zupełnie rząd rosyjski ze spraw Polski, a cesarz Napoleon III puścił w świat myśl fantastyczną zebrania się kongresu, dla uregulowania wszystkich spraw wiszących!… Uradowany pomocą, jakiej mu udzielał pan Bismarck w owym miesiącu październiku w zawikłaniach duńskich, zdecydował się ostatecznie pierwszy sekretarz stanu na poświęcenie, tylokrotnie żądane, sprawy polskiej, na odwołanie telegraficzne kuriera wysłanego z groźną notą do Petersburga i zastąpienie jej łagodną depeszą ze zrzeczeniem się wszelkiej na przyszłość dysputy w tym przedmiocie34. Cesarz Napoleon III ze swej strony, zawiadomiony o tych intrygach, rozgniewany ustępstwem Anglii i nie chcąc znieść niepowodzenia, a zwłaszcza przyznać się przed izbą, umyślił (5 listopada) owo wezwanie na kongres, które tylko zwiększyło niepokój Europy i przejęło szefa Foreign Office niewymowną trwogą. Lord Russell nie tylko że odpowiedział gabinetowi w Tuileriach w sposób cierpki i dotkliwy, ale przedsięwziął energiczną kampanię do wszystkich dworów zagranicznych, by je przekonać, jak zgubną jest myśl Francji; zapomniał o niebezpieczeństwach Danii, a nie zajmował się niczym, jak zwalczaniem projektu Napoleona III, choć ten był mało żywotny i nie potrzebował wysiłków brytyjskich, by zginąć naturalną śmiercią. Prezydent rady pruskiej uznał chwilę za stosowną, by odsłonić swoje karty. Znikł już był ostatni cień zachodniego porozumienia; pozostawało tylko przymierze Prus z Rosją, silne i nienaruszalne wpośród powszechnego zamieszania gabinetów; nie należało się bać, by Europa broniła Danii! Pan Bismarck nie potrzebował już sprzeciwiać się federacyjnemu wystąpieniu w Holsztyńskie i wkrótce wypadek nieoczekiwany, jeden z tych darów losu, z jakimi się często spotykał minister Wilhelma I, przekonał go, że mu szczęście sprzyja. Nagła śmierć króla Fryderyka VII35 (15 listopada 1863 r.) była czymś tak tragicznym i fatalnym dla Danii, że uprzytomnia jedno z najbardziej desperackich zdań starożytności, podane nam przez historyka: non esse curae deis securitatem nostram, esse ultionem (szczęście nasze nie leży bogom na sercu, lecz kaźń i pomsta nad nami).
Zgon ten spowodował nowy obrót w niemieckich żądaniach, stawianych nieszczęsnej monarchii skandynawskiej. Już się Niemcy nie zadawalali federacyjnym wystąpieniem; oni nie chcieli uznać nowego króla Chrystiana IX36, lecz pragnęli osadzić w księstwach członka tej intryganckiej i wiarołomnej rodziny Augustenburgów, której zrzeczenie się otrzymał nie tak dawno pan Bismarck za półtora miliona riksdalerów, wypłaconych jej przez rząd w Kopenhadze. Od tej też chwili zdają się w tę stronę skierowane myśli ministra Wilhelmowskiego: nad Elbą miały Prusy rozpocząć „zaokrąglanie się” i uzupełnienie swej jedności! To postanowiwszy, przystąpił pan Bismarck do wykonania myśli z gorliwością, śmiałością oraz nieporównaną zręcznością; spełnił dzieło mistrza, i mógłby cieszyć się Machiawel37, widząc, jak potrafił rycerz z Marchii w ciągu kilku tygodni owładnąć biednym lordem Russellem, opętać Napoleona III, wciągnąć Austrię w daleką wyprawę, równie niesprawiedliwą jak niedorzeczną, wynieść w górę Bund i jednocześnie go wyrugować, sterroryzować państwa drugorzędne i wziąć w swoje jedynie ręce świętą sprawę ojczyzny niemieckiej, a używając słów apostolskich: „stać się wszystkim dla wszystkich!”.
