Dlaczego Rosja czyni z Polaków euroentuzjastów

Paweł Ukielski

Paweł Ukielski

Paweł Ukielski

Dr, pracownik naukowy Instytutu Studiów Politycznych PAN, wicedyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.

Stosunek do Rosji dzieli Polaków i Czechów od wielu lat. Czeskie tendencje panslawistyczne w XIX i na początku XX wieku w Polsce były kompletnie niezrozumiane, gdyż Polacy traktowali wszelkie ruchy słowiańskie jako narzędzie rosyjskiego imperializmu. Gdy w czasie II wojny światowej Edvard Beneš układał się ze Stalinem, ten nie utrzymywał stosunków dyplomatycznych z Polską. Również w dzisiejszych Czechach Rosja nie jest traktowana jako realne zagrożenie w stopniu choćby zbliżonym do polskiej percepcji. Co paradoksalne, ma to również wpływ na dużo wyższy poziom eurosceptycyzmu nad Wełtawą niż nad Wisłą.

Paweł Ukielski

Paweł Ukielski

Dr, pracownik naukowy Instytutu Studiów Politycznych PAN, wicedyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.

Gdy w latach 1970-tych w Europie Środkowej powstawała zorganizowana opozycja i współpracować zaczynały środowiska KOR-u i Kraty’77, gdy w kolejnej dekadzie Milan Kundera pisał swój sławny esej o porwanej Europie, zaś Solidarność Polsko-Czechosłowacka spotykała się i snuła plany na przyszłość, dla wszystkich jasne było, że dla społeczeństw obu państw „Zachód” lub „Europa” były niedościgłym wzorem. Świat za żelazną kurtyną jawił się większości niemal jako raj na ziemi, do którego chciałoby się dążyć, ale warunki (sowiecka dominacja) nie pozwalały. Nic dziwnego zatem, że po „jesieni narodów” w 1989 roku i upadku komunizmu, kraje środkowoeuropejskie zaczęły to marzenie realizować, zaś hasło „powrotu do Europy” stało się jednym z najczęściej powtarzanych zaklęć elit politycznych.

W awangardzie tego procesu podążały Czechy i Polska, choć politycy czescy uważali często, że ich kraj jest w tej awangardzie „znacznie bardziej” i jako lider przemian i rozwoju gospodarczego w regionie, nie powinien oglądać się na sąsiadów. Ewentualne rachuby na wcześniejszą akcesję nie spełniły się jednak – Unia Europejska zdecydowała się na rozszerzenie w formie „big bang” i w 2004 roku przystąpiło do niej osiem państw regionu. W referendach, które rok wcześniej odbyły się w Czechach i Polsce poparcie dla akcesji wyraziło tyle samo Czechów i Polaków – w obu przypadkach było to ponad 77%.

Do przedstawionej powyżej listy podobieństw można dodać jeszcze jedno, najbardziej współczesne – zarówno Polska, jak i Czechy (choć w mniejszym stopniu) są dziś oskarżane przez europejskie elity o antyeuropejskość i wschodnioeuropejski populizm, a wręcz nacjonalizm.

Jak się jednak łatwo domyślić, między Polską a Czechami występują też poważne różnice, a i zaprezentowane powyżej podobieństwa w relacjach z Unią Europejską (czy też Europą, rozumianą jako byt cywilizacyjny) bywają pozorne, zaś realia są znacznie bardziej złożone i mają swoje korzenie głęboko w tożsamości i doświadczeniach historycznych obu narodów.

Zacząć należy od stwierdzenia faktu, że we współczesnych Czechach poparcie dla członkostwa w Unii Europejskiej jest zdecydowanie niższe niż w Polsce. Nad Wisłą, według różnych badań (i różnych pytań ankietowych), pozytywny stosunek do Unii (rozumiany jako poparcie dla członkostwa, dostrzeganie więcej plusów UE niż jej minusów itd.) deklaruje między 70 a 85% respondentów, podczas gdy w Republice Czeskiej ostatnio po raz pierwszy od siedmiu lat przekroczył połowę badanych. Co więcej, przez wiele lat utrzymywał się ujemny bilans zwolenników i przeciwników członkostwa w UE, zaś odsetek osób deklarujących poparcie dla wystąpienia Czech z Unii przekraczał 30%. Jest to znacząca różnica w porównaniu z czasem nie tak odległym, gdy w referendach oba narody wyraziły identyczne poparcie dla akcesji.

