1http://www.nytimes.com/politics/first-draft/2015/09/20/republicans-ensnared-in-questions-of-identity-politics/?ref=politics
2http://www.brookings.edu/blogs/fixgov/posts/2015/09/16-republican-debate-reaction-foreign-policy-reagan-hudak
16 września odbyła się debata partii republikańskiej, mająca wyłonić kandydata na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wzięło w niej udział 11 pretendentów z najwyższymi wynikami w sondażach przedwyborczych. Według Alana Rappeporta z „New York Times”1, debata przywiązała ołów do nóg Trumpa, który błyskawicznie zaczął spadać w sondażach. Na podium wybili się zaś Carly Fiorina i Ben Carson. Na dyskusji zyskał także Marco Rubio, podczas gdy gubernator Scott Walker spadł na sam dół stawki.
Co zrobiłby Ronald Reagan?
Debata miała miejsce w Prezydenckiej Bibliotece Ronalda Reagana. Jak ocenia John Hudak2, kandydaci mieli doskonałą okazję zaprezentować się w „sanktuarium ich namaszczonego Mesjasza wartości konserwatywnych”. Dla polityków spoza establishmentu, dyskusja na temat kwestii zagranicznych mogła być sporym wyzwaniem. Reagan dla wszystkich Republikanów jest wzorem wyważenia między odważną retoryką a delikatnym podejściem do trudnych spraw. Wiedział, że to, w jaki sposób przekaże daną informację będzie równie istotne, jak sama treść tejże wiadomości. Według Hudaka, wszyscy wyborcy, oglądając debatę, powinni zadawać sobie pytanie: „Czy Reagan by to powiedział?”. Postawa Teda Cruza, który stwierdził, że już pierwszego dnia swojej prezydentury podarłby umowę między USA a Iranem, pokazuje, według Hudaka, że już teraz nie rozważa on konsekwencji swoich słów i czynów. Polityka zagraniczna oczekuje przemyślanych strategii, dalekowzrocznych planów i delikatności w kontaktach z partnerami. Każdy z kandydatów, który posługuje się i wierzy w niepoważną retorykę jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego i stabilności relacji zagranicznych USA. Rozwagą w swoich słowach wykazali się natomiast zdaniem Hudaka gubernator Ohio John Kasish czy też senator Rand Paul, którzy zauważali, jak niezwykle ważna jest współpraca z zagranicznymi partnerami i jak wiele znaczy rozmowa, czy to z przyjaciółmi Stanów, czy też z wrogami. Według autora, na tym etapie debaty nie brakowało kandydatów, do których Reagan czułby spory niesmak. W rzeczywistości, komunikacja w polityce zagranicznej jest bardzo przezorna i dosyć nudna. Jak stwierdził Hudak, bliżej jej do gry w szachy niż meczu bokserskiego. Wyborcy powinni zatem w wyborach postawić raczej na mistrza szachowego, a nie na boksera.