Zasmucającym i dziwnym był zaiste stan Europy w początku 1864 roku. Dwa wielkie mocarstwa wzajemnie o siebie zazdrosne i mające wkrótce stoczyć krwawe walki o zdobycz wydartą ich ofierze, dwa mocarstwa podburzane i okrzyczane przez książąt i ludy Germanii zaczepiały państwo słabe, lecz będące starą i nie bez chwały monarchią, którego całość uznawały wszystkie gabinety jako niezbędną dla równowagi narodów; zaczepiały je pod błahym pozorem, w imię sprawy, którą sam szef koalicji określił niegdyś jako „wybitnie niesłuszną, płochą, nieszczęsną i rewolucyjną”. Dla ukarania króla Chrystiana IX za jego nieposłuszeństwo Bundowi podejmowały Prusy z Austrią to spełnienie „wymiaru sprawiedliwości”, a rozpoczynały same to dzieło oświadczeniem własnego nieposłuszeństwa temu samemu ciału; działały jako „mandatariusze” Niemiec, a całe Niemcy protestowały przeciw uzurpacji mandatu! Europa patrzyła obojętnie na te potworności, ta sama Europa, która w roku 1848 nie zapoznała swoich obowiązków podczas pierwszej zaczepki niemieckiej na królestwo skandynawskie; spełniła ten obowiązek pomimo trosk rewolucyjnych, mogących ją usprawiedliwić. Mocarstwa były wówczas jednomyślne w obronie słabego przed ciemięzcą; car Mikołaj38 godził się tu z republiką generała Cavaignaca39, a nawet dyplomaci „siurpryzy” [niespodzianki] lutowej dostrajali się do warunków powszechnej równowagi. Anglia w głównej mierze ponosić musi wstyd przed potomnością za ruinę Danii, gdyż ona stanęła jako obrońca królestwa Skandynawii, jako doradca jego i kierownik, a któremu uroczyście przyrzekła, że w chwili niebezpieczeństwa nie stanie samo do walki; niesprawiedliwym byłoby jednak uniewinnianie reszty mocarstw europejskich. Wielu też uczciwych a zastanawiających się przywiązywało do tego rozbioru monarchii w pełni XIX wieku takie samo znaczenie, jakie miał podobny temu w poprzednim wieku, i z trwogą przewidywano wielkie z tego katastrofy oraz przewroty w przyszłości. Naiwni, a mówiąc za panem Bismarckiem, profani, mogli jedynie myśleć, że to już koniec po tym pierwszym zamachu na prawo narodów, po tych pierwszych zdobyczach owego „narzędzia”, które rząd pruski tak starannie w ostatnich latach „wydoskonalał”.
Krótka kampania w księstwach odsłoniła wiele przyszłemu zwycięzcy Europy. Nauczył się tutaj, że prawa słuszności, uświęcone traktaty, zaprzysiężona wiara i inne staroświecczyzny uznane za nienaruszalne, były bardziej kruche i znikome niż biedne fortece Danii, i jeżeli Moltke40 z Roonem41 z zadowoleniem wypróbowali iglicowe karabiny, to mógł pan Bismarck rozpoznać cenne i niewzruszone zalety swego narzędzia… Podczas tej całej wyprawy przeciw Danii nie przestawał ks. Gorczakow sprzyjać pruskiemu ministrowi i podawać mu z pośpiechem dłoń pomocną przy każdym trudniejszym przejściu. Współudział jego był o tyle skuteczniejszy, że udawał neutralność starającą się o układ pokojowy. Takim sposobem dopomógł prezesowi rady berlińskiej do przekonania upartego lorda Russella, że zajęcie Holsztynu przez wojsko sfederowane stanie się bronią w ręku nowego króla Danii. „Pan Bismarck twierdzi, pisał 28 listopada 1863 roku pan Buchanan, że wkroczenie sfederowanych uprzedzi ruch rewolucyjny w Holsztynie i stanie się do pewnego stopnia pośrednim uznaniem króla