Jeszcze ciekawiej przedstawiają się wyniki badań poparcia dla przywództwa w świecie. Według badań z lat 2014-2016, bilans poparcia dla światowego przywództwa Unii Europejskiej w Polsce był silnie dodatni i wynosił ponad 30% (co oznacza, że o tylu więcej było zwolenników przywództwa Unii w świecie niż jego przeciwników), podczas gdy w Czechach był on ujemny, kilkunastoprocentowy. Równie niskie poparcie dla swojej globalnej roli UE miała jedynie we Włoszech i Wielkiej Brytanii, zaś niższe w dotkniętej chronicznym kryzysem gospodarczym Grecji.

Różnica ta między Polską a Czechami jest bardzo duża i zdecydowanie najbardziej znacząca. Podobnej nie generuje stosunek do amerykańskiego lub niemieckiego przywództwa w świecie (w obu krajach i w obu przypadkach bilans jest dodatni i znajduje się na podobnym, kilkunastoprocentowym poziomie). Pewne różnice dostrzec można w poparciu (a właściwie – braku poparcia) dla rosyjskiego przywództwa w świecie – o ile w Polsce ujemny bilans mieści się pomiędzy 60 a 70 procent, to w Czechach jest on poniżej -50%. Nie zmienia to jednak faktu, że w obu naszych krajach społeczeństwo sceptycznie odnosi się do Rosji jako mocarstwa światowego. Wyniki te nieco poddają w wątpliwość co najmniej kilka stereotypów, w szczególności ten o szczególnie prorosyjsko nastawionych Czechach (dość żywy w Polsce, ale nie tylko) oraz wyjątkowo proamerykańskich Polakach. Zauważyć też należy, że Polacy są właściwie najbardziej euroentuzjastycznym (albo unijnoentuzjastycznym) społeczeństwem – jedynie w Polsce i Niemczech poparcie dla światowego przywództwa Unii jest najwyższe (to znaczy – wyższe niż poparcie dla światowego przywództwa jakiegokolwiek innego podmiotu).

W tej sytuacji, w sposób oczywisty, krytyka Unii płynąca z Polski i Czech, mimo że nieraz traktowana jako takie samo zjawisko, musi być postrzegana fundamentalnie odmiennie. W szczególności, utożsamianie płynących z Polski negatywnych uwag na temat źle funkcjonujących niektórych aspektów mechanizmu unijnego oraz sporu, który polskie władze toczą z organami UE, z chęcią jej opuszczenia, ukazuje całkowite niezrozumienie polskiej specyfiki i polityki przez formułujących takie tezy. Żadna poważna partia w Polsce nie forsuje „polexitu”, co więcej, wszystkie zdecydowanie odrzucają taki scenariusz, jako niekorzystny dla Polski (również rządzące Prawo i Sprawiedliwość, niezależnie od ostrej nieraz krytyki Unii formułowanej przez to ugrupowanie).

Nie jest zresztą przypadkiem, że próbujący stworzyć swego rodzaju antyunijną międzynarodówkę były doradca Donalda Trumpa, Steve Bannon podczas swoich podróży po Europie omijał Polskę. Zawitał do Włoch, gdzie rozmawiał z liderem Ligi Północnej, Matteo Salvinim, we Francji spotkał się z szefową Frontu Narodowego, Marine Le Pen, zaś na Węgrzech z premierem Viktorem Orbánem. Nie ominął również Republiki Czeskiej, gdzie został przyjęty przez prezydenta Miloša Zemana. Najwyraźniej jednak uznał, że nie ma czego szukać nad Wisłą i odpuścił sobie wizytę w Polsce, zdając sobie sprawę, że nie znajdzie w niej liczących się sił politycznych, które mogłyby w ogóle rozważać współpracę na tym polu.

Z czego zatem wynika ta różnica? Dlaczego w Polsce, mimo bardzo nieraz krytycznych opinii o UE, rozczarowania faktem, że Zachód nie jest rajem na ziemi oraz silnego przywiązania do suwerenności narodowej, polexit jest traktowany jako potencjalnie największa zbrodnia w polityce zagranicznej (zarzut z prowadzenia do polexitu jest wykorzystywany jako jeden z najsilniejszych w wewnętrznej walce politycznej), społeczeństwo jest niezwykle przychylne dla członkostwa w Unii, a politycy uważają je za polską rację stanu? Czemu natomiast Czesi, którzy 15 lat temu zagłosowali w sprawie akcesji do UE równie entuzjastycznie jak Polacy i tak samo marzyli o „powrocie na Zachód” „porwanej Europy” w ciemnych latach komunizmu, dziś tak diametralnie inaczej oceniają sytuację?

