Siedem grzechów głównych brytyjskiego myślenia strategicznego

Od ponad 8 lat brytyjski rząd przeznacza setki milionów funtów na kampanię promocyjną GREAT Britain, mającą na celu zaprezentowanie światu tego, co Brytyjczycy mają do zaoferowania i zachęcenie obcokrajowców do odwiedzania, prowadzenia działalności gospodarczej, inwestowania i studiowania w Wielkiej Brytanii. W ostatnich latach coraz częściej odbiorcami kampanii są także sami Brytyjczycy, którzy pod wpływem chaosu związanego z brexitem, zaczynają wątpić w to, czy Brytania jest rzeczywiście GREAT. Zwątpienie to może wynikać z faktu, że Brytyjczycy są bardzo krytyczni, jeśli chodzi o myślenie o swoich interesach narodowych. W odpowiedniej dawce takie krytyczne podejście, zwłaszcza w przypadku elit odpowiedzialnych za podejmowanie strategicznych decyzji politycznych, potrafi być bardzo cenną zaletą. „Kiedy jednak zwątpienie przechodzi w coś bliższego nienawiści do siebie, staje się bardziej wadą niż cnotą i przeszkodą w poważnym myśleniu strategicznym” przekonuje Philip Shetler-Joness na łamach The British Interest, jednocześnie prezentując tzw. siedem grzechów głównych w myśleniu o brytyjskim interesie narodowym.

  1. „Myślenie o interesach narodowych oznacza powrót do minionej epoki”

 

Pierwszym grzechem w brytyjskim myśleniu strategicznym jest według Philipa Shetler-Joness myślenie o interesach narodowych jako o powrocie do czasów imperium. Przy czym, zdaniem byłego Royal Marines, jest to grzech najczęściej popełniany przez krytyków minionej epoki, którzy wykorzystują „tęsknotę za imperium” do oczerniania lub delegitymizowania każdego, kto mówi o pomyślnej lub jakiejkolwiek innej przyszłości Zjednoczonego Królestwa niż idea pasywnego, izolowanego i wyspiarskiego narodu. W brytyjskiej polityce jest znacznie mniej myślicieli imperialnych niż się często wydaje, gdyż historia imperium jest negatywnie kojarzona z tym, od czego dbający o wizerunek Brytyjczycy starają się obecnie za wszelką: hierarchia rasowa, wyzysk ekonomiczny, ucisk polityczny, szowinizm kulturowy i tak dalej. Nie da się jednak uniknąć faktu, że Wielka Brytania była imperium. Sami Brytyjczycy zdają się jednak nie być w stanie wykorzystać swoich doświadczeń historycznych, by zabezpieczyć swój obecny interes narodowy.

 

  1. „Wielka Brytania jest potęgą upadku”

 

Drugim grzechem, jaki wypomina Brytyjczykom Shetler-Joness, jest myślenie o Wielkiej Brytanii jako potędze upadku, który jest nieuniknioną przyszłością, przeznaczeniem, które powinno kształtować i determinować dalsze działania Zjednoczonego Królestwa. Ekspert Światowego Forum Ekonomicznego uważa, że koncepcja deklinizmu, podobnie jak wszystkie „-izmy”, „jest wrogiem jasnego myślenia, ponieważ stawia jeden czynnik nad wszystkimi innymi w sposób bardziej normatywny niż intelektualnie uczciwy lub politycznie praktyczny”. Sposobem na uniknięcie grzechu myślenia w kategoriach upadku, jest rozszerzenie kontekstu rozważania i podejmowanie próby oceny sytuacji w stosunku do globalnej roli Wielkiej Brytanii.

 

  1. „Powinniśmy zaakceptować, że Wielka Brytania jest teraz małym i nieważnym krajem”

 

Komu z nas nie zdarzyło się zatęsknić za tym, co utracone? Taki sposób myślenia na poziomie strategicznego planowania i realizacji interesów państwowych jest zdaniem brytyjskiego eksperta grzechem i uniemożliwia dostrzeganie możliwości, jakie Wielka Brytania posiada. Obecnie Zjednoczone Królestwo znajduje się w pierwszej piątce potęg ekonomicznych, wojskowych i kulturalnych na świecie, ale grzech żalu za tym, co utracone, czyli pozycją światowego lidera, paraliżuje możliwość stawiania realnych celów i realizowania brytyjskich interesów przy obecnym układzie sił na świecie.

 

  1. „Wielka Brytania to międzynarodowe pośmiewisko”

 

Po przeprowadzeniu referendum ogólnokrajowego, w którym Brytyjczycy w marnej, jednak wciąż w większości 51% opowiedzieli się za wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, wśród Brytyjczyków niektórzy poczęli zachwycać się tym „narodowym upokorzeniem”, jakiego ich zdaniem doświadczyła Wielka Brytania na arenie międzynarodowej. Jak jednak zauważa w swoim tekście Philip Shetler-Joness „udane upokorzenie wymaga współudziału tych, którzy byliby upokorzeni”. Jak się okazało, taki sposób myślenia trafił na podatny grunt zbyt krytycznie spoglądających na swój kraj obywateli, którzy tym bardziej wierzą w międzynarodowe pośmiewisko Wielkiej Brytanii, im bardziej kraj ogarnia wewnętrzny chaos i przeciągają się negocjacje z Unią co do kształtu przyszłej umowy wyjścia.