Chrystiana IX przez sejm w Frankfurcie. Jego Ekscelencja utrzymuje, że niepokojący stan Niemiec nakazuje natychmiastowe wkroczenie, lecz nie chciał mi wyjaśnić, jakim sposobem fakt ten stanie się uznaniem władzy króla Chrystiana, a uniknie pozoru okupacji”… W trzy dni potem, 1 grudnia donosił ze swej strony lord Napier42 z Petersburga: „Przemowy księcia Gorczakowa każą mi sądzić, iż jest on przekonany o umiarkowanych zamiarach pana Bismarcka w tej sprawie. Wicekanclerz poczytuje dobrze pokierowane „wkroczenie” jako środek zachowawczy. Wojska sfederowane działające według rozsądnych instrukcji mogą, jak on sądzi, zapewnić porządek i utrzymać pożądaną różnicę między kwestią prawną a dyplomatyczną”… Obdzieram, przeto uznaję! – mówił pan Bismarck na podstawie swojej odrębnej logiki, którą podzielał książę Gorczakow i którą spróbowali obydwaj przyjaciele zastosować w Szlezwiku, gdy z Foreign Office poddano się temu w Holsztynie43. „Podsunął mi dziś rano wicekanclerz rosyjski myśl, pisze lord Napier ponownie z Petersburga pod datą 11 stycznia 1864 roku, iż należy nakłaniać Danię do przyjęcia zajęcia Szlezwiku przez wojska Austrii i Prus, a to jako gwarancję dla tych dwóch mocarstw odnośnie do niemieckiej ludności w księstwie”… Tak też nie przestają nas pouczać i zarazem zdumiewać akta i dokumenta wniesione do Rigsraadu: nie znajdujemy w nich jakiejkolwiek insynuacji lub podszeptu, wychodzących znad brzegów Sprewy przeciw Danii, które by nie znalazły swego oddźwięku nad brzegami Newy. A jednak królestwo Danii było po wsze czasy przyjacielem i protegowanym monarchii carów! Więcej niż którekolwiek mocarstwo na świecie miała Rosja swój interes w ochranianiu nadbałtyckiej wolności, w niepuszczaniu portu Kilonii w ręce Germanii; więcej także niż każde inne państwo powinna była Rosja pomnąć na to, że w Kurlandii i w Liwonii mówiono po niemiecku czyściej, bieglej i dźwięczniej niż w Szlezwiku!
A zresztą, przecie nad Eiderą rozgrywała się i zawikłaną była sprawa rewolucji przeciw władzy legalnej: złożył to oświadczenie stary Nesselrode44 w słynnym cyrkularzu, a cóż by powiedział cesarz Mikołaj na takie uprzejmości dla rewolucji ze strony rosyjskiego kanclerza?… Aleksander Michajłowicz zadziwi jeszcze historię rozmiarami wdzięczności swojej dla pana Bismarcka.
- Otto von Bismarck (1815-1898) – prusko-niemiecki mąż stanu, poseł pruski przy sejmie związkowym we Frankfurcie, poseł w Rosji, ambasador we Francji. Stojąc od 1862 r. na czele rządu pruskiego, zapewnił Prusom hegemonię w Niemczech, o czym przesądziła zwycięska wojna z Austrią w 1866 r. Po zwycięstwie
w wojnie z Francją (1870-1871) zwieńczył proces zjednoczenia Niemiec, stając się w 1871 r. pierwszym kanclerzem nowo utworzonego Cesarstwa Niemieckiego – w tej roli rozbudował ustawo-dawstwo socjalne i prowadził politykę Kulturkampfu. W 1890 r. – wobec niezgodnych z jego oczekiwaniami wyników wyborów i konfliktu z cesarzem Wilhelmem II – złożył dymisję. - Dante Alighieri (1265-1321) – poeta i myśliciel florencki, związany z antypapieskim stronnictwem gibelinów, zwolennik idei zjednoczenia państw włoskich. Był autorem nie tylko słynnej Boskiej komedii, ale także traktatu politycznego De monarchia, w którym zawarł koncepcję monarchii uniwersalnej.