Niewygodny temat ujawnił polityczne słabości
Zaledwie czterech kandydatów zdecydowało się na wyrażenie swojego stanowiska w kwestii legalizacji marihuany. Pozostali zdaniem części komentatorów swoją postawą pokazali, jak bardzo boją się kontrowersyjnych tematów. Rand Paul zaprezentował się jako najśmielszy wśród rywali reformator w zakresie akceptacji marihuany. Zwrócił on uwagę na fakt, jak istotna potrafi być regulacja tej kwestii w zakresie opieki zdrowotnej – marihuana już teraz pomaga pacjentom chorym na padaczkę. Jeb Bush nie był zdecydowany, jakie stanowisko w tej sprawie ma zająć. Z jednej strony twierdził, że legalizacja marihuany powinna leżeć w zakresie stanowej legislacji. Z drugiej strony uznał, że społeczeństwo amerykańskie ma problem narkotykowy i to rząd powinien stworzyć spójny system zapobiegania i leczenia uzależnień. Chris Christie opowiedział się zdecydowanie przeciwko pozostawieniu kwestii legalizacji marihuany legislaturom stanowym, oświadczając, że tylko prawo federalne będzie respektowane. Jego stanowisko wydało się jednak dosyć niejasne, gdy zadeklarował, że popiera medyczne wykorzystywanie marihuany, z drugiej strony jest przeciwko jej rekreacyjnemu użyciu. Taki zapis jednakże nie może mieć miejsca w regulacjach federalnych, w których marihuana to marihuana – forma jej zastosowania nie ma wówczas znaczenia. Stanowisko, które zajął Christie, było zatem tylko zabiegiem populistycznym. Carly Fiorina, pytana o jej zdanie, z jednej strony uznała, że w USA mamy do czynienia z epidemią uzależnień od narkotyków, z czym sama miała do czynienia (córka jej męża z pierwszego małżeństwa zmarła z tego powodu). Z drugiej strony, Fiorina poparła stanowisko Busha. Jak twierdzi Hudak3, jej pozycja w tej sprawie wydaje się być jednocześnie wszystkim i niczym.
Nie można zważać na sondaże
O fotel prezydenta na poważnie zaczął ubiegać się dr Ben Carson, neurochirurg. Nie miał on w zamiarach, jak podkreślał, startować na jakiekolwiek stanowisko, jednakże zdecydował się na udział w prawyborach ze względu na szerokie poparcie wśród ludzi. Jak pisze Paul Wood dla „The Spectatora”4, notowania Carsona zaczęły rosnąć już po samym przedstawieniu się na początku debaty. Zauważył on, że Stany Zjednoczone muszą brać sobie za władcę naród, nie rząd, i że dopóki ten właśnie naród nie będzie zjednoczony, dopóty nie będzie w stanie przewodzić na świecie. Zarazem doskonale odczytuje on potrzeby ludzi i zauważa między nimi znaczące różnice, których nie jest w stanie dostrzec żaden z kandydatów mających doświadczenie w polityce. Z nieznanego nikomu kandydata zmienił się w całkiem poważnego gracza, pomimo sondaży, które twierdzą, że zasadniczo powinien zrezygnować. Na całe szczęście, Carson niezbyt przywiązuje do nich uwagę.
Za szybko na koronację Fioriny
Po drugiej republikańskiej debacie media wręcz rozpływały się nad osobą Carly Fioriny. Jej sukces był jednak okupiony latami doświadczeń i nabytych siniaków. Charles M. Blow, pisząc dla „New York Times”5, studzi jednak emocje wszystkich zachwyconych. Fiorina doskonale wie, że ludzie szukają nowego prezydenta wśród kandydatów spoza politycznego establishmentu. Różnica między nią a pozostałymi „outsiderami” jest jednak znacząca: oni byli nimi z wyboru, Fiorina zaś z powodu doświadczonej porażki. W 2008 r. była ona oficjalną doradczynią ekonomiczną Johna McCaina, który ostatecznie przegrał w wyścigu o fotel prezydenta. Fiorina miała wówczas ambicje zostania jego zastępcą. W 2010 r., dążyła do zdetronizowania senator Kalifornii Barbary Boxer, po raz kolejny przegrywając i tracąc przy tym kilka milionów dolarów na kampanię wyborczą. Jak zauważa Josh Marshall, Fiorina ma po prostu tendencje do zmyślania. Adele M. Stan zaś twierdzi, że Fiorina nie ma skrupułów w pozbawianiu milionów kobiet opieki zdrowotnej, przez rozsiewanie nieprawdziwych informacji na temat „Planned Parenthood”. Kiedy w 2005 r. została wyrzucona z Hewlett-Packard, za wszelką cenę starała się dowieść, że padła ofiarą okrutnego spisku „chłopców”, którzy nie potrafili jej zrozumieć i docenić. Blow stawia ostatecznie pytanie, czy taka osoba jak Fiorina powinna zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Trump nie był zwycięzcą