W takich chwilach, gdy polityka brytyjska przechodzi transformację, tego typu turbulencje i myślenie może być bardzo szkodliwe dla procesu kształtowania korzystnych dla państwa rozwiązań, dlatego były doradca brytyjskiego ministerstwa obrony i ministerstwa spraw zagranicznych sugeruje, by „zachować poczucie proporcji, zaufać zdrowemu rozsądkowi i oprzeć się histerycznej pokusie internalizacji wizerunku, który nie służy interesowi brytyjskiemu”.

 

  1. „Globalizacja sprawiła, że ​​interesy narodowe stały się przestarzałe – Wielka Brytania musi być multilateralistyczna”

 

Ileż to już razy globalizacja była wykorzystywana jako argument do zrzekania się przez państwa prawa do realizacji narodowych interesów? Zwolennicy tworzenia światowego społeczeństwa i zanikania kategorii państwa narodowego starają się za wszelką cenę udowadniać, że interesy narodowe nie mają już znaczenia, a globalne problemy nie mogą być rozwiązane przez pojedynczy kraj. Narracja ta nabrała rozpędu od czasu referendum w sprawie brexitu. Coraz częściej nacjonalizm (zły) zaczął być postrzegany jako przeciwieństwo multilateralizmu (dobry). Shetler-Joness przekonuje jednak, że „tak długo, jak długo państwa pozostaną dominującymi podmiotami w sprawach globalnych, suwerenność narodowa będzie nadal fundamentem współpracy międzynarodowej i źródłem legalności wspólnych działań. W warunkach globalizacji wszystkie państwa starają się zminimalizować tarcia między wewnętrznymi i zewnętrznymi systemami politycznymi […] uznanie interesu narodowego ma zatem zasadnicze znaczenie dla tego procesu, ponieważ jest zarówno punktem wyjścia, jak i miarą sukcesu w osiągnięciu właściwej równowagi”.

 

  1. „Mówienie o interesie narodowym jest „elitarystyczne” i „prawicowe”

 

Przedostatnim grzechem, jaki na łamach The British Interest opisuje Shetler-Joness, jest postrzeganie dążenia do realizacji interesu narodowego jako zajęcia dla „prawicy”. Ta forma lewicowego populizmu stara się utożsamiać zwolenników interesu narodowego z wyobrażoną „elitą”, a nie „lewicą”, która twierdzi, że reprezentuje interesy wszystkich i wszędzie. Według eksperta ds. bezpieczeństwa międzynarodowego i geopolityki Światowego Forum Ekonomicznego, dzisiejsza lewica ma tendencję do przyjmowania „postępowych” pomysłów i postaw, w których „grzechy 1, 3 i 5 są punktami wyjścia i w których wszystko, co uprzywilejowuje „naród”, jest podejrzane i może nawet zdradzić upodobanie do dyskryminacji kulturowej, arogancji lub hegemonii”.

 

  1. „Stosunki Wielkiej Brytanii z Europą leżą w centrum brytyjskiego interesu narodowego”

 

Identyfikując ostatni już grzech w brytyjskim myśleniu strategicznym, Philip Shetler-Joness trzy zasadnicze elementy interesu brytyjskiego, które po kryzysie sueskim z 1956 r. zostały uznane za tożsame z europejskimi interesami tj. 1) powstrzymanie głównego zagrożenia, jakim jest Związek Radziecki; 2) rozwój perspektyw gospodarczych poprzez integrację europejską; oraz 3) strategiczna współpraca z USA. Europa kontynentalna zawsze będzie ważnym elementem brytyjskiej polityki strategicznej, jednak teatr europejski przestał być kluczowym terenem brytyjskiej gry z trzech powodów. Po pierwsze, postradzieckie zagrożenie ze strony Rosji – choć nie jest trywialne – nie jest już centralnym zagrożeniem dla realizacji brytyjskich interesów na świecie. Po drugie, zdaniem byłego marines, Europejczycy są w stanie bronić się bez dużej pomocy ze strony partnerów zewnętrznych, stosując przy tym techniki odstraszania Rosji. Po trzecie, obecnie to region Indo-Pacyfiku stał się zarówno miejscem globalnego dynamizmu gospodarczego, jak i teatrem priorytetowym strategicznego sojusznika Wielkiej Brytanii, czyli Stanów Zjednoczonych. Tym samym Philip Shelyer-Joness stwierdza, że oparcie myślenia strategicznego wyłącznie na Europie jest ostatnim grzechem śmiertelnym krótkowzrocznie patrzących i krytycznie nastawionych do zaistniałej sytuacji Brytyjczyków. Zmiana interesów narodowych globalnie operującej Wielkiej Brytanii wymaga dostosowania do nowego kontekstu geostrategicznego. Czas najwyższy, by Brytyjczycy odrzucili leniwe myślenie i uwierzyli, że „Britain is GREAT”.

 

17 X 2019

Źródło: https://britishinterest.org/british-strategic-thinking-the-seven-deadly-sins/