- Wilhelm I Hohenzollern (1797-1888) – król Prus w latach 1861-1888, od 1871 r. cesarz niemiecki. Za jego panowania, pod rządami kanclerza Bismarcka po zwycięskich wojnach z Austrią (1866) i Francją (1870-1871), doszło do zjednoczenia Niemiec, w których wiodącą rolę odgrywały Prusy.
- Fryderyk II Hohenzollern, zwany Wielkim (1712-1786) – król Prus od 1740 r. Znany był z bardzo dobrego wykształcenia i sympatii do myślicieli oświeceniowych (m.in. Woltera). Jednocześnie zasłynął jako jeden z najbardziej zaborczych władców swej epoki. Toczył wojny z Austrią (o sukcesję austriacką, 1741-1742, w wyniku której Prusy zajęły Śląsk; o sukcesję bawarską, 1778). W wojnie siedmioletniej (1756-1763) przeciwko Prusom wystąpiła koalicja austriacko-francusko-rosyjsko-saksońska, ale uniknął jednak klęski. Był jednym z architektów pierwszego rozbioru Polski.
- Świadczy o tym sławny cyrkularz pana Bismarcka z 24 stycznia 1863 roku, w którym zdaje sprawę o ciekawej swojej rozmowie z austriackim ambasadorem, hrabim Károlyi, jaką miał po objęciu ministerium, w końcu roku 1862 [przypis z wydania oryginalnego].
- Szkoła manchesterska była ruchem ideowym i politycznym, zrodzonym w Anglii na fali niezadowolenia z obowiązujących w latach 1815-1846 ustaw zbożowych (nakładających wysokie cła na importowane zboże), propagującym hasła wolności handlu i nieingerencji państwa w gospodarkę. Jej najgłośniejszym przedstawicielem był przedsiębiorca z Manchesteru Richard Cobden.
- Wyspy Jońskie Wielka Brytania przejęła w 1810 r. od Francji. W 1815 r. stały się niepodległą republiką, znajdującą się pod brytyjskim protektoratem, zaś w 1864 r. przyłączono je do Grecji.
- Aleksander Gorczakow (1798-1883) – rosyjski dyplomata i polityk. Od 1856 r. minister spraw zagranicznych Rosji – przestał kierować rosyjską dyplomacją w 1879 r. (formalnie zdymisjonowany w 1882 r.). Za jego sprawą w czasie wojny krymskiej nie doszło do przyłączenia się Prus i Austrii do koalicji antyrosyjskiej. Torpedował też działania na rzecz sprawy polskiej podejmowane przez Napoleona III w przededniu i w czasie powstania styczniowego.
- Napoleon III (1808-1873) – bratanek Napoleona I. W 1848 został wybrany prezydentem Republiki. W 1851 r. dokonał zamachu stanu, zaś w kolejnym przeprowadził plebiscyt i ogłosił się cesarzem. Wielkie nadzieje z jego panowaniem wiązali Polacy, sądzący, że może on czynnie i skutecznie wystąpić w sprawie polskiej, do przywrócenia jej niepodległości włącznie – iluzje te rozwiały się w czasie powstania styczniowego. Opinię o politycznej i militarnej potędze Napoleona III ostatecznie zweryfikowała klęska Francji w wojnie z Prusami (1870-1871). Cesarz dostał się wówczas do pruskiej niewoli i jego panowanie zakończyło się detronizacją (formalnie w 1871, choć władzę stracił już w 1870 r.). Po uwolnieniu resztę życia spędził w Anglii..
- Michaił Gorczakow (1793-1861) – generał armii carskiej, uczestnik wojen z napoleońską Francją, Persją i Turcją, brał udział w tłumieniu powstania listopadowego i Wiosny Ludów, był namiestnikiem Królestwa Polskiego w latach 1855-1861.