Przyczyn zapewne można znaleźć wiele, dla jeszcze większej ich liczby można szukać uzasadnień. Z pewnością jest to zjawisko złożone, którego nie można wyjaśnić w pełni jednym „wytrychem”. Pamiętać przy tym należy również, że mimo bliskości geograficznej i etnicznej oraz językowej, Czechów i Polaków wiele dzieli – społecznie, kulturowo i tożsamościowo. Wspólnota interesów, która jednoczyła opozycję w czasach komunistycznych a następnie elity polityczne i społeczeństwa w dążeniu do dołączenia do struktur euroatlantyckich nie jest stanem oczywistym i naturalnym. W historii ostatnich dwóch stuleci nasze interesy narodowe częściej były rozbieżne lub przynajmniej tak były definiowane przez polityków. W tym czasie narosło też mnóstwo wzajemnych stereotypów, które dodatkowo wpływają nie tylko na wzajemne relacje, ale też na relacje z podmiotami trzecimi. Dlatego też tak dużą wartością, którą należy w stosunkach bilateralnych i na forum międzynarodowym pielęgnować, jest zbliżenie elit i społeczeństw, które przebiega od lat 1970.

Od narodowego doświadczenia historycznego zależy bardzo wiele, kształtuje ono nie tylko współczesną tożsamość narodów, ale także ich politykę zagraniczną. Nie inaczej jest w przypadku Polaków i Czechów – uważam, że w zasadniczo odmiennych doświadczeniach historycznych naszych narodów należy poszukiwać również głównego czynnika wpływającego na różnice w stosunku do Unii, a jest nim Rosja.

Historycznie Polska od kilkuset lat znajduje się między Niemcami a Rosją. Polskie położenie polityczne można w ten sposób zdefiniować od chwili porażki Warszawy w starciu z Moskwą o status mocarstwa wschodnioeuropejskiego w XVII wieku. Od tego momentu Polska miała za sąsiadów ze wschodu i zachodu dwa mocarstwa o imperialnych ambicjach, co stanowiło dla niej egzystencjalne zagrożenie, które się zmaterializowało w postaci rozbiorów (w ich wyniku Polska przestała istnieć w 1795 roku i ponownie pojawiła się na mapie Europy dopiero w 1918 roku), podziału przez totalitarne III Rzeszę Niemiecką i Związek Sowiecki na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow w 1939 roku oraz sowieckie zniewolenie po 1944 roku. Raz udało się Polsce podobne zagrożenie odeprzeć – w czasie wojny polsko-bolszewickiej (1919-1921) zwycięstwo w bitwie warszawskiej 15 sierpnia 1920 roku pozwoliło ostatecznie pokonać Rosję Sowiecką i nie tylko uratować młody byt państwowy, ale również uchronić Europę od bolszewickiej nawały.

W tym samym czasie Czechy znajdowały się całkowicie w niemieckiej strefie wpływów. Po bitwie pod Białą Górą (1620), w której Czesi ponieśli największą w swoich dziejach klęskę militarną, ziemie korony św. Wacława na niemal 300 lat zostały całkowicie wchłonięte przez administrację habsburską. Oznaczało to nie tylko likwidację administracji i instytucji, ale również zagrożenie dla tradycji i języka. Czeskie elity zostały zniemczone i dopiero w XIX wieku nastąpiło czeskie odrodzenie narodowe. Siłą rzeczy musiało ono następować w opozycji do niemieckości, tradycji która przez wieki wypierała czeskość i stanowiła zagrożenie nie tylko polityczne czy militarne, ale wręcz kulturowe i tożsamościowe.

Gdy w XIX wieku zatem kształtowały się nowoczesne narody i nacjonalizmy, sytuacja Polski i Czech była podobna – tożsamość narodowa budowana była w warunkach braku własnej państwowości, w zderzeniu z potężną machiną narodową dominujących mocarstw. Wówczas powstawały narodowe mity i stereotypy, wtedy też definiowano najpoważniejsze zagrożenia dla narodów, co w sytuacji Polaków i Czechów było aż nadto oczywiste. O ile zatem Czesi jako egzystencjalne zagrożenie dla istnienia swojego narodu uznali żywioł niemiecki, to Polacy uznali, że istnieją dwa, równie istotne zagrożenia – niemieckie i rosyjskie. Miało to oczywiście swoje konsekwencje w ówczesnych koncepcjach politycznych – o ile Czesi w carskiej Rosji widzieli sprzymierzeńca, zaś panslawizm jawił im się jako atrakcyjna idea, to Polacy odrzucali wszelkie tego typu koncepcje polityczne, uznając je za narzędzie rosyjskiego imperializmu, mające pomóc uzyskać Rosji kontrolę nad wszystkimi ziemiami słowiańskimi.