Teza, którą stawia Ruth Sherlook na wstępnie swojego artykułu dla portalu telegraph.co.uk, wydaje się idealnie podsumowywać to, jak w debacie wypadł Donald Trump. Republikański lider, który wydawał się być odpornym na wszelkiego rodzaju ataki polityczne oraz własne gafy, wstąpił właśnie na drogę prowadzącą do jego upadku6. Trump zdecydowanie pokazał się ze słabszej strony podczas tej debaty, skupiającej się wokół poważnych spraw politycznych. Kate Andrews z londyńskiego Adam Smith Institute zauważa, że w jego wypowiedziach brakowało wizji i jakichkolwiek planów na przyszłość w zakresie polityki zagranicznej USA. Jego fantazje na temat przyjaźni z Putinem szybko zostały „zgaszone” przez jednego z wygranych czwartkowej debaty – senatora Marco Rubio. Debata ta pokazała realne alternatywy Republikanów na stanowisko Prezydenta USA. Fiorina wygrała tę debatę według obserwatorów. Rubio dał się poznać jako doskonale rozeznany polityk w sprawach Rosji i Syrii. Nawet Jeb Bush wniósł do debaty wiele energii. Podczas pytań od rywali, Trump został wręcz „wypatroszony” atakami Carly Fioriny. Do tej pory Trump był jedynym kandydatem, który, pomimo swoich potknięć, cały czas odnotowywał wzrost swojego poparcia. Eksperci twierdzą jednak, że bańka spekulacyjna Trumpa zaczyna pękać, wieszcząc jego upadek. Potwierdzają to sondaże, które już w czasie debaty przedstawiały spadające poparcie dla biznesmena. Jak twierdzi Andrews, dopiero gdy ludzie zaczną brać słowa i czyny Trumpa na poważnie, dopiero wówczas jakikolwiek inny kandydat będzie mógł wyjść na prowadzenie.
Nie tego wyborcy oczekiwali
Debata pokazała, że Republikanie mają wciąż wiele do poprawienia, szczególnie w zakresie polityki zagranicznej USA7. W jednej kwestii wszyscy zainteresowani byli ze sobą niezwykle zgodni: polityka zagraniczna Baracka Obamy jest bardzo szkodliwa dla ich kraju. Różnica między nimi a Obamą jest jednak dosyć znacząca: on już został prezydentem, oni dopiero są na drodze do zostania kandydatem na prezydenta z ramienia swojej partii. Żaden z pretendentów nie przedstawił tak naprawdę skutecznej strategii na rozruszanie kraju. Jak zauważa Kori Shake z Hoover Institution, która pomagała w przygotowaniu pytań dla CNN, zadanych kandydatom podczas debaty, Jeb Bush był najbliższy udzielaniu prawdziwych odpowiedzi. Marco Rubio wykazał się szeroką wiedzą na temat sytuacji na świecie, nie podał jednak jasnej recepty na współczesne problemy. Carly Fiorina zaimponowała wszystkim swoją „thatcherowską” postawą, jednak jest mało prawdopodobne, aby jej propozycje polityczne przyniosły zamierzone rezultaty. Donald Trump nie szczędził słów na wyrażenie tego, co chce osiągnąć, jednak swoim zachowaniem nie dawał żadnych podstaw do wiarygodności. Ostatecznie, według komentarza Shake dla foreignpolicy.com, nie była to dysputa o polityce zagranicznej USA, a bardzo mało rzeczywista debata pomiędzy kandydatami. Niezwykle ważne kwestie dotyczące bezpieczeństwa narodowego tak naprawdę nie zostały nawet poruszone. Ostatecznie, debata CNN okazała się być okazją do wzajemnych personalnych utarczek.
1http://www.nytimes.com/politics/first-draft/2015/09/20/republicans-ensnared-in-questions-of-identity-politics/?ref=politics
2http://www.brookings.edu/blogs/fixgov/posts/2015/09/16-republican-debate-reaction-foreign-policy-reagan-hudak