- Konstanty Mikołajewicz Romanow (1827-1892) – brat cara Aleksandra II, namiestnik Królestwa Polskiego w latach 1862-1863, admirał floty rosyjskiej, zwolennik reformy wewnętrznej w Rosji w duchu liberalnym.
- Aleksander Wielopolski – zob. biogram pod jego tekstem.
- John Russell (1792-1878) – polityk brytyjski, jeden z przywódców Partii Liberalnej, minister spraw zagranicznych, premier Wielkiej Brytanii (1846-1852, 1865-1866).
- James Hudson (1810-1885) – brytyjski ambasador w Turynie w latach 1852-1863.
- „Dlaczego nie miałyby być instytucje ciał reprezentacyjnych nadane jednocześnie królestwu polskiemu i cesarstwu rosyjskiemu?” – depesza lorda Johna Russella do lorda Napiera z 4 lutego 1863 roku [przypis z wydania oryginalnego].
- Johann Bernard von Rechberg (1806-1899) – austriacki polityk i dyplomata, minister spraw zagranicznych (1859-1864) i premier (1859-1861), zwolennik współpracy z Prusami i Rosją.
- Henry John Temple, wicehrabia Palmerston (1784-1865) – angielski polityk, premier Wielkiej Brytanii (1855-1858, 1859-1865), wielokrotny minister (m.in. spraw wewnętrznych i spraw zagranicznych), związany początkowo z torysami, następnie z wigami.
- Adolphe Billault (1805-1863) – francuski polityk, minister spraw wewnętrznych w latach 1854-1858 i 1859-1860, minister stanu w 1863 r.
- W mowie swej w dniu 5 listopada 1863 roku, wyraził się Napoleon III o powstaniu w Polsce, że „trwanie jego nadaje mu piętno narodowe!” [przypis z wydania oryginalnego].
- Aleksander Gorczakow – zob. powyżej.
- Michaił Katkow (1818-1887) – rosyjski dziennikarz i publicysta, rzecznik rosyjskiego nacjonalizmu i panslawizmu, zwolennik represyjnej polityki wobec Polaków.
- Michaił N. Murawiow (1796-1866) – rosyjski szlachcic, wojskowy, uczestnik kampanii przeciwko Napoleonowi Bonaparte, aresztowany w śledztwie w sprawie spisku dekabrystów, lecz uniewinniony, kolejno gubernator mohylewski, grodzieński i kurski, członek Rady Państwa, od maja 1863 r. gubernator wojenny Litwy, krwawo stłumił powstanie na tym terenie i przeprowadził na szeroką skalę akcję represyjną, w 1865 r. podał się do dymisji.
- „W wielu okolicznościach mówił mi pan Bismarck o prawdopodobieństwie zbytniej słabości armii rosyjskiej do stłumienia powstania”: Depesza pana Buchanana z 21 lutego 1863 roku. Tak samo twierdził przed ministrem austriackim hrabia Károlyi. Dyrektor zaś kancelarii dyplomatycznej w. księcia Konstantego pisał ze swej strony dnia 4 lutego po pierwszej zapowiedzi przybycia pruskich generałów dla zawarcia konwencji wojskowej: „Uznając całą uprzejmość misji tych panów, nie możemy sobie zdać sprawy dokładnie z tego, co ją spowodowało. Nie zachodzi periculum in mora [niebezpieczeństwo w zwłoce] i nie jesteśmy w położeniu potrzebowania pomocy wojsk zagranicznych… Rząd pruski maluje diabła czarniejszym niż on jest w rzeczywistości” – poufna depesza pana Tęgoborskiego do pana Oubrila, rosyjskiego ministra w Berlinie [przypis z wydania oryginalnego].
- Heinrich Theodor Behrend (1817-1893) – poseł do sejmu pruskiego z Gdańska, pierwszy wiceprzewodniczący Izby Poselskiej Prus.