Wprawdzie rewolucja bolszewicka ostatecznie pogrzebała panslawistyczne plany w Czechach, jednak poprzez powołanie do życia Czechosłowacji i złączenie ziem czeskich ze słowackimi, Praga uzyskała pomost na wschód i wyrwanie z niemieckiego okrążenia. W tym samym czasie zaś Polacy toczyli śmiertelny bój z Armią Czerwoną, zaś później próbowali forsować koncepcję Międzymorza – sojuszu państw pomiędzy Niemcami a Rosją, mającego zabezpieczyć je przed ich imperialnymi ambicjami. Projekt ten nie miał szans powodzenia z powodu rozbieżnych interesów państw, które miał obejmować – jedną z różnic był właśnie fakt, że Czesi nie postrzegali się jako państwo „między Rosją a Niemcami”, a wschodnie imperium nie stanowiło dla nich problemu. Ta fundamentalna różnica obowiązuje moim zdaniem do dnia dzisiejszego i ma wpływ na decyzje polityczne oraz świadomość społeczną obu narodów.

Unia Europejska nie jest sojuszem militarnym. Nie zmienia to faktu, że jest bardzo silnym związkiem państw, których wzajemne zależności gospodarcze są niezwykle rozległe i wielopoziomowe. Bez wątpienia w Polsce postrzegana jest również jako element stabilizujący w Europie i jeden z niezwykle istotnych elementów w zapewnianiu bezpieczeństwa. W przypadku Republiki Czeskiej aspekt ten bez wątpienia jest znacznie mniej eksponowany i nie wpływa na sposób myślenia społeczeństwa w porównywalny sposób. Niemcy są dziś nie tylko członkiem Unii, ale także sojusznikiem zarówno Polski jak i Czech w NATO, a przede wszystkim są krajem demokratycznym, a co za tym idzie nie są już traktowane jako egzystencjalne zagrożenie. W tym samym czasie Rosja Władimira Putina jest krajem o ambicjach neoimperialnych, który w 2008 roku najechał Gruzję a 6 lat później Ukrainę. Nic dziwnego, że w Polsce z jej doświadczeniem historycznym i położeniem geograficznym budzi to poczucie zagrożenia (którego nie odczuwają Czesi nie mający wspólnej granicy z Federacją Rosyjską, otoczeni przez kraje sojusznicze). To właśnie poczucie potencjalnego zagrożenia powoduje, że nawet krytykując rozmaite aspekty funkcjonowania UE, odczuwając rozczarowanie, że Zachód nie okazał się tą arkadią, której oczekiwaliśmy w chwili upadku komunizmu, Polacy zdają sobie sprawę, że gdyby Unia przestała istnieć zagrożenie rosyjskie niepomiernie by wzrosło. Czesi, którzy w znacznie mniejszym stopniu traktują Unię jako gwaranta bezpieczeństwa, skupiając się na gospodarczych i urzędniczych aspektach jej istnienia, w dużo większym stopniu transponują jej krytykę na chęć (lub przynajmniej akceptację) jej opuszczenia bądź likwidacji, przynajmniej w istniejącej obecnie formie.

Polska i Czechy mają podobne doświadczenia historyczne w XX wieku. Spowodowały one, że w obu przypadkach nie można mówić o państwach „postnarodowych” czy „posthistorycznych”, jak nieraz zwykło się określać państwa Zachodu. Zagrożenia zewnętrzne, egzystencjalne niebezpieczeństwa nie tylko dla bytu państwa, ale również dla kultury, tożsamości i odrębności Polaków i Czechów spowodowały, że teraźniejszość jest przez nich wciąż postrzegana przez ten pryzmat. W tym kontekście należy niewątpliwie interpretować krytykę projektów federalizacyjnych w ramach Unii Europejskiej, podobnie jak opór wobec tendencji do przejmowania od państw kolejnych kompetencji przez instytucje ponadnarodowe. Jednocześnie jednak odmienność doświadczenia historycznego powoduje, że o ile wielu Czechów jest skłonnych pójść krok dalej (biorą pod uwagę możliwość opuszczenia UE lub w ogóle jej rozpadu), dla przygniatającej większości Polaków rozwiązanie takie nie wchodzi w grę. W tyle głowy mają oni bowiem zakodowane, że oznaczałoby to geopolityczne znalezienie się znów pomiędzy Rosją a Niemcami – przekleństwo, które po upadku komunizmu po raz pierwszy od stuleci udało się przezwyciężyć.

 

Utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Ośrodka Myśli Politycznej. Utwór powstał w ramach konkursu „Forum Polsko-Czeskie na rzecz zbliżenia społeczeństw, pogłębionej współpracy i dobrego sąsiedztwa 2018”. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie „Forum Polsko-Czeskie na rzecz zbliżenia społeczeństw, pogłębionej współpracy i dobrego sąsiedztwa 2018”.

Zadanie publiczne współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Forum Polsko-Czeskie na rzecz zbliżenia społeczeństw, pogłębionej współpracy i dobrego sąsiedztwa 2018”.

Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiania z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych.