Czy Zachód jest już martwy?
Victor Davis Hanson, starszy doradca Hoover Institution, w artykule pt. Is the West Dead Yet? rozważa paradoksy aktualnej sytuacji Zachodu. Z jednej strony w debatach publicznych podkreśla się słabnącą pozycję państw zaliczanych do tej grupy, z drugiej zaś oceny poszczególnych segmentów ich aktywności temu przeczą – np. jeśli chodzi o jakość kształcenia wyższego, poziom dobrobytu etc.
Wyraźnie czują to emigranci z różnych zakątków świata chcący mieszkać w Stanach Zjednoczonych (Meksykanie) lub Niemczech (Syryjczycy). Hanson zauważa, że z najsurowszą krytyką Zachodu można spotkać się na tamtejszych uniwersytetach, a nie na Bliskim Wschodzie, podaje nawet znamienny przykład, pisząc: „Jorge Ramos jest ostrym krytykiem rzekomego amerykańskiego okrucieństwa wobec nielegalnych imigrantów – tak bardzo, że uciekł z Meksyku do Ameryki, zostając obywatelem (jak to możliwe, biorąc pod uwagę amerykańskie uprzedzenia wobec imigrantów?)”. Na czym więc polega problem?
Głównym powodem, wedle eksperta, wydaje się… nuda – ów często lekceważony stan ducha, spowodowany prosperityw sferze gospodarczej (wolnorynkowy kapitalizm wraz ze ścisłą ochroną własności prywatnej), oraz prymat koncepcji wolności jednostki w sferze ducha. Współcześni zapominają, ile wysiłku kosztowało naszych przodków zbudowanie tej rzeczywistości.
Tymczasem intensywny proces napływu emigrantów do państw Zachodu powoduje silny opór społeczny. Idee liberalizmu zderzają się z twardą rzeczywistością konsekwencji wieloletnich wojen, konfliktów religijnych i biedy. Z kolei elity, zwolnione ze współżycia z przybyszami, pryncypialnie krytykują swoich współobywateli. Pamiętajmy, pisze Hanson, że owe gremia nie chcą przyjąć do wiadomości porażki swojego projektu w krajach tzw. Trzeciego Świata, ufundowanego na zasadach wolnorynkowego kapitalizmu, równości płci, transparentnej biurokracji, wolności jednostki etc. Dlaczego?
Ponieważ próba tłumaczenia i pomocy w implementacji tych rozwiązań może być odebrana jako dyktat neokolonialny. Lub jeszcze inaczej: zaprzeczają one własnej wyjątkowości. Nie chcą kojarzyć idei islamu z rozwijającym się Państwem Islamskim, które posługuje się środkami rewolucyjnego burzenia dawnych porządków – tym w porządku pamięci i historii (patrz: zrównywanie z ziemią zabytkowych świątyń z czasów starożytnych). Poprawność polityczna nie pozwala zarówno na to, jak i na szczerą krytykę zjawisk, które upowszechniły się na Zachodzie za sprawą przybycia milionów emigrantów. Pierwszą ofiarą tego stanu jest, wedle eksperta, prawo.
Kolejnym problemem – tutaj Hanson schodzi na poziom wspólnoty UE – jest problem zdefiniowania, czym jest europejskość. Skoro tego nie wiemy, jak możemy, pyta ekspert, wiedzieć, dlaczego Niemcy mają pracować dłużej niż Grecy? Krytycznej ocenie podlega też całkowite zrzucanie winy za zadłużanie się na biednych oraz przejęcie tradycyjnych obowiązków rodziny (opieka nad starszymi) przez państwo.
W podsumowaniu autor stwierdza, że dotychczas Zachód ma szczęście, bowiem liczne rewolty społeczne nie wyniosły na szczyt ludzi pokroju Lenina czy Robespierre’a. Dlatego elity mogą zajmować się bardziej przyziemnymi rzeczami, np. wykupem ziemi swoich sąsiadów, by móc zbudować zaporę przed nielegalnymi emigrantami, jak zrobił to twórca imperium Facebooka – Mark Zuckerberg. Natomiast co się stanie, jeśli Putin wkroczy do krajów nadbałtyckich, Iran wystrzeli bombę jądrową w kierunku Izraela, Chiny pochłoną Tajwan, „Miley Cyrus pójdzie drogą Britney Spears, Barack Obama drogą Jimmy’ego Cartera”?
Źródło: http://www.the-american-interest.com/2015/09/04/europes-immigration-problem-is-structural/
24.09.2015