- Wiktor Emanuel II (1820-1878) – król Sardynii od 1849 r. Odegrał wielką rolę w procesie zjednoczenia Włoch, m.in. u boku Francji toczył wojnę z Austrią 1859 r., agitował na rzecz zjednoczenia wśród swych poddanych, wspierał politykę premiera Piemontu Camillo Cavoura. W 1861 r. został pierwszym królem zjednoczonych Włoch.
- Robert von Keudell (1824-1903) – niemiecki dyplomata, przyjaciel Otto von Bismarcka, ambasador Niemiec w Turcji i Włoszech, członek Reichstagu.
- Édouard Drouyn de Lhuys (1805-1881) – francuski polityk, minister spraw zagranicznych w latach 1848-1849, 1851, 1852-1855 i 1862-1866.
- Nawiązanie do postaci Julesa Armanda de Polignaca (1780-1847) – francuskiego polityka, jednego z liderów ultrasów, którego polityka jako premiera (1829-1830) była jednym z najważniejszych powodów wybuchu rewolucji lipcowej we Francji (m.in. ograniczył prawa wyborcze i zawiesił wolność prasy).
- Fryderyk Wilhelm I (1802-1875) – książę-elektor Hesji-Kassel, współrządził nią w latach 1831-1847, zaś samodzielnie od 1847 do 1866 r., gdy jego niepopularne rządy zakończyły się po zwycięstwie pruskim w wojnie z popieraną przez Fryderyka Wilhelma I Austrią, zaś Hesja wraz z Nassau i Frankfurtem nad Menem stała się pruską prowincją Hesja-Nassau. Książę udał się na wygnanie do Pragi, gdzie zmarł.
- Spór prusko-duński o przynależność księstw Szlezwiku i Holsztynu miał swe apogeum w 1864 r., gdy doszło do wojny, w której przeciwko Danii wystąpiła koalicja Prus i Austrii. Duńczycy zostali pokonani, zaś zwycięzcy podzielili się księstwami. Austrii przypadł Holsztyn, ale po wojnie prusko-austriackiej w 1866 r. triumfujące w niej Prusy przejęły kontrolę nad oboma księstwami i wcieliły je w swe granice jako prowincję Szlezwik-Holsztyn.
- Michel de Montaigne (1533-1592) – francuski pisarz i filozof, humanista.
- Andrew Buchanan (1807-1882) – brytyjski dyplomata, pełnił misje m.in. w Petersburgu i w Szwajcarii. W 1853 r. został posłem nadzwyczajnym w Danii. W 1862 r. mianowano go ambasadorem nadzwyczajnym przy dworze w Berlinie, zaś w 1864 r. w takiej samej roli wysłano go do Rosji. Od 1871 do 1878 r. był ambasadorem w Austrii.
- George Joachim Quaade (1813-1889) – duński dyplomata, minister spraw zagranicznych (1864), prowadził negocjacje z Bismarckiem w kwestii Szlezwiku i Holsztynu.
- Szef z Foreign Office szukał jako tako honorowego wyjścia z tej szalenie rozpoczętej kampanii i wpadł, ku końcowi września, na myśl ogłoszenia cara Aleksandra jako pozbawionego praw do Polski „za niespełnienie warunków, na podstawie których Rosja otrzymała to królestwo w roku 1815”. Francja miała wysłać analogiczną deklarację; pan Drouyn de Lhuys jednak, stawszy się ostrożniejszym, nie chciał wysłać swojej noty, dopóki angielska nie będzie już w rękach księcia Gorczakowa. Zredagował więc lord Russell swoją depeszę, odczytał na radzie i, potwierdzoną przez lorda Palmerstona przesłano w odpisie ministrowi spraw zagranicznych Francji. Już lord Napier otrzymał polecenie zapowiedzenia księciu Gorczakowowi nadejścia „ważnego komunikatu”, jaki będzie miał zaszczyt wkrótce doręczyć; już książę Montebello został pouczony przez rząd francuski co do popierania swego kolegi z W. Brytanii; już nawet tyle omawiany dokument znajdował się w drodze do Petersburga… gdy raptem ku niewysłowionemu zdumieniu wtajemniczonych, młotek telegraficzny zatrzymał w Niemczech kuriera wiozącego tę notę; osobno, a także drutem, zawiadomiony został lord Napier, że „ważny komunikat” nie będzie wysłany. W międzyczasie bowiem odczytał hrabia Bernstorff w Foreign Office pruską depeszę, którą pan Bismarck przestrzega pierwszego sekretarza stanu co do jego kroku, albowiem ogłoszenie cara, jako pozbawionego praw do Polski za zgwałcenie traktatu wiedeńskiego, mogłoby spowodować rządy niemieckie do uznania ze swej strony króla Danii za pozbawionego panowania nad księstwami elbiańskimi, wskutek niespełnienia wszystkich zobowiązań, wypływających z traktatu londyńskiego… Lord Russell odwołał kuriera i podarł notę (patrz [J. Klaczko,] Studia dyplomatyczne, część I, rozdział III) [przypis z wydania oryginalnego].
- Fryderyk VII (1808-1863) – król Danii, książę Saksonii-Lauenburga (1848-1863) z dynastii Oldenburgów. Wprowadził w Danii monarchię konstytucyjną.
- Chrystian IX (1818–1906) – król Danii od 1863 r. W drugim roku jego panowania doszło do wojny Danii z Austrią i Prusami, w wyniku której utracił Szlezwik i Holsztyn.
- Niccolò Machiavelli (1469-1527) – florencki myśliciel polityczny, historyk, dyplomata, autor jednego z najbardziej kontro-wersyjnych dzieł w dziejach myśli politycznej – Księcia (1534), który ściągnął na Machiavellego oskarżenia o cynizm i hołdowanie w polityce wyłącznie wymogom skuteczności, choć bywa też uważany za jeden z najlepszych traktatów politycznych, ukazujący realne mechanizmy władzy.
- Mikołaj I Romanow (1796-1855) – car rosyjski od 1825 r., w latach 1825-1831 król Polski (Królestwa Kongresowego). Na początku panowania stłumił powstanie dekabrystów (1825). Po uporaniu się z powstaniem listopadowym prowadził politykę represji wobec Polaków, m.in. zniósł konstytucję Królestwa Polskiego i zamknął uniwersytety w Warszawie i Wilnie. W 1846 r. posłał wojska do stłumienia powstania krakowskiego, zaś w 1849 r. – na prośbę Austrii – do zdławienia powstania węgierskiego. Umocnił pozycję Rosji na Bałkanach. W ostatnich latach życia uwikłał Rosję w wojnę krymską.
- Louis Eugéne de Cavaignac (1802-1857) – francuski generał i polityk, gubernator Oranu (1847) i Algierii (1848). W 1848 r. jako minister wojny stłumił powstanie robotników w Paryżu, był też premierem Francji – od czerwca do grudnia tego roku.
- Helmut Karl Bernhard von Moltke (1800-1891) – pruski feldmarszałek, reformator armii pruskiej, dowódca w zwycięskich wojnach z Danią (1864), Austrią (1866) i Francją (1870-1871), uznawany za twórcę nowoczesnej strategii wojskowej.
- Albrecht Theodor Emil Graf von Roon (1803-1879) – pruski wojskowy i polityk. Od 1859 do 1873 r. był pruskim ministrem wojny, a w 1873 r. premierem Prus. Przyczynił się do zwiększenia efektywności pruskiej armii, co przyczyniło się do jej sukcesów w wojnach z Danią, Austrią i Francją.
- Francis Napier (1819-1898) – szkocki dyplomata, ambasador Wielkiej Brytanii w USA (1857-1859), Niderlandach (1859-1860), Rosji (1861-1864) i Prusach (1864-1866), gubernator Madrasu (1866-1872) i tymczasowy wicekról Indii (1872), członek Izby Lordów.
- Oficjalne pisma wznawiały w Berlinie to rozumowanie w świeżych rozprawach o prawach gwarancji przyznanych Stolicy Świętej. Nie można, twierdzono, traktować Papieża jako monarchy, gdyż nie można zastosować do niego odwetu, zabierając mu państwo [przypis z wydania oryginalnego].
- Karol Robert Nesselrode (1780-1862) – hrabia, rosyjski dyplomata niemieckiego pochodzenia, jeden z liderów Świętego Przymierza, minister spraw zagranicznych Rosji (1816-1856).
* * *
Julian Klaczko (1825-1906), krytyk literacki, polityk, historyk sztuki, jeden z czołowych publicystów konserwatywnych dziewiętnastowiecznej Europy. Właściwie Jehuda Lejb, urodził się 6 listopada 1825 r. w Wilnie w zamożnej rodzinie żydowskiego kupca. Studiował w Królewcu (1842-1847), po uzyskaniu doktoratu udał się do Heidelbergu. Współpracował z liberalną gazetą „Deutsche Zeitung” G. G. Gervinusa, ale zerwał z tym środowiskiem rozczarowany stanowiskiem niemieckich liberałów wobec sprawy polskiej – swe zastrzeżenia wyraził w pamflecie Die deutschen Hegemonen (1849), za który został zmuszony przez władze pruskie do emigracji. Udał się do Paryża. Tam uczył synów Zygmunta Krasińskiego i pisał do czasopism. Wraz z Walerianem Kalinką redagował pismo Hotelu Lambert „Wiadomości Polskie” – na jego łamach ogłosił głośny Katechizm nie-rycerski, krytykę insurekcyjnej agitacji Ludwika Mierosławskiego. Po śmierci ojca przyjął chrzest (1856 r.). Odszedł z „Wiadomości” po sporze z Władysławem Zamoyskim i Kalinką w kwestii władzy świeckiej papieża. Zasłynął jako publicysta pisując do wpływowego „Revue des deux Mondes”. Zamieszczał tam artykuły krytykujące politykę brytyjską, panslawizm, a przede wszystkim działalność kanclerza Bismarcka, wywołując tym gniew pruskiego polityka. Rozgłos zdobył także erudycyjnymi pismami o historii i sztuce renesansowych Włoch. W roku 1870 r. został radcą dworu austriackiego, jednak po klęsce Francji złożył dymisję. Zasiadał w Sejmie Krajowym we Lwowie i wiedeńskiej Radzie Państwa. W 1888 r. osiadł na stałe w Krakowie. Był członkiem Akademii Umiejętności, doktorem honoris causa UJ, członkiem korespondentem Akademii Francuskiej. Zmarł w Krakowie 26 listopada 1906 r. Napisał m.in. (wg wydań polskich): Poeta bezimienny, 1862; Anneksja w dawnej Polsce, 1901; Studia dyplomatyczne. Sprawa polska – sprawa duńska, 1903; Dwaj kanclerze, 1905; Wieczory florenckie, 1881; Rzym, i Odrodzenie. Juliusz II, 1900. Część prac Klaczki wznowiona została w wydaniach zbiorowych: Pisma polskie, 1902; Szkice i rozprawy literackie, 1904; Zapomniane pisma polskie, 1912; Pisma z lat 1849-51, 1919.
Prezentowany fragment jest rozdziałem z książki Dwaj kanclerze. Książę Gorczakow. Książę Bismarck, tłumaczył Karol Scipio, przedmowa Stanisław Tarnowski, Kraków 1905, s. 76-93. Podtytuł rozdziału pochodzi od redakcji niniejszej antologii.
* * *
Tekst opracowany w ramach projektu: Geopolityka i niepodległość – zadanie publiczne współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018”. Publikacja wyraża jedynie poglądy autorów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Tekst jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Ośrodka Myśli Politycznej. Utwór powstał w ramach konkursu Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosownej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie Wsparcie wymiaru samorządowego i obywatelskiego polskiej polityki zagranicznej